Quantcast
Channel: Słowem Malowane
Viewing all 1264 articles
Browse latest View live

Maja i Jan Łozińscy, Wojciech Kossak. Opowieść biograficzna.

$
0
0


31 grudnia tego roku mija 160 lat od urodzin Wojciecha Kossaka (1856-1942). Warto od razy napisać, że Wojciech przyszedł na świt w sylwestrową noc przed północą, a jego brat bliźniak – Tadeusz - urodził się tuż po północy już 1857 roku. Zaledwie pod koniec zeszłego roku czytałam biografię Wojciecha Kossaka autorstwa Araela Zurliego Wojciech Kossak. Malarz polskiej chwały.Coś mnie podkusiło i poprosiłam wydawnictwo o przesłanie najnowszej książki autorstwa Mai i Jana Łozińskich zatytułowanej Wojciech Kossak. Opowieść biograficzna. Mam wielki szacunek i sentyment do książek państwa Łozińskich dotyczących życia codziennego w XIX wieku i w okresie międzywojennym, świąt i arystokracji. Bardzo te pozycje lubię i wielokrotnie do nich zaglądam. Obecna książka to dla mnie niestety kolejne, po pozycji W powojennej Polsce 1945-1948, rozczarowanie.


To rzeczywiście jest jedynie opowieść biograficzna, pisana bez emocji, bez głębi, bez wnikania w szczegóły, bez wyrażania wniosków, bez analizy. To tylko 213 stron tekstu właściwego okraszonego archiwalnymi fotografiami miast: Londynu, Wiednia, Berlina, Krakowa, Warszawy, Nowego Jorku. Oprócz tego znaleźć tu można fotograficzne portrety między innymi cesarza Franciszka Józefa I, arcyksięcia Rudolfa Habsburga, Wilhelma II Hohenzollerna. Zdjęć dotyczących samego Kossaka i jego rodziny, jest niewiele, jedynie najbardziej znane i wielokrotnie powielane w różnych pozycjach książkowych. Atutem tej książki jest bardzo starannie wydana, aczkolwiek skromnych rozmiarów, kolorystyczna wkładka z wybranymi, obrazami Wojciecha Kossaka. Warto nadmienić, że jest dodany indeks osób i spis bibliograficzny. 


W tekst mamy wplecione liczne fragmenty pochodzące głównie ze wspomnień Wojciecha Kossaka, Zofii Kossak, Magdaleny Samozwaniec i zachowanej korespondencji. Przypisów brak. Niewątpliwie owe fragmenty źródłowe ubogacają tekst, bowiem wyobraziłam sobie jakby książka wyglądała bez nich. Bardziej dotkliwie odczułabym encyklopedyczny przekaz wiedzy na temat życia batalisty. W książce zachowany jest układ chronologiczny, czyli życie Wojciecha Kossaka poznajemy od urodzenia do śmierci. W biografię oczywiście wplecione zostały wątki związane z twórczością artysty, podróżami, życiem rodzinnym oraz wątek romansu z Zofią Hoesickową.

Książka Państwa Łozińskich zawiera podstawową wiedzę na temat życia i twórczości Wojciecha Kossaka. Nie ma w niej dbałości o szczegóły i pokazane są jedynie najważniejsze chwile z życia i twórczości artysty. Jeżeli ktoś interesuje się od dawna życiem Kossaków, to nie znajdzie w niej nic nowego. Moim zdaniem przeznaczona jest dla laików i stanowi jedynie zaproszenie do samodzielnego studiowania pozycji powiązanych z życiem artysty. Podkreślam jednak, że to moje subiektywne zdanie, a każdy powinien mieć swoje.


 Maja i Jan Łozińscy, Wojciech Kossak. Opowieść biograficzna, Wydawnictwo Naukowe PWN, wydanie czerwiec 2016, okładka twarda, stron 240.


Julia Quinn, Jak w niebie.

$
0
0

Jak w niebie autorstwa Julii Quinn to pierwszy tom, który rozpoczyna cykl Kwartet Smythe-Smith. Powieść dotyczy lady Honorii Smythe-Smith oraz Marcusa Holroyda, hrabiego Chatteris. Oboje znają się bardzo dobrze od dzieciństwa, bowiem Marcus poznał brata Honorii, Daniela, jeszcze w szkole. Chłopcy szybko się polubili i zaprzyjaźnili. Co więcej Marcus spędzał zarówno święta jak i wypoczynek letni właśnie w rodzinie Daniela. Był jedynakiem, a jego ojciec nie przykładał za wielkiej wagi do bliskiej zażyłości z synem. Marcus cieszył się, więc z towarzystwa sporej gromadki, jaką stanowiła rodzina Daniela. Honoria poznała Marcusa, gdy miała zaledwie sześć lat. Gdy chłopcy przyjeżdżali do domu na wakacje, szukając towarzystwa chodziła za nimi wszędzie tam, gdzie oni znajdowali miejsca do zabawy. Daniela za bardzo to nie cieszyło. Marcusa też nie, ale nie mając własnego rodzeństwa, żal mu było Honorii. To jednak właśnie Marcusowi, Daniel przed przymusowym wyjazdem za granicę, powierzył opiekę nad Honorią. Wiedział, że Marcus będzie dbał o nią jak rodzony brat i nie pozwoli poślubić jej utracjusza. 


Minęły trzy lata od wyjazdu Daniela. Honoria jedynie sporadycznie widziała się z Marcusem. Przebywała w Cambridgeshire, gdy natknęła się na niego podczas deszczowego dnia. Marcus był dla niej niczym starszy brat, przynajmniej do tej pory. Nie omieszkała go, więc poinformować, że w tym sezonie zamierza znaleźć męża. Mając dwadzieścia jeden lat pragnęła mieć już rodzinę. Nie chciała już w przyszłym roku występować w tradycyjnym dorocznym koncercie kwartetu panien z rodziny Smythe – Smith. Desperacja wszystkich zresztą panien, aby uniknąć udziału w koncercie, poza Daisy, nie zna granic. Nie wiedziała jedynie, dlaczego potencjalni kandydaci i adoratorzy, po wstępnym zainteresowaniu jej osobą, nagle rezygnowali z przebywania w jej towarzystwie. No cóż, na to Marcus nie mógł odpowiedzieć. Okoliczności sprawiły, że kolejne spotkanie Marcusa i Honorii doprowadziły do wypadku mającego niefortunne konsekwencje zdrowotne dla Marcusa. Honoria będzie czuła się winna i za wszelką cenę będzie chciała być blisko Marcusa. Choroba i wspólnie spędzony czas, będą składały się na czynniki, które doprowadzą do zmiany ich wzajemnego postrzegania. 


Powieść w głównej mierze koncentruje się na Marcuse i Honorii, ale zaskakująco fantastycznie dobrymi bohaterami długoplanowymi są pozostałe uczestniczki kwartetu Smythe-Smith’ówien: Iris, Sarah i Daisy. Ich przekomarzanki są bardzo pocieszne i subtelnie wpływają na zrównoważenie wątku miłosnego. Pojawia się również Anna, Colin Bridgerton i oczywiście jest niedościgniona lady Danbury, a sama końcówka to zapowiedź drugiego tomu, który już czytałam. Marcus jest uczciwym mężczyzną, dżentelmenem, zarządzającym majątkiem i rozsądnie wypełniający swoją rolę, jako lord Chatteris. Nienawidził być w centrum uwagi, a kobiet za bardzo nie rozumiał. W stosunku do nich jest nieśmiały, ale niezwykle uroczy. Honoria to taka dziewczyna, która mówi, co myśli. Jest opiekuńcza i ufna. Podobnie jak Marcus wzbudza niebywałą sympatię.

Prosta historia, ale przez Julie Quinn przekształcona w rozkoszny i zabawny romans historyczny. Zachwyciły mnie świetnie rozbudowane dialogi, niewymuszony i prawdziwy dowcip i sprawnie poprowadzona fabuła. Autorka zresztą pokazała rzetelnie chorobę Marcusa i sposoby jej leczenia z perspektywy medycyny z początku XIX wieku. Przerażające, jakie wówczas było podejście lekarzy. Nie skupia się też na fizycznej stronie miłości. Zakończenie oczywiście słodkie i romantyczne, ale to akurat bardzo lubię we wspaniale wykreowanych historykach. 


Julia Quinn, Jak w niebie, wydawnictwo Amber, wydanie 2012, tytuł oryginalny: Just Like Heaven, przekład Marzena Rączkowska, cykl: Kwartet Smythe-Smith, tom 1, okładka miękka, stron 304. 



  1. Jak w niebie
    Lady Honoria Smythe-Smith + Marcus Holroyd
  2. Tylko ta noc
    Anna Wynter + Daniel Smythe-Smith, hrabia Winstead
  3. Wszystkie nasze pocałunki
  4. Sekrety małżeństwa
    Iris Smythe-Smith + Sir Richard Kenworthy

Eloisa James, Brzydka księżniczka.

$
0
0


Brzydka Księżniczka Eloisy James wchodzi w skład bajkowego cyklu Fairy Tales. Dziewiętnastoletni James Ryburn to dziedzic tytułu księcia Ashbrook. Natomiast Teodora to podopieczna księcia, która wraz z matką znalazła się po śmierci ojca pod jego opieką. Książę Ashbrook sprawował pieczę również nad wielkim posagiem Teo. Tyle tylko, że poczynił kilka niefortunnych inwestycji, który nadwyrężyły nie tylko majątek księcia, ale również naruszyły pieniądze należące do posagu Teodory. Jedynym wyjściem dającym możliwość uratowania majątku Ashbrooków było pozyskanie pozostałych pieniędzy panny Saxby. Toteż książę wpadł na pomysł, aby jego syn ją poślubił. Aby to uzyskać stosuje wobec Jamesa szantaż, ale ten również nie jest mu dłużny. Gdy podpity całuje Daisy, zmienia zdanie wobec perspektywy zawartego z nią małżeństwa. Tyle tylko, że przyszły lord Islay nie potrafił do końca wybaczyć sobie własnej zdrady wobec przyjaciółki. Mimo, że razem się wychowywali, obserwował Daisy poprzez pryzmat raczej towarzyszki zabaw niż siostry. Widzi jej wnętrze, a nie wygląd zewnętrzny, bardziej pasujący do chłopca. Gdy więc dochodzi do zawarcia związku małżeńskiego, salonowe towarzystwo jest przekonane, że małżeństwo przetrwa może pół roku. Prasa okrzyknęła Teodorę brzydkim kaczątkiem. No cóż, wiele się nie pomylili. Po zaledwie dwóch dniach wybuchła niezła awantura, a jej konsekwencje będą miały miejsce w następnych latach.


Eloisa James nawiązała w powieści do bajki J. Ch. Andersena, przenosząc ją w realia 1820 roku. Autorka pozostawia jednak od siebie słowo do czytelnika, dlaczego nawiązała do bajki wydanej po raz pierwszy dopiero w roku 1843. Mamy, więc brzydką dziewczynę o pięknym wnętrzu, bystrą, kreatywną, która z biegiem lat zmienia się w pięknego łabędzia. Stąd też symboliczny w powieści płaszcz z łabędziego puchu okrywający Teo na jednym z przyjęć. Jak na młodą dziewczynę, Daisy miała bardzo rozsądne podejście do życia i do zarządzania majątkiem. James jak dla mnie bardzo szybko poddał się decyzji Daisy. Potrzebował aż siedmiu lat i zagrożenia własnego życia, aby podjąć właściwe decyzje. 


Niewątpliwie Eloisa James miała dobry pomysł na powieść i gdzieś trzy czwarte książki jest dobra. Autorka podzieliła powieść na „Przedtem” i „Potem”. Momentem kulminacyjnym rozdzielającym  części stają się wydarzenia drugiego dnia po zawarciu małżeństwa Daisy z Jamesem. Nawet nazbyt fantastyczny wątek piracki mi nie przeszkadzał. Świetnie też ukazała dojrzewanie bohaterów w latach rozłąki. W większości książek owe siedem lat minęłoby z przewróceniem strony. Tutaj autorka skupia się na perypetiach bohaterów, nawet gdy w ogóle nie mają ze sobą kontaktu. Nie ma jednak w powieści równego tempa i poziomu emocjonalnego. Ostatnia część książki, moim zdaniem, została specjalnie przedłużona i jestem nią rozczarowana. Lubię jednak styl Eloisy James, ponieważ jako jedna z nielicznych autorek potrafi znakomicie posługiwać się metaforą. HEA z bajką w tle.


Eloisa James, Brzydka księżniczka, wydawnictwo Amber, wydanie 2014, tytuł oryginalny; The Ugly Duchess, przekład Agnieszka Kowalska, cykl: Fairy Tales, tom 4, oprawa miękka, stron 304.

Cykl Fairy Tales (Żyli długo i szczęśliwie)
  1. Pocałunek księcia
  2. Piękna ujarzmia bestię
  3. Zwierciadło komplementów
  4. Brzydka księżniczka
    Teodora Saxby + James Ryburn
  5. Wieża miłości
    Edith Gilchrist + Gowan Stoughton

Magdalena Jastrzębska, Panie kresowych siedzib.

$
0
0


Panie kresowych siedzib Magdaleny Jastrzębskiej to książka, która przybliża nam kobiety, ziemianki, arystokratki, które głównie dzięki zawartym małżeństwom związały swoje losy z dworami położonymi na Kresach. W większość dwory i pałace, obecnie w granicach Litwy, Ukrainy i Białorusi,  nie przetrwały do naszych czasów. Zostały splądrowane i spalone w okresie I wojny światowej, rewolucji i bolszewickich napaści. W 1918 roku z Białej Cerkwi do Kijowa ucieka Maria z Branickich Radziwiłłowa; rok 1917 to kres Sławuty; w 1916 roku Julia Z Potockich Branicka na zawsze zmuszona była opuścić Stawiszcze; w 1919 roku spalono Antoniny; w 1918 roku bolszewicy zajęli Białą Cerkiew; a pałac w Młynowie został rozebrany po 1939 roku. Te, które przetrwały przez lata pełniły rolę szkół, mieszkań czy siedzib instytutów. Dzięki staraniom ludzi dobrej woli, po 1990 roku, niektóre zaczęły być restaurowane i udostępniane publiczności. Nigdy jednak nie będzie nam dane wejść w progi prawdziwego dziewiętnastowiecznego domostwa z bogatym wyposażeniem…


Książka Magdaleny Jastrzębskiej stanowi sentymentalny powrót do miejsc, gdzie kultywowano polska tradycję, kulturę i język. Prezentowane kobiety miały ciekawe osobowości, a mimo urodzenia ich losy nie zawsze były tak proste i pełne szczęścia. Przygotowywane były przede wszystkim do zamążpójścia, a małżeństwo było zazwyczaj z góry ustalane przez rodziców bądź opiekunów. Wybór męża nie należał do młodej dziewczyny. Mąż był często starszy od wybranki. Michał Radziwiłł był starszy od Aleksandry ze Steckich o osiemnaście lat; Wacław Hański o ponad dwadzieścia lat od Eweliny z Rzewuskich; Maria z Sapiehów miała siedemnaście lat, gdy została wydana za trzydziestoletniego Stanisława Potockiego. Często nie były to więc szczęśliwe związki. Wspomniana Maria z Sapiehów Potocka żyła z mężem w separacji; Zofia z Jabłonowskich Skarbkowa dopiero po dziesięciu latach starań w atmosferze skandalu uzyskała rozwód i mogła wyjść za mąż za swą wielką miłość Aleksandra Fredrę. Na szczęśliwe małżeństwo wyglądali mieszkający w Stawiszczach na Ukrainie Julia z Potockich i Władysław Branicki. Za udane małżeństwo uważano Marii z Sapiehów i Władysława Branickiego. Eliza z Szembeków z kolei z ochotą miała poślubić właściciela Czarnomina, Mikołaja Czarnomorskiego, którego poznała w Ujściu na Podolu, u swojego brata Józefa Szembeka i szwagierki Józefy z Moszyńskich. Zainteresowanie nauką i pasje artystyczne połączyły Marię z Tyzenhauzów z Aleksandrem Przezdzieckim.


W małżeństwie kobiety spełniały się nie tylko jako żony i matki, ale również jako społecznice, filantropki, fundatorki szpitali, szkół, kaplic. Były dobrymi gospodyniami, zarządczyniami wszystkich dóbr wchodzących w skład majątków, a dzięki poczynionym oszczędnościom i gospodarności niejednokrotnie umiały wyprowadzić ów majątek z długów. Helena z Radziwiłłów i Józef Potoccy rozbudowali Antoniny i wprowadzili liczne udogodnienia: telefon, oświetlenie elektryczne, telegraf, straż ogniową, hotel dla interesantów, ochronkę, aptekę. Antonina z Czackich Krasińska po śmierci męża Jana, nadal mieszkała w Dunajowicach i zarządzała nimi, nawet gdy syn Wincenty osiągnął pełnoletność. Maria z Sapiehów Branicka po śmierci męża w 1884 roku przejęła ster rządów w Białej Cerkwi. Nieco lekkomyślną w wydawaniu pieniędzy, podobnie jak jej mąż, była Maria Róża (Biszetta) z Branickich, która w 1883 roku poślubiła księcia Jerzego Radziwiłła. 

Przedstawione sylwetki kobiece nie posiadają zbyt głębokiego rysu charakterologicznego, ale źródeł za wiele nie ma. Rozdziały są krótkie, ale za to niezwykle fascynujące. Mają przede wszystkim na uwadze pokazanie czytelnikom, że dana postać niegdyś żyła, była, pełniła swoją rolę w środowisku, większą czy mniejszą. Szeroka gama przypisów i dobrze opracowanej bibliografii z podziałem na źródła i opracowania, zaprasza czytelnika do samodzielnego szukania kolejnych informacji zarówno o danej postaci jak i prezentowanym dworze czy pałacu. Zaletą książki jest także bogata baza ilustracyjna. Składają się na nią archiwalne fotografie, ilustracje z czasopism oraz rysunki prezentujące dany obiekt. Niewątpliwie warto przeczytać książkę, bowiem przenosi w świat nam niedostępny i zatracony przez historyczne zawieruchy.


Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie napisała o tym, co mnie dręczy. Mam to szczęście, że moje zainteresowania książkowe w większości pokrywają się obecnie tematycznie z moją pracą. W książce znalazłam wiele inspiracji i poznałam sylwetki osób, które powinnam znać. Nie jestem w stanie określić zgodności merytorycznej wiadomości dotyczących innych rozdziałów. W Paniach kresowych siedzib szczególną uwagę poświęciłam rozdziałowi o Antoninie z Czackich Krasińskiej. Mam uwagi do zdań: Połączyło je jedno – miłość do Wincentego. Antonina kochała go jak matka jedynego syna, Maria jako życiowego wybranka. 12 września 1803 roku nastąpił ślub, a po nim młodzi Krasińscy wyjechali do Francji. (s. 158). Jest mało prawdopodobne, aby Maria kochała męża. Małżonek został jej z góry narzucony i od lat wiedziała kogo ma poślubić. W liście datowanym na 2 sierpnia 1802 roku Maria Urszula donosiła swej przyjaciółce Annie Sapieżynie, córce kanclerza Andrzeja Zamoyskiego, kto został przeznaczony jej na męża. Małżeństwo traktuje jako swój obowiązek. Sądzę, że wkrótce będę mogła coś stanowczego ci donieść, co się tyczy chłopczyka, jak go zawsze jeszcze nazywam. Rzeczy zaczynają się składać - czy na szczęście moje? tego nie powiem, bo niestety! nie wiem - trzeba długich lat, żeby móc powiedzieć w podobnym względzie, że dobrze się stało. O tym tylko zapewnić cię mogę, że puszczam się na to może z chwiejącym się sercem, żadne złudzenie mnie nie omamia, mam oczy otwarte i przewiduję dobrze, że nie wszystko będzie różowem w tej sprawie, ależ trzeba na koniec powiedzieć: Vogue la galére, i raz skończyć.[1]Ślub miał miejsce 13 września 1803 roku, o czym donosi obszerna notatka z tego wydarzenia, jaka ukazała się dnia 16 września 1803 roku w pierwszej kolumnie dodatku Gazety Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego: Dnia 13 t.m. wziął ślub w kościele księży Misjonarzów Wincenty Krasiński, powszechnie lubiany młodzieniec, a syn sławnego z mocnej mowy sejmowej i gorliwości o dobro ojczyzny, której nie przeżył, Krasińskiego, starosty opinogórskiego, z księżniczką Marią Radziwiłłówną, pasierbicą JW. Małachowskiego, nie spracowanego marszałka pamiętnego na zawsze Sejmu Czteroletniego. Zabierając się ta piękna para do stanu małżeńskiego dopełniła ściśle starodawnym zwyczajem wszystkich przed- i poślubnych obrządków kościoła rzymskiego, a między innymi kazała ogłosić potrójne zapowiedzi, jedne w kościele na wsi w dobrach dziedzicznych, a drugie w kościele katedralnym i Św. Krzyża w stolicy tutejszej. Prowadzili do ołtarza oblubienicę książę Ludwik Radziwiłł i JP. Karol Czapski, generał, oblubieniec zaś zbliżył się do niego licznym orszakiem przychylnej sobie młodzieży otoczony. Odebrała ta para ślubne pierścionki i błogosławieństwo z rąk JW. Cieszkowskiego, biskupa łuckiego, w obecności JW. Małachowskiego, ojczyma księżniczki, JW. Krasińskiej, matki oblubieńca i licznego grona przyjaciół. Odprowadzali zaś od ołtarza nową mężatkę Stanisław Małachowski, rotmistrz, z Bronikowskim generałem. Po dopełnieniu tego aktu nastąpiła wieczerza na 40 osób w domu JW. Małachowskiego, marszałka.[2]W 1803 roku Wincenty miał 21 lat, Maria Urszula liczyła 25 lat. Małżeństwo z pasierbicą Stanisława Małachowskiego i wnuczką Tomasza Hutten – Czapskiego podniosło majątkowy prestiż Wincentego. moim skromnym zdaniem, było to jednak małżeństwo zawarte z rozsądku. Jeśli chodzi o podróż poślubną, to dopiero w maju 1804 roku Maria i Wincenty Krasińscy wyjechali do wód w Spa, a stamtąd udali się w odwiedziny do Anny i Aleksandra Sapiehów do Paryża.

[1] Cyt. za: J. Falkowski, Obrazy z życia kilku ostatnich pokoleń w Polsce, t. 1, Poznań 1877, s. 202-203.
[2]Dodatek do Gazety Korrespondenta Warszawskiego i Zagranicznego, nr 74, z dnia 16 września roku 1803, piątek, s. 1. Źródło: http://ebuw.uw.edu.pl/dlibra/publication?id=17467&tab=3(dostęp 11.04.2016).



Magdalena Jastrzębska, Panie kresowych siedzib, wydawnictwo LTW, wydanie 2016, oprawa twarda, stron 280.

Barbara Kosmowska, Tru.

$
0
0

Tru Barbary Kosmowskiej z fantastycznymi ilustracjami Emilii Dziubak to propozycja książkowa dla dzieci wydawnictwa Media Rodzina. Po raz kolejny przekonałam się jak wielki talent drzemie w dłoniach pani Dziubak. Wspaniała kreska, kreatywność w realizacji nowych wyzwań, niespodziewane pomysły oraz zastosowanie takiej, a nie innej kolorystyki, wpływają na odbiór emocjonalny zarówno graficznej strony książki, jak i samej opowieści nakreślonej przez panią Kosmowską. 


Bohaterem jest zając, szarak, Truś Ryszard. Bliscy obdarzają go zdrobnieniem Tru. Prowadzi pamiętnik, w którym zapisuje swoje perypetie w Lesie Wysokim. Istnieje jeszcze Las Niski za graniczną rzeką. Wiadomo jest, że mieszka z mamą, bratem oraz  młodszą siostrą. Tata, któregoś dnia wyruszył na polowanie i nie wiedzieć, czemu, nie wrócił do domu. Mama - Zajęcza Warga – postanowiła sama wychować dzieci, więc pracuje na dwa etaty w Leśnej Organizacji Porzuconych. Bierze czynne udziały w paradach równości i jasno wyraża swoje poglądy. Brat to Zajęczy Szczawik, a siostra nosi imię Okromka. W ogóle imiona i nazwy miejsc czy organizacji wymyślone przez autorkę są niesamowite. Rodzina należąca do Emigrantów, mieszka skromnie w uboższej dzielnicy o nazwie Kończyny Dolne. W odróżnieniu od Kolorowych, bogatych, zamieszkujących strzeżone osiedla, rodzina Tru to zwykli szaracy. To w szkole Tru czuje najbardziej majątkową różnicę. Tru jest wrażliwy i przede wszystkim chce, naprawiać świat i czynić go lepszym. Pragnie być wynalazcą, aby konstruować mądre urządzenia, tak jak ręczna szczotka masażowa.



To ciepła, prosta, pełna uroku opowieść o dziecięcej egzystencji, ale przeniesiona w świat zajęcy.  Posiada w sobie mnóstwo uroku, optymizmu, wydobywa z wnętrza pozytywne emocje i staje się impulsem do działania. Jasne i klarowne, bez zbędnych zawiłości i dywagacji, staje się tu rozróżnienie dobra od zła. Autorka potrafiła w tak prostej opowieści poruszyć współczesne problemy takie jak: wychowanie dzieci przez samotną matkę, podział na biednych i bogatych, walkę o równe traktowanie kobiet i mężczyzn, zanieczyszczenie środowiska. Innymi słowy, w książce pojawiły się sprawy, z którymi spotykamy się na łamach prasy. Tylko został on przeniesiony do świata zwierząt. Zdecydowanie polecam.
  

Barbara Kosmowska, Tru, wydawnictwo Media Rodzina, wydanie 2016, oprawa twarda, ilustracje: Emilia Dziubak, stron 64. 

https://emiliaszewczyk.blogspot.com/

Barbara Kosmowska (ur. 1958) - Pisarka i poetka, absolwentka polonistyki. Debiutowała jako licealistka, w latach osiemdziesiątych zdobywała liczne nagrody w konkursach poetyckich. Jej pierwsza powieść - Głodna kotka - trafiła do księgarń w 2000 roku. Wydany rok później Teren prywatny wygrał konkurs „Dziennik polskiej Bridget Jones" Wydawnictwa Zysk i S-ka i znalazł się na liście bestsellerów „Rzeczpospolitej". Kolejne książki: Prowincja (2002), Gobelin (2002), W górę rzeki (2003), Niebieski autobus (Wyd. I: 2004) i Hermańce (W.A.B., 2008) cieszyły się nie mniejszą popularnością. Wkrótce nakładem W.A.B. ukaże się nowa powieść, "Ukrainka". Kosmowska opublikowała także utwory dla dzieci i młodzieży, ostatnio "Puszkę" (2009) i "Samotnych.pl" (W.A.B. 2011)

Anna Rudek - Śmiechowska, Władysław Teodor Benda.

$
0
0


Władysław Teodor Benda Anny Rudek – Śmiechowskiej to fascynująca publikacja naukowa, która pozwala poznać czytelnikowi utalentowanego i kreatywnego artystę. Władysław Teodor Benda (1873-1948) był Amerykaninem polskiego pochodzenia, ilustratorem, malarzem i światowej sławy twórcą masek. Był także pisarzem, projektantem, aktorem i społecznikiem, jednym z ważniejszych członków nowojorskiej bohemy. Jego sylwetkę i twórczość przybliża nam książka, która ukazała się nakładem wydawnictwa Universitas. 


Ojciec artysty, pianista i kompozytor Szymon Benda, był bratem przyrodnim Heleny Modrzejewskiej. Władysław Teodor był najstarszym z trójki dzieci, jakie przyszły na świat ze związku Szymona z córką poznańskiego kupca, Ksawerą Sikorską. Urodził się w Poznaniu, a dzięki pomocy babki i ciotki rozpoczął studia w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, pobierając nauki między innymi od Władysława Łuszczkiewicza. Od 1894 roku kontynuował naukę w Wiedniu. W 1898 roku rodzina Bendów wyjechała do Stanów Zjednoczonych korzystając z zaproszenia Heleny Modrzejewskiej. Ciotka zaangażowała wówczas dwudziestopięcioletniego Władysława Teodora do projektów dekoracji i opracowanie kostiumów scenicznych w przedstawieniu Antoniusz i Kleopatra.Sztuka odniosła sukces, a kostiumy określano jako cudowne. Modrzejewska miała kupić mieszkanie Bendom i urządzić bratankowi pracownię malarską. W rok po przyjeździe Szymon Benda zmarł. Rodzina mieszkała w Los Angeles, San Francisco, a Władysław Teodor podjął studia w Hopkins Institute of Art. Artysta podróżował po Europie i krajach Bliskiego Wschodu. W 1903 roku wraz z rodziną osiedlił się w Nowym Jorku, w 1911 otrzymał obywatelstwo amerykańskie, a w 1920 poślubił Ramolę Campbell. 


Karierę otworzyło mu zlecenie, jakie uzyskał od American Lithographic Company w Nowym Jorku, dla którego pracował od roku 1906. Jego ilustracje ukazały się w niezliczonej ilości magazynach i czasopismach, dekorował książki, tworzył propagandowe plakaty w czasie wojny, a jego prace wykorzystywane były w kampaniach reklamowych. Interesował się szczególnie kobiecym portretem. Największy sukces odniósł dzięki maskom, które zyskały uznanie i podziw szerszej rzeszy publiczności. Jego maski pojawiły się zarówno w przedstawieniach teatralnych jak i w filmie. Tworzone były z pojedynczych pasków papieru, nakładanych na siebie warstwami i sklejane w odpowiedni sposób. Potem następowała praca związana z dekoracją. Proces tworzenia maski opracował Benda sam. Był jednak nie tylko projektantem i realizatorem, ale również autorem wielu rozpraw na ich temat. Wydał nawet książkę Masks i dokonał systematyzacji „fałszywych twarzy” wynikającą z nastrojów: dramatyczno – romantycznego i komediowego oraz mających związek z fantazją. Anna Rudek-Śmiechowska zapoznaje czytelnika z historią masek i teoriami głoszonymi przez Bendę. Artysta zmarł na atak serca 30 listopada 1948 roku tuż przed rozpoczęciem prelekcji. 


Mówiąc szczerze, jestem pod wielkim wrażeniem tytanicznej pracy Anny Rudek-Śmiechowskiej. Każdy doskonale przemyślany rozdział posiada dodatkowo wewnętrzny podział. W ten sposób zebrane przez autorkę pogrupowane wiadomości stają się jasne, klarowne i czytelne w odbiorze dla potencjalnego czytelnika. Anna Rudek-Śmiechowska prezentuje, bowiem w publikacji stan badań, biografię artysty oraz jego twórczość osobno pokazując ją od strony Bendy: jako ilustratora i Bendy i jako twórcy masek. To ilustracjom zawdzięczał popularność i rozpoznawalność, a mimo to wybrał niszową formę sztuki, jaką były maski. Opierały się one na ilustratorskim stylu kreski Bendy, choć ich geneza tkwiła w teatrze. Były to jednak żywe rysunki, pełne emocji, humoru, delikatności i subtelności. Maski były bardzo realistyczne. Zyskały popularność zarówno na balach, w teatrze i w filmach. Autorka prezentuje również twórcze pragnienia artysty, wybory artystyczne i aspekty determinujące jego życie, pokazując, co miało wpływ na ukształtowanie jego wewnętrznej świadomości. 


W książce odnaleźć można bardzo dobrze rozbudowaną bibliografię z podziałem na archiwalia (wewnętrzny podział na: księgi narodzin, ślubów, świadectw; spis pasażerów statków; korespondencja; teksty dotyczące artysty w maszynopisach i rękopisach; pamiątki rodzinne; inwentaryzacje; prace naukowe); publikacje; katalogi; słowniki; broszury, ulotki, zaproszenia; artykuły prasowe; strony internetowe; filmy. Istnieje również spis ilustracji z podziałem na czarno – białe i kolorowe oraz indeks nazwisk. Zwracam szczególną uwagę na bogatą bazę ikonograficzną książki – to 170 zdjęć czarno – białych i dodatkowo 30 kolorowych ilustracji. Tekst tak urozmaicony czyta się z wielką satysfakcją. Ze swojej strony zachęcam Was do odszukania w zasobach internetowych prac Bendy. Jak na pracę naukową przystało, znaleźć w niej można również przypisy. Jedyny mankament jak dla mnie to klejenie stron. Oprawa graficzna jest jednak bardzo staranna i rzetelnie wykonana. 


Jako czytelnik szczerze mogę napisać, że książka wzbudza ogromną ciekawość. Wraz z upływem stron zdawałam sobie sprawę, że kreatywność Władysława Teodora Bendy w artystycznym wymiarze nie miała właściwie granic. Był swego rodzaju wirtuozem, a maski i ilustracje są wyrazem jego dążenia do perfekcji. Zdecydowanie polecam.   



Anna Rudek - Śmiechowska, Władysław Teodor Benda. Życie i twórczość polsko-amerykańskiego ilustratora i twórcy masekwydawnictwo Universitas, wydanie 2016, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 375+30 ilustr.


Anna Rudek-Śmiechowska– historyk sztuki, publicystka. Absolwentka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (2006). Doktorat obroniła na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika (2014). Stypendystka Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku (2009). Autorka wielu artykułów naukowych i prasowych („Archiwum Emigracji”, „Art & Business”, „Gazeta Antykwaryczna”, „Nowy Dziennik”) oraz tekstów do katalogów wystaw artystycznych. Kuratorka ekspozycji (m.in. „Jan Lebenstein. In memoriam”, Galerii Roi Dore, Paryż 2014; „Zaczarowana rzeczywistość”, Miesiąc Fotografii, Paryż 2012; „Bruk. Natura. Emocje”, Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego, Warka 2008). Zajmuje się badaniem polskiego życia artystycznego w Stanach Zjednoczonych, głównie w XX wieku, a także wpływem narzędzi marketingowych na twórczość artystyczną oraz budowanie estetyki i potrzeb jej odbiorców.

W nawiasie (2)

$
0
0
Mam taką zakładkę na fb, gdzie wlepiam okładki książek na tzw. przyszłość, choć nie wiem czy w przypadku niektórych pozycji kiedykolwiek ona nastąpi. Jeżeli daną książkę przeczytałam, okładka oczywiście znika z tego miejsca. Na podstawie tych zdjęć powstały kolaże, które mogą być dla Was inspiracją do poszukiwań.  Książki z zakresu biografii, wspomnień, historii i sztuki. (zdjęcia można powiększyć)

*ostatni nawias był 19 grudnia 2013 roku


Julia Quinn, Magia pocałunku.

$
0
0


Magia pocałunku to siódmy tom cyklu Rodzina Bridgerton autorstwa Julii Quinn.  Bohaterami są tym razem najmłodsza, ósma w kolejności, Hiacynta Bridgerton i Gareth St. Clair. Trwa kolejny, bo trzeci już ku rozpaczy lady Bridgerton, sezon młodego dziewczęcia w Londynie. Prawie dwudziestodwuletnia Hiacynta jako panna na wydaniu uczestniczy we wszelkiego rodzaju przyjęciach i balach, a co wtorek odwiedza lady Danbury. Podczas spotkań dziewczyna czyta starszej pani powieść Panna Butterworth i szalony baron, którą podają solidnej dyskusji. Obydwie wiedzą, że fabuła powieści jest nieprawdopodobna i niedorzeczna, ale mimo to uparcie trwają przy lekturze. Lady Danbury mówi co myśli, nie owija w bawełnę i w tym do niej podobna jest Hiacynta. Jej usposobienie, bezpośredniość w kontaktach i podążanie za plotkami nie jest mile widziała u kandydatki na żonę, toteż jakoś panna Bridgerton, nie potrafi znaleźć sobie adoratora. Za to coraz lepiej rozmawia jej się z dwudziestoośmioletnim, przystojnym hulaką Garethem, wnukiem lady Dunbury. Do tej pory odwiedzał babcię w środy i unikał salonowego towarzystwa toteż nie za wiele młodzi mieli ze sobą styczności. Pewnego jednak wtorku, podekscytowany prezentem od szwagierki, wdowy po zmarłym bracie, St. Clair udał się po radę do babki.  Gareth potrzebował bowiem tłumacza ocalałych zapisków prababki Izabelli. Szybko okazało się, że Hiacynta zna włoski na tyle, aby zrozumieć treść. Od chwili przekazania jej dzienniczka, życie dziewczyny przestaje być monotonne. Zapiski są tajemnicze, skrywają wskazówki do rozszyfrowania, a co więcej stają się asumptem do nocnych wypraw Hiacynty i Garetha w niedozwolone miejsce.  Intrygujące przygody gwarantowane nie tylko w oprawie miłosnych uczuć.


Magia pocałunku to powieść  w której Julia Quinn w konstruowaniu dialogów, wzniosła się na wyżyny samej doskonałości. Konwersacje są błyskotliwe, dowcipne i zabarwione szczyptą sarkazmu. Niejednokrotnie można wybuchnąć głośnym śmiechem. Ponownie w tle mamy członków rodziny Bridgerton oraz świetną lady Danbury. Co więcej, kolejny raz widoczna jest znamienna dla całej serii spójność czasu i miejsca: te same wieczorki i przyjęcia oraz czytanie tych samych książek znane już z poprzednich książek Julii Quinn.  Fabuła jest wartka i wciągająca, a autorka potrafiła bardzo dobrze nakreślić również konflikt Garetha z ojcem. Każde ich spotkanie iskrzy od negatywnych emocji. Jasno też zarysowała kontrast między życiem Hiacynty wychowanej w gwarnej i kochającej się rodzinie, a życiem Garetha skrzywdzonego, pozbawionego cieplejszych uczuć. 


Hiacynta jest inteligentna, bystra, szczera i uczciwa. Z kolei Gareth to typ samotnika, który wykreował wizerunek nieroztropnego hulaki.  Moim zdaniem Julia Quinn znakomicie połączyła w tej powieści sprawy błahe i prześmiewcze, z tymi poważnymi. Bardzo dobra część cyklu.
 

Julia Quinn, Magia pocałunku, wydawnictwo Amber, wydanie 2008, tytuł oryginalny: It's in His Kiss, przełożyła Maria Wójtowicz, cykl: Rodzina Bridgerton, tom 7, okładka miękka, stron 312.



1.        Książę i ja(Mój książę)
2.        Zakochany hrabia,  (Ktoś mnie pokochał)
3.        Kusząca propozycja,  (Propozycja dżentelmena)
4.        Miłosne tajemnice  (Miłosne podchody)
Penelope Featherington + Colin Bridgerton
5.        Oświadczyny
6.        Grzesznik nawrócony
Francesca Bridgerton + Michael Stirling
7.        Magia pocałunku 
Hiacynta Bridgerton + Gareth St. Clair
8.       Ślubny skandal
Lady Lucinda Abernathy + Gregory Bridgerton


Jennifer L.Scott, W domu Madame Chic. Jak urządzić przytulne mieszkanie i celebrować codzienność?

$
0
0


W domu Madame Chic. Jak urządzić przytulne mieszkanie i celebrować codzienność? to druga część z poradników napisanych przez Jennifer L. Scott. Pierwszą częścią byłam zauroczona. Jestem z tych osób, które w ogóle nie czytają poradniki, wówczas zrobiłam wyjątek. Bardzo dobrze się stało, bowiem zaczęłam przestrzegać reguł, które zawarte zostały w pierwszej części. Książkę nadal posiadam i nieustannie wypożyczam z zastrzeżeniem powrotu. 

Druga część jednak mnie trochę rozczarowała. Jennifer L. Scott wróciła do Stanów Zjednoczonych, wyszła za mąż i jest już matką dwóch córeczek. Prowadząc dom wpadała w monotonię codziennego życia. Niekończące się te same powtarzane czynności: pranie, prasowanie, sprzątanie, zmywanie. Wiem o czym autorka pisze, bo spędziłam w domu 3,5 roku. Czasami można oszaleć z frustracji i narastającej irytacji, a samopoczucie może przekładać się na funkcjonowanie całej rodziny. Przyszedł jednak czas, gdy pogodziłam się z sytuacją, podziękowałam za to co mam i zaczęłam dostrzegać jedynie dobre strony. To samo zrobiła Jennifer L. Scott, która zaczęła wracać do swojego pobytu w Paryżu i przypominać funkcjonowanie domu Madame Chic. Tak jak Jennifer jestem zdania, że wiele zależy od nastawienia do wykonywanych rutynowych obowiązków. Nawet przy nich można mieć namiastkę przyjemności. Przykładowo podczas prasowania nauczyłam się słuchać audiobooków. 


Jeżeli ktoś myśli, że znajdzie tu jakieś odkrywcze myśli, to jest w błędzie. Autorka pisze o tych rzeczach, o których wiemy, których jesteśmy świadomi, a do których zasadniczo się w ogóle nie stosujemy. Podejścia autorki do różnych spraw mogą jednak śmieszyć. Nie wiem na którą godzinę ludzie chodzą do pracy w Stanach Zjednoczonych, ale trudno mi wyobrazić sobie, abym przed pójściem do pracy wstawiła pranie i potem jeszcze miała czas wywiesić, sprzątała łazienkę, zmieniała pościel i zmywała kurze. Dla mnie to niepojęte. Wstaję między 5 a 6 rano i przy dwójce dzieci ledwo ogarniam. Nie mam listy muzyki do słuchania. polegam na radiu. Nie radzę też zostawiać nastawionej pralki pod nieobecność – doświadczenie uczy. Czy ktoś oprócz autorki myje okna w domu co dwa tygodnie? Zgadzam się jednak z autorką, że należy pozbywać się z domu rzeczy, które zagracają miejsca. Jestem również zdania, że ważne są małe przyjemności. Każdy ma jednak inne. Okazało się, że mam znaczne mniejsze potrzeby niż sama autorka. To pocieszające.


Jennifer L. Scott oprócz porad dotyczących domu pisze dodatkowo o wyborze ubrań, kosmetykach, fryzurach, jedzeniu (podaje przepisy), napojach, proszonych kolacjach, wyjściach. Radzi, aby poświęcić codziennie po południu trochę czasu, żeby zrobić coś pięknego: skomponować bukiet, popracować nad rodzinnym albumem, poczytać książkę, prowadzić dziennik poetycki, grać na pianinie. Pisane jest to z perspektywy autorki, ale myślę, że w tym punkcie każdy ma coś w zanadrzu. 

Owszem, dobrze się ów poradnik czyta, ale nie wiem kompletnie,kiedy autorka przy dwójce dzieciaków i trzykondygnacyjnym domu do ogarnięcia, ma czas na niektóre rzeczy, o jakich pisze. Czasami miałam wrażenie, że przydałby się również pieniądze, aby sprostać radom Jennifer S. Scott. Poradnik, ale niekoniecznie dobry z punktu widzenia matki –Polki. 



 Jennifer L.Scott, W domu Madame Chic. Jak urządzić przytulne mieszkanie i celebrować codzienność?, Wydawnictwo Literackie, wydanie 2015, przekład Anna Sak, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 246.

Elle Kennedy, Układ.

$
0
0




Układ Elle Kennedy to książka zaliczająca się w skład nowego nurtu gatunkowego zwanego New Adult. Autorka jest kanadyjką, która ukończyła anglistykę na Uniwersytecie w Nowym Jorku w 2005 roku. Jest też autorką romansów, które cieszą się ogromną popularnością zwłaszcza wśród młodzieży. Układ to pierwszy tom cyklu Off-Campus, w rezultacie, czego należy we wszystkich tomach spodziewać się spotkać tych samych głównych bohaterów: czterech dwudziestojednoletnich studentów, zamieszkujących razem dom poza uniwersyteckim kampusem, przyjaciół i jednocześnie zawodników tej samej drużyny hokejowej. To Garrett, Tucker, Logan i Dean: przystojne gwiazdki uniwersyteckie, które nie mogą odpędzić się od hokejowych króliczków. 


W pierwszym tomie bliżej poznać można kapitana drużyny Garretta Grahama. Właśnie dowiedział się, że nie zaliczył testu z etyki. Gdy przez przypadek wpada mu w ręce test Hannah Wells, na którym widnieje piątka, zaczyna nękać dziewczynę, aby ta udzieliła mu potrzebnych korepetycji. To przecież nic trudnego, Garrettowi z dziewczynami zawsze się udaje. Hannah nie ma jednak zamiaru tracić swojego wolnego czasu na zadufanego w sobie chłopaka. Jest studentką trzeciego roku wydziału muzycznego, przygotowuje się do zimowego przedstawienia z Cassem i MJ, a wtedy, kiedy się nie uczy to pracuje w stołówce. Gdy jednak Garrett odkrywa, że Hannah interesuje się futbolistą Justinem, proponuje, że pomoże jej zdobyć chłopaka w zamian za kilka lekcji z zakresu etyki.

Będąc dwudziestolatką, albo nastolatką, napisałabym pewnie, że to super książka. Opinię piszę jednak z perspektywy czterdziestolatki i nie owijając w bawełnę doszłam do wniosku, że w powieść autorka wplotła poradnik erotyczny. Ktoś to w końcu powinien otwarcie napisać. Nieświadomi lub też mało uświadomieni, mogą się z dokładnością dowiedzieć, co i jak. Mamy też młodzieżowy styl, sprośne dowcipy i nadużycia słowa na „k” w różnych sytuacjach i konfiguracjach. Pomyślałam sobie, że nadal jednak w wielu domach nie rozmawia się na temat seksu i to jest lektura nie tylko dla córek, ale przede wszystkim dla ich mam. Nie oszukujmy się, aby nadążyć za dziećmi, należy się dostosować i poznawać młodzieżowe horyzonty. Droga otwarta do dyskusji i nawiązania właściwych rozmów w skrywanych sferach.


To i tak jest dobra książka i ma walory edukacyjne nie tylko w sferze seksu. Po pierwsze autorka przestrzega i wielokrotnie niemal krzyczy na stronach książki: nie pij dziewczyno na imprezach; uważaj, kto i w jaki sposób podaje ci napoje i w ogóle miej oczy szeroko otwarte nawet wśród przyjaciół. Dla piętnastoletniej Hannach jedna z imprez skończyła się tragicznie, a konsekwencje tego wydarzenia dosięgły nie tylko ją, ale i rodziców. 

Autorka charakteryzuje też stosunki dziecka z rodzicami. Okazuje dwie strony medalu: ciepło, miłość i wsparcie istniejące w rodzinie Hannah oraz nienawiść, pogarda, zło, przymus i przemoc w kontaktach Garretta z ojcem. Warto również podkreślić, że Elle Kennedy propaguje przede wszystkim dobre wartości: prawdziwą i silną miłość, opartą na przyjaźni i zaufaniu, która potrafi przezwyciężyć wszystkie przeciwności. Dostrzega jednak blaski i cienie studenckiego życia. Można powiedzieć, że taka współczesna bajka dla młodzieży z seksem tle. Owszem, ale o ile pamiętam od początku szkoły średniej, również marzyłam o spotkaniu swojego księcia z bajki. A tu jest mowa nie dość, że o fascynującym, inteligentnym, ambitnym i w dodatku szczerym, ale i zabawnym przystojniaku. Bohaterowie dają się lubić.

Autorka podkreśla również, że zabawa w życiu młodego człowieka jest ważna, ale jeszcze ważniejsze są ambicje i nauka. Bohaterami powieści są bowiem ludzie młodzi mający dobrze poukładane w głowie i coś sobą reprezentujący. Zdeterminowani pragną spełnić swoje marzenia. Owszem jest mowa o alkoholu i przygodnym seksie, ale jednocześnie idzie za tym uświadomienie młodym kobietom, do czego prowadzi taki tryb życia i czy ma on w ogóle jakikolwiek sens. 

Może to wszystko jest utarte i według schematów kończących się happy endem, ale ma swój urok. Historię naprzemiennie poznajemy z perspektywy Hannah i Garretta. Czy mam zamiar przeczytać kolejne części? Ależ oczywiście, że tak.


Elle Kenned, Układ, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2016, tytuł oryginalny: The Deal, cykl: Off- Campus, tom 1, przełożyła: Anna Mackiewicz, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 462.  

Cykl Off Campus

1. Układ (The Deal) 
Hannah Wells + Garrett Graham
2. Błąd. (Mistake)
3. The Score
4. The Goal

Elle Kennedy, Błąd.

$
0
0

Błąd to druga część cyklu Off-Campus autorstwa Elle Kennedy. Hannah i Garett są ze sobą już sześć miesięcy. Zakochani i szczęśliwi. Czterech przyjaciół nadal mieszka razem na obrzeżach uniwersyteckiego miasteczka, tyle tylko, że Hannah stała się teraz częstym gościem w ich domu. Nikomu to za bardzo nie przeszkadza, oprócz Johnowi Loganowi. Ten bowiem jest pewien, że zadurzył się w dziewczynie swego najlepszego przyjaciela. Nie widząc innego wyjścia, od miesięcy unika towarzystwa Hannah i reszty współlokatorów, lawiruje między dziewczynami, nadużywa alkoholu (wszystko poza piwem) i tłumaczy sobie, że powinien się w końcu ogarnąć. Nawet rady Tuckera nic nie pomagały. Po kolejnej rezygnacji ze wspólnego wyjścia z przyjaciółmi, Logan postanawia skorzystać z innego zaproszenia. Tyle tylko, że zapomniał numeru pokoju w akademiku jak i telefonu. Tak trafia do pokoju, w którym mieszka studentka pierwszego roku Grace Ivres. Okazuje się, że Loganowi przestaje się nagle spieszyć i woli spędzić czas z dziewczyną. Kolejne spotkania są coraz bardziej owocne i przynoszą dalsze konsekwencje. Dopiero rozmowa z Hannah uzmysławia Loganowi, z czego tak naprawdę zrezygnował. Nie da się jednak tak łatwo przeprosić Grace. 

To kolejna część, w której autorka serwuje czytelnikom następne lekcje z zakresu seksu. Momentami miałam wrażenie, że współcześni dwudziestolatkowie nie myślą o niczym innym, tylko o jednym. Nawet Grace troszczy się o to, że studia zaczęła jako dziewica i skończy pewnie jako dziewica (!). Głupota i naiwność w podejściu do interakcji kobieta-mężczyzna oraz przejaskrawienie życia studenckiego to niestety główne wady tej książki. Przyjmuję jednak, że autorka kreuje studencki świat taki, jaki jest jej znany.


Styl jest podobny do tego, z jakim mamy do czynienia w Układzie. Historię poznajemy na przemian ze strony Logana i Grace.  Bez zmian pozostaje nadużywanie słowa na „k”. Mowa jest też o wysyłaniu zdjęć pewnych części ciała(!). Dialogi są dość dobrze skonstruowane, humor cięty i podszyty sarkazmem, ciekawie poprowadzone męskie rozmowy i romans z problemami, ale z bajki.

To kolejna część, gdzie prawdziwa miłość jest silna i może pokonać wszystkie przeszkody. Chłopak jest uparty, wierny zasadom, lojalny wobec rodziny i zdolny do poświęceń. Grace na bazie doświadczeń przechodzi przemianę. Z szarej i naiwnej myszki zmienia się w kobietę, która wie, czego chce i która nie pozwala sobą kierować. Zauważyć również należy, że autorka po raz kolejny charakteryzuje dwa odmienne światy. Zarówno rodzice Grace, jak i rodzice Logana są rozwiedzeni. Tyle tylko, że gdy stosunki w rodzinie Grace kojarzą się z jasnymi i radosnymi barwami, związki w rodzinie Logana to kolory smutne i szare. W każdej z rodzin istnieje miłość, ale zupełnie odmiennych wymiarach. Logan pamięta co obiecał bratu. Mimo tego, że świadomy jest tego, jakie życie go czeka, bierze odpowiedzialność i nie próbuje wymigać się od ustalonych reguł. Ma dwadzieścia jeden lat, bawi się, korzysta z życia, hulaka i ladaco na zewnątrz, widoczna dojrzałość we wnętrzu.  


Autorka podkreśla także rolę plotki, obmowy i zazdrości w młodym towarzystwie. Na przykładzie doświadczeń Grace pokazuje, że po pierwsze nie należy się chwalić, a po drugie nie należy ufać osobie, która za nas decyduje. Grace potrafi dostrzec swoje błędy i krytycznie podejść nawet do długoletnich znajomości. Czasami drogi przyjaciół rozchodzą się po latach. Po raz kolejny również autorka wyróżnia, że w związkach między dwojgiem ludzi ważna są przyjaźń i zaufanie. Ponownie też jest to powieść, w której mamy do czynienia z bohaterami ambitnymi, upartymi i inteligentnymi. Jest tu czas na zabawę, naukę i pracę. Nikt tu bez sensu nie leniuchuje.

Nie wiem jak będzie z pozostałymi częściami cyklu, ale po przeczytaniu dwóch książek, jestem zdania, że Elle Kennedy dobrze sobie zaplanowała przekaz każdej z nich zarówno w sferze seksualnej jak i psychologicznej. 



Elle Kennedy, Błąd, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2016, tytuł oryginalny The Mistake, przekład Anna Mackiewicz, cykl:Off-Campus, tom 2, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 376.


Hannah Wells + Garrett Graham
2. Błąd. ( The Mistake)
Grace Ivers + John Logan
3. The Score
4. The Goal

Aldona Cholewianka - Kruszyńska, Damy w kolorze sepii.

$
0
0


Damy w kolorze sepii Aldony Cholewianki – Kruszyńskiej to książka, którą poszukiwałam od dość dawna, a którą mogłam przeczytać dzięki muzealnej bibliotece. To również kolejna książka, która połączyła pracę z zainteresowaniami. Jeszcze dziś w ostatni dzień przed urlopem przeglądałam ją raz jeszcze po wczorajszej, wieczornej domowej lekturze. Jest niewielkich rozmiarów, wydana w kształcie kwadratu. Nie ma w niej przypisów, a jedynie spis bibliograficzny i spis zawartych ilustracji. Książka została wydana w klimatycznej oprawie graficznej, w kolorze sepii. 

Zawiera szkice biograficzne wybranych przez autorkę przedstawicielek arystokracji związanych z w jakiś sposób z Łańcutem. Są to: Ludwika z Sosnowskich Józefowa Lubomirska (autorka podaje, że zmarła w 1845 roku, Polski Słownik Bibliograficzny zaś, że w roku 1836); księżna Maria z Czartoryskich Ludwikowa Wirtemberska (1768-1854); księżna marszałkowa Izabela z Czartoryskich Lubomirska (1786-1815); księżna Anna Adamowa Czartoryska (1799-1864); Katarzyna z Branickich Adamowa Potocka (1825-1907); Eliza z Branickich Zygmuntowa Krasińska (1820-1876); Izabela Potocka (1864-1883); hrabina Elżbieta Romanowa Potocka (1861-1950); Maria Rozalia z Branickich Jerzowa Radziwiłłowa (1863-1941); Irena Warden-Cittadini  (1898-1976). 


Najbardziej ciekawymi dla mnie portretami stały się poniższe. Ludwika z Sosnowskich Józefowa Lubomirska to ta, która kochała się w Tadeuszu Kościuszce. Młodzieniec miał od ojca panny usłyszeć słowa: Synogarlice nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla ubogich szlachetków.(s. 10) Młodzi zakochani mieli ponoć zamiar nawet wspólnie uciec. Koniec końców pilnie strzeżona Ludwika w 1776 roku została wydana za niekochanego księcia Józefa Lubomirskiego z Równego. Pamiętała ukochanego do śmierci. 

Książna Maria von Württemberg, znana pod spolszczonym nazwiskiem Wirtemberska, była córką Adama Kazimierza i Izabeli z Flemingów Czartoryskiej. Małżeństwo jej z pruskim księciem Ludwikiem von Württemberg – Montbéiliard było zaaranżowane. Ludwik był młody, ale niewykształcony i znany, jako hulaka, w dodatku okazał się być brutalny wobec egzaltowanej i wrażliwej żony. Maria zniszczyła dokumenty i listy, które dotyczyły jej małżeństwa, aby prawda nie mogła wyjść na jaw. Gdy rozwiodła się z mężem, syn został pod opieką Ludwika, wychowany bez matki na podobieństwo ojca. To była chyba najsmutniejsza opowieść ze wszystkich.  Choć pamiętam o losie biednej i młodej Izabelci.


Z kolei Anna Sapieżanka z Radzynia Podlaskiego poślubiła starszego od niej prawie o trzydzieści lat księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Była kochana i otoczona przez męża troskliwością. Dopiero w pięć lat po ślubie przychodzi na świat ich pierwsze dziecko, syn Witold Adam, potem Leon (zmarł mając 3 lata i autorka w książce nie wspomina o nim), Władysław i córka Izabella Elżbieta. Na uwagę zasługuje jej działalność na emigracji w środowisku Hotelu Lambert. Ciekawa jest też sylwetka najmłodszej siostry Elżbiety Krasińskiej, Katarzyny z Branickich, wydanej za Adama Potockiego z Krzeszowic. Ojciec panny młodej był bratem rodzonym matki pana młodego. Adam Potocki zakochany był wówczas w Marii Kalergis, a Katarzynę nieodwzajemnionym uczuciem darzył Jerzy Lubomirski, przyjaciel Zygmunta Krasińskiego. Katarzyna kochała jednak męża, choć w pierwszych latach małżeństwa było to uczucie trudne. Potem jednak koleje losu sprawiły, że mąż odwzajemnił uczucie żony i to z wielką gwałtownością. 


Irena Warden-Cittadini jest bohaterką obrazu autorstwa Wojciecha Kossaka z roku 1933. Została namalowana wraz z pięknym, kasztanowym koniem pełnej krwi angielskiej Johnem Pillem. Nisko urodzona, sprzedana przez ojca, wyszła za mąż za żydowskiego bankowca w Petersburgu, a potem za amerykańskiego milionera Wardena. W drodze do Stanów Warden umarł, a Irena została bogatą, młodą wdową.  Kossak sportretował panią Warden na tle zamku w Łańcucie, gdzie pojawiła się dzięki znajomości z Alfredem Potockim. Wspierała finansowo Karola Szymanowskiego, a w czasie wojny Jana Lechonia. Potem wyszła za mąż za radcę ambasady włoskiej w Warszawie hrabiego Cittadiniego, który ponoć okazał się być sadystą. 

To krótkie rozdziały, w których znaleźć można archiwalne fotografie. Mimo to, książka sprawiła mi ogromną przyjemność. Obecnie pozycja trudna do zdobycia, więc cieszę się w dwójnasób, że miałam możliwość jej przeczytania. Z racji zawartości zapewne będę do niej niejednokrotnie powracać.



Aldona Cholewianka – Kruszyńska, Damy w kolorze sepii, Fundacja na rzecz Muzeum Zamku w Łańcucie, Łańcut 2000, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 118.

Jude Deveraux, Anioł.

$
0
0


Anioł Jude Deveraux to czwarty dom cyklu zatytułowanego Velvet wchodzącego w skład sagi rodziny Montgomerych. Bohaterem jest najmłodszy z braci, dwudziestoletni Miles oraz siostra Edmunda, Rogera i Briana, osiemnastoletnia Elizabeth Chatworth. To również ciąg dalszy trwającej waśni między rodami zapoczątkowanej w poprzednich częściach. Czytelnik znajdzie w tej powieści rozwiązania i zapowiedź kolejnej książki z sagi Montgomerych, ale umieszczonej w zupełnie innym czasie. 

Autorka przypomina o wydarzeniach opisanych w poprzednich powieściach: sprawę Alice, niegodne postępki i śmierć Edmunda, tragiczną śmierć siostry braci Montgomerych, wydarzenia związane z wybrankami serc braci. Mamy sierpień 1502 roku, panowanie króla Henryka VII w Anglii. Lady Elizabeth Chatworth została uprowadzona z uczty weselnej swojej przyjaciółki i dostarczona (dosłownie) Milesowi. Ten zafascynowany jej urodą i postawą obronną wobec mężczyzn, postanawia nie uwalniać jej. Udaje się wraz z rycerzami do Szkocji, do Stephena i Bronwyn. Elizabeth mimo, że traktowana przez Milesa  bardzo dobrze i z szacunkiem, wielokrotnie próbuje uciec. Doniosła ucieczka z zamku MacArranów zaprowadzi ją do McGregorów. Tam pojawi się również zawiadomiony Miles.


Elizabeth zupełnie odmienne interpretuje wcześniejsze wydarzenia związane z waśnią rodów. Staje w obronie Rogera, choć nie znosi wspominać swojego dzieciństwa i lat, jakie spędziła z nim i Brainem, pod opieką okrutnego Edmunda. Nauczyła się bronić i przede wszystkim uciekać przed niechcianymi adoratorami, przemocą i poniżeniem. Schronieniem na krótko zawsze stawał się klasztor, dopóki brat ponownie nie wzywał jej do siebie. Miles pragnie ją obłaskawić i pokazać, że nie jest okrutnikiem. Nota bene ma dopiero dwadzieścia lat, a już troje dzieci i czwarte w drodze. Dodajmy, że każda pociecha z inną kobietą. 


W powieści odnaleźć można wiele elementów z życia pozostałych braci Montgomerych, a sceny kulminacyjne łączą wszystkich bohaterów. Akcja rozgrywa się na terenie Anglii i Francji. Nie ma tu jednak romantycznego zakończenia powieści. Można czuć się rozczarowanym, ale powieść Anioł tak jak pozostałe, napisana jest przede wszystkim w duchu przygody, a nie romansu. Mamy porwania, gwałty, walki, ucieczki, więzienia, niebezpieczne podróże. Deveraux przede wszystkim opisuje wydarzenia, natomiast nie ma tu w ogóle mowy o jakimkolwiek opisie emocji. Książka jest suchym przekazem wydarzeń, które widzi obserwator. To przypomina mi trochę rodzaj serwisu informacyjnego. Rozwiązanie z Rogerem trochę zaskakuje. Autorka od początku nie pokazuje go w złym świetle, pomimo tego, czego się dopuścił. Po za tym serwuje mu historię rodem z HEA. Nie wiem, czy ta książka przemawia do mnie nawet w połowie, tego co powinna. Przekaz jest nieprzekonujący, a potencjał historii Milesa i Elizabeth został moim zdaniem zmarnowany. 


Na koniec parę słów o całości cyklu Velvet. Warto pamiętać, że po raz pierwszy ukazał się w latach 80. XX wieku. Mocno nastawiony był na ukazanie stosunku mężczyzn do kobiet. Charakteryzuje więc dwie strony. Jedną – jaki nie powinien być – mówiąca o przemocy, gwałtach i nie poszanowaniu zdania płci przeciwnej; drugą – gdzie kobieta jest osobą, która jest uwielbiana, kochana, a w związku wiele zależy od jej postawy. Mężczyzna jest zazwyczaj opiekuńczy, troskliwy i wie czego chce. Kobieta jest odważną buntowniczką, walczącą o swoje prawa i godność. To znamienne jest dla każdej z książek serii. Najbliższa prawdzie historycznej była część pierwsza (Obietnica) , ale najbardziej polubiłam część drugą (Dziedziczkę), ze względu na Szkocję i Szkotów. Część trzecia (Wiedźma) jest najbardziej muzykalna i o niebo lepsze od części Czwartej (Anioła), z której jestem najmniej zadowolona. To dopiero pierwsze cztery książki Sagi Rodu Montgomerych.
 


Jude Deveraux, Anioł, wydawnictwo BIS, wydanie 2016, tytuł oryginalny: Velvet Angel, przekład: Ewelina Kowalczyk-Kurzaj, cykl: Saga Rodu Montgomerych, cykl wewnętrzny: Velvet, tom 4, oprawa miękka, stron 292.

Cykl Velvet (to cztery pierwsze książki Sagi Rodu Montgomerych)
  1. Obietnica (Velvet Promise, 1981)
  2. Dziedziczka (Highland Velvet, 1982)
  3. Wiedźma (Velvet Song, 1983)
  4. Anioł  (Velvet Angel, 1983)   

  1. Obietnica
  2. Dziedziczka
  3. Wiedźma
  4. Anioł  (wyd. też jako Potrzask)
  5. Kusicielka
  6. Wybawca
  7. Słoneczko
  8. Przebudzenie
  9. Dziewica
  10. Rycerz w lśniącej zbroi
  11. Wróżka
  12. Porwanie
  13. Księżna (wyd. też jako Wrzosy)
  14. Miasteczko Eternity
  15. Zaproszenie
  16. Zamiana
  17. Przypływ
  18. Na zawsze
  19. Na wieki
  20. Holly
  21. Teraz… i na zawsze
  22. Pokochać kogoś

Muzeum Wsi Mazowieckiej.

$
0
0
Dwór
 





Kaplica z miejscowości Dębsk z XVII wieku


Wieś Rzędówka (typ wsi, charakteryzujący się luźną zabudową wzdłuż drogi)







Kościół z dzwonnicą (1744), z miejscowości Drążdżewo położonej niedaleko Przasnysza.



Dwór z Uniszek Zawadzkich



http://mwmskansen.pl/

* zdjęcia własne
 

Jennifer L. Scott, Szkoła wdzięku Madame Chic. Jak być damą w każdej sytuacji?

$
0
0


Szkoła wdzięku Madame Chic to trzeci tom serii z poradników autorstwa Jennifer L. Scott. To książka, która ma pomóc kobiecie w dniu codziennym nie zapomnieć o tym, czym jest klasa i dobry gust. Układ książki jest właściwie taki sam jak w przypadku poprzednich tomów. Podział na części, które posiadają wewnętrzne rozdziały. Z kolei w każdym z nich odnaleźć można wspomnienie o Madame Chic, stosunek samej autorki do jej zasad oraz kilka wyselekcjonowanych porad względem potencjalnej czytelniczki.

Mamy więc rozdział, w którym autorka pisze, że warto mieć klasę, rozdział poświęcony prezencji i rozdział o lekcjach eleganckiego stylu życia. Trochę w tym wszystkim można odnaleźć powtórek ze wcześniejszych tomów. Niektóre rzeczy mnie trochę śmieszyły, bo nie przywiązuję do nich w ogóle uwagi. Przykładowo w tabelce po stronie „kobieta z klasą” znalazłam sformułowanie „jest starannie uczesana”, a po stronie „kobieta bez klasy”, przeczytałam: „ma brudne włosy”. Otóż włosy myję codziennie, ale ani ich nie suszę, ani nie układam. Przeczesuje palcami, albo grzebieniem, idę spać i wszystko. Uważam też, że nie mówię ładnym językiem („kobieta z klasą”), ale też nie jest to zupełnie język prymitywny („kobieta bez klasy”). Nota bene w dalszej części książki, autorka radzi jak wypracować dobry styl mówienia między innymi należy pochłaniać książki (pochłaniam). I niestety garbię się („kobieta bez klasy”) i nie dbam o poprawną postawę („kobieta z klasą”). Ciekawy jest podział autorki książki na aktorów i aktorki z klasą obecnie i kiedyś oraz podanie wzorców literackich. 


W rozdziale „prezencja” mowa jest o ubraniach i zasadach ich kupna czy doboru. Jeszcze raz Jennifer L. Scott powtarza, że w domu nosi wieczorem to, co nosiła w ciągu dnia. W kuchni na wierzch zakłada fartuch. Nie nosi więc dresów (też jestem ich przeciwniczką), a jedynie to, co ma w szafie. Podkreśla, że to jedynie dziesięć rzeczy. Mówicie, co chcecie, ale ja po powrocie do domu muszę założyć świeżą koszulkę czy sukienkę, a nie paradować w tej, którą miałam przez wiele godzin na sobie w pracy. Prawda jest również taka, że chodzę w tym, co mam. Nie oszczędzam pieniędzy na drogie ubrania, bo nie widzę w tym sensu. Na podstawie tego, co w szafie (a nie jest tego wiele), dobieram i łączę w zależności od pór roku. Autorka powtarza swój sposób na wypracowanie własnego stylu, który poznałam już w pierwszej części. Zasada przewodnia to jak najmniej ubrań w szafie, podział na podstawowe i eleganckie, dodatki (apaszki, szale, buty, torebki, biżuteria). Autorka ma również uwagi w sprawie noszenia szlafroków i jak ubrać się stosownie do okazji. Ponownie radzi jak dbać o swoją urodę: paznokcie, brwi, włosy, makijaż. Dalej czytamy o dobrych manierach, przyjmowaniu gości i zachowaniach w miejscach publicznych.


Autorka podkreśla, że wszyscy możemy żyć elegancko, z klasą, z poszanowanie kultury i manier. Każdy może się zmieniać, doświadczać czegoś nowego, kształtować nawyki. To jednak zależy od naszego nastawienia do życia. Nienaganne maniery i dystynkcja to cechy, które kobieta może w sobie kształtować niezależnie od zawartości pieniędzy i zdania krewnych. Należy jednak zmienić przede wszystkim sposób myślenia i uwolnić energię. 

Po raz kolejny Jennifer L. Scott przypomina zasady, jakimi kierowała się Madame Chic i francuski okres w swoim życiu. O ile jestem pewna, że Madame Chic jest kobietą z klasą, o tyle po przeczytaniu trzech książek - poradników, nie jestem przemóc się, aby powiedzieć tego samego o autorce. Do tej pory spotkałam w swoim życiu kobiety, które chciały być kobietą z klasą (typ „ą” i „ę” jak ja to nazywam). Nie wiem jakby się starły, nigdy tej klasy nie będą miały. Siano z butów. Spotkałam jednak także kobiety, które ów wdzięk, czar i klasę mają w sobie. Rzeczywiście widać to w sposobie zachowania, gestach, w postawie, w ruchach i podczas rozmowy, ale jest to u nich naturalne. Tak jakby z tym czymś się urodziły. Bardzo łatwo jest stworzyć swój wizerunek na potrzeby bloga - poradnika. Jak naprawdę wygląda rzeczywistość i czy obecna Jennifer L. Scott to naturalna, zawsze uśmiechnięta i pełna optymizmu kobieta, tego absolutnie nie zweryfikuję.



Jennifer L. Scott, Szkoła wdzięku Madame Chic. Jak być damą w każdej sytuacji?, Wydawnictwo Literackie, wydanie 2016, przekład Agnieszka Kuc, seria: Madame Chic, tom 3,  okładka miękka ze skrzydełkami, stron 242.

Susan Mallery, Dosięgnąć gwiazd.

$
0
0


Dość niedawno czytałam Trzy siostry Susan Mallery, tom 2 serii Blackberry Island. Dosięgnąć gwiazd to tom trzeci i jedynie Andi z poprzedniej powieści tak na dłużej tu występuje. Nic w tym dziwnego, bowiem tym razem bliżej poznałam Ninę Wentworth i jej rodzinę. Nina od paru miesięcy pracuje, jako pielęgniarka w przychodni pediatrycznej Andi, którą urządziła na parterze swojego wiktoriańskiego domu. 

Nina ma trzydzieści lat i nigdy nie wyjechała z wyspy. Mieszka z matką Bonnie i jej partnerką Bertie. Bonnie urodziła Ninę mając zaledwie szesnaście lat. Siostra Niny, Averil, przyszła na świat parę lat później, a ojciec opuścił Bonnie, gdy dziewczynki były małe. Bonnie prowadziła sklep z antykami, toteż od czasu do czasu poróżowała po kraju w poszukiwaniu zdobyczy. Nie brała przy tym pod uwagę potrzeb dziewczynek, ani roku szkolnego. Gdy Nina miała dwanaście lat, po raz pierwszy została w domu sama z dziewięcioletnią siostra pod opieką. Po latach sama uważała, że to cud, że opieka społeczna nie zabrała ich od matki. Od dziesięciu lat Bonnie była w związku z Bertie, która potrafiła rozsądnie przekonywać partnerkę w podejmowaniu decyzji. Bonnie, bowiem zachowywała się jak dziecko, ciągle kapryśna i nieodpowiedzialna. To na Ninie spoczywa utrzymanie domu i załatwianie wszystkich spraw rodzinnych. Antykwariat nie przynosił dochodów, a kolejno zatrudniane przez Bonnie osoby, zawodziły. Tym razem Bonnie i Bertie ponownie są w kilkutygodniowej podróży po Stanach, a na głowie Niny znalazł się sklep, przeciekający dach oraz niezapowiedziany przyjazd siostry, która w rodzinnym domu pojawiła się bez męża. 


Nina jest wewnętrznie rozbita. Cieszy się z wykonywanej pracy, ale jej marzeniem było zostać lekarzem. Plany związane z wyborem zawodu, tak jak i z życiem prywatnym u boku Dylana Harringtona, nie powiodły się. Wszystko poświęciła dla dobra matki i Averil. Postępowanie rodzicielki przyprawia ją o nieustający ból głowy, a z siostrą nie potrafi się od lat porozumieć. W dodatku Dylan wrócił na wyspę, aby przejąć klinikę po swoim ojcu, a w życiu Niny pojawia się również młodszy Kyle, pilot myśliwców, który zakochał się w niej jeszcze, jako dzieciak. 


Mimo pojawienia się na horyzoncie aż dwóch mężczyzn, to jednak relacje między kobietami są tu ważniejsze. Poszukiwania wewnętrzne Averil mają jak najzupełniej sens. Kobieta zawsze ma wybór. Nina również parokrotnie przed nim wielokrotnie stała. To jedynie od niej zależy jak spędzi resztę życia: na realizacji pragnień czy na użalaniu się, że wszystko poświeciło się dla kogoś. Elementami pozytywnie zaskakującymi jest przygarnięty pies Penny, nowa pracownica w sklepie z antykami – Cindy i perspektywy Niny. Kwestia z obrazem dość ciekawie i prawdopodobnie zarysowana.

To nie jest zbyt ekscytująca powieść, ale porusza ważne kwestie relacji rodzinnych. Kwestię miłosnego trójkąta pozostawiam do samodzielnego rozważenia. Dla mnie Nina tu za wiele nie myśli głową. Całym sercem jestem jednak po stronie Dylana. Rozczulające jest to, jak opiekował się Niną podczas choroby. Dosięgnąć gwiazd to dobra powieść obyczajowa, ze szczęśliwym zakończeniem.  Za to też lubię książki Susan Mallery. Takie „życiówki”.



Susan Mallery, Dosięgnąć gwiazd, wydawnictwo HarperCollins, wydanie 2016, tytuł oryginalny: Evening Stars,  seria: Blackberry Island, tom 3, przekład: Natalia Kamińska-Matysiak, oprawa miękka, stron 352.

* TRZY SIOSTRY
więcej o serii TU

Stosy lipcowe.

$
0
0
z 15 lipca 2016
okładkami
Elle Kennedy - Od Zysk i S-ka
Madame Chic - od Wydawnictwa Literackiego
Laurens i Deveraux oraz Julia Quinn - zakupy własne
Tru - od Media Rodzina
Władysław Teodor Benda - od Universitas
Co robią narzędzia - od Naszej Księgarni , ale to było w stosie czerwcowym 



z 23 lipca 2016
grzbietami
Władca Północy - od Zysk i S-ka
Tajemnice Amy Snow - od Czarnej Owcy
Żona plantatora herbaty i Dosięgnąć gwiazd - od HarperCollins
Po północy - zakup kioskowy własny
Jesienne zauroczenie Kleypas - zakup własny



z 28 lipca 2016
okładkami

Marianna od wydawnictwa Czwarta Strona
Laurens, Jio, Freethy, Palmer - zakupy własne



        Ostatnio pojawiają się w komentarzach czy w mailach pytania, dlaczego takie książki? Przyczyniała się do tego biografia Jane Austen autorstwa Anny Przedpełskiej - Trzeciakowskiej; to, że ciągle czytałam w opiniach dotyczących romansów same bzdety oraz - po części - to, że od początku kwietnia codziennie siedzę w tym, co nie tak dawno czytałam sobie w domu. Obecnie tak się dzieje, że swoje książki wynoszę do pracy, bo są tam mi potrzebne. Uwielbiam pracować ze starymi książkami, przeglądać stare gazety (teraz już praktycznie wszystko jest zdigitalizowane), czytać o dawnych rodach, powiązaniach, sztuce i kulturze XIX wieku, szukać, szperać, pisać ... To niesamowite doświadczenie i powiększanie swojego zasobu wiedzy. Robię to jednak praktycznie przez osiem godzin dziennie, a po powrocie umysł powinien się zregenerować, nabrać świeżości i nowej perspektywy na to, co tam robiłam w pracy. A mimo wszystko ciągle łaknę książek, a pisanie o nich - obecnie jeszcze - sprawia mi kolejną wielką przyjemność :) 



Pozdrawiam urlopowo :) 

Dinah Jefferies, Żona plantatora herbaty.

$
0
0


Dziewiętnastoletnia Gwendolyn Hooper parę tygodni temu poślubiła przystojnego trzydziestoparoletniego wdowca Laurence’a. Wyjeżdża z Gloucester, aby zamieszkać z mężem na Cejlonie (od 1972 roku Sri Lance), wyspie na Oceanie Indyjskim na południowy wschód od wybrzeży Indii. To samotna wyprawa, bowiem Laurence przybył na Cejlon znacznie wcześniej, a kochana kuzynka Fran nie mogła Gwen towarzyszyć. Jeszcze na statku Gwen poznaje Syngaleza, Savi’ego Ravasinghe, który w Kolombo pomaga jej przetrwać pierwsze chwile i szczęśliwie kieruje do Galle Face Hotel. 

Młoda kobieta zauroczona jest plantacją należącą do męża. Z biegiem dni powoli zaczyna dostosowywać się do nowych warunków i trybu życia. Poznaje Anglików Florence i Gregory’ego i Amerykankę Christinę mającą słabość do jej męża. Gwen czuje także, że Laurence zaczyna się od niej oddalać. Nie wie, w czym tkwi przyczyna. Pewnego dnia jednak dzięki psom odkrywa grób Thomasa Benjamina, a potem dowiaduje się o Caroline. Pragnie poznać całą historię, ale Laurence zdradza jej jedynie elementy. Gwen zaczyna czuć się rozczarowana. Jedynym pocieszeniem okazuje się wizyta w posiadłości kuzynki Fran. Niezbyt miłym zaskoczeniem okazuje się pojawienie również siostry Laurence’a, Verity, której zaborcze, złośliwe zachowanie nie należy do najwłaściwszych. Izolacja Gwen staje się coraz bardziej dotkliwsza. W dodatku nie jest do końca przekonana, co tak właściwie zdarzyło się na balu między nią a artystą Savim Ravasinghe. Nie jest również świadoma przyczyn istniejących animozji między Laurencem, a Savim. Jedyną pomoc uzyskuje od starszej służącej Naveeny. Obydwie przez lata będą ukrywać prawdę.


Żona plantatora herbaty to powieść, która przesycona jest zapachami roślin. Autorka sugestywnie i plastycznie odtwarza atmosferę lat 20. i 30. XX wieku na Cejlonie: krajobrazy, klimat, zgiełk miasta, głosy natury na prowincji. Skrzętnie przedstawia stosunek Brytyjczyków do mieszkańców Cejlonu, drastyczną różnicę w poziomie życia, wewnętrzne podziały między służbą pracującą w domu, a zwykłymi robotnikami, obowiązujące zasady, uprzedzenia rasowe, przemoc wobec pracowników i niepokoje polityczne. W fikcyjną fabułę zręcznie wplata fakty, tak jak czarny czwartek na giełdzie nowojorskiej, prawdziwą nazwę herbaty Lipton, rolę reklamy w gazetach końca lat 20. XX wieku. Warto nadmienić, że początkową inspiracją dla dalszych poszukiwań autorki, stały się wspomnienia jej teściowej obejmujące lata jej dzieciństwa w Birmie i Indiach.


Przede wszystkim jednak powieść porusza problem koloru skóry i możliwość urodzenia dziecka o ciemnej karnacji spłodzonego przez białych rodziców. Autorka w posłowie przypomina również głośną sprawę Sandry Laing, która w roku 1955 urodziła się w rodzinie białych Afrykanerów w RPA. Jej rodzice należeli do partii popierającej politykę apartheidu, a dziadkowie też byli biali. Sandra urodziła się z czarną skórą, charakterystycznymi rysami i kręconymi włosami. Z medycznego punktu widzenia jest to możliwe, podobnie jak urodzenie bliźniąt o odmiennym kolorze skóry. Nie wiem czy pamiętacie, ale kwestia ta również poruszana była w serialu „Chirurdzy” lub „Ostry dyżur”.  Należałoby wniknąć w badania genetyczne. Doczytałam się również, że w 2010 roku w Londynie urodziło się białe dziecko mające czarnoskórych rodziców. Lekarze stwierdzili, że dziewczynka na pewno nie jest albinoską. Jej rodzice nie posiadali żadnych korzeni mieszanych. Z kolei w 2005 roku Brytyjka Kylie Hodgson została mamą bliźniaczek, z których jedno dziecko było białe, a drugie czarne.[1]Eksperci twierdzą, że bliźnięta o wyraźnie różnym kolorze skóry zdarzają się raz na milion urodzeń. Narodziny dwukolorowych bliźniąt zdarzają się, kiedy matka i ojciec sami mieli "mieszanych rodziców". Dzieci odziedziczyły odrębne geny odpowiedzialne za kolor skóry.

Fabuła powieści rozciągnięta została na przestrzeni kilku lat. Gwen nie może pogodzić się z ciągle krwawiącym sercem. Ból staje się nie do zniesienia, ciężar winy dławi i przytłacza Gwen. Ukryć, aby ratować. Znaleźć w sobie siłę, aby dojrzeć i żyć. To powieść o konsekwencjach podjętych katastrofalnych decyzji mających wpływ na małżeństwo Hooper’ów, która wzbudza w czytelniku wiele emocji. Warto.

Dinah Jefferies, Żona plantatora herbaty,wydawnictwo HarperCollins, wydanie 2016, tytuł oryginalny: The Tea Planter's Wife, tłumaczenie: Hanna Hessenmüller, okładka miękka, stron 478.
 

http://www.dinahjefferies.com/

Magdalena Wala, Marianna.

$
0
0


Marianna Magdaleny Wali to bardzo dobra powieść historyczna. Książkę można przyrównać do Fortuny i namiętności. Klątwy. Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk, choć osadzona jest w zupełnie odmiennym czasie i nie nawiązuje w stylu do ówczesnego języka. Chodzi mi o to, że obydwie powieści bardzo silnie powiązane są z historią Polski. To wielki atut, kiedy autorka potrafi tak skonstruować fabułę powieści, aby wpleść w nią bez zniekształceń wydarzenia historyczne, a obok osób fikcyjnych, prawdziwe imiona i nazwiska tych, którzy rzeczywiście istnieli. 

Marianna jako młodziutka dziewczyna ucieka z klasztoru i w męskim przebraniu walczy w powstaniu listopadowym. Po jego klęsce wraca do rodzinnego dworu położonego na Litwie, gdzie przed ojcem i służbą ukrywa ją matka. Marianna dowiaduje się, że dzięki rozsiewanym plotkom jej reputacja jest zszargana. Matka widzi dla niej jedynie dwa wyjścia: pierwszy to klasztor, a drugi – to szybkie zamążpójście. Kandydat już jest, w dodatku hrabia, wdowiec, syn przyjaciółki matki z lat szkolnych. Wszystko zostaje ułożone, tyle tylko, że przyszła panna młoda zupełnie nie zna oblubieńca nawet od strony wizualnej. Mimo to uciekając przed gniewem ojca i przeznaczonym jej przez niego losem, decyduje się nawet na zawarcie ślubu per procura. Wkrótce w Krakowie okazuje się, że jej mąż w ogóle nie wiedział o tym, że ma już nową żonę. Zastanawiające jest również poszukiwanie kandydatki dla Michała przez jego matkę daleko od miejsca zamieszkania. W dodatku – cóż za niespodzianka dla Marianny – nie jest jednak żoną numer dwa. Dziewczyna jest cierpliwa, waleczna i zniesie nawet zachowanie mrukliwego, aczkolwiek przystojnego, męża hrabiego Michała Sierawskiego. Nie ma zamiaru poddać się ani zrzędliwej ciotce Aleksandrze, ani jej córce Agnieszce, ani nawet swej dawnej klasztornej koleżance Klementynie Roszkowskiej czy Białej Damie. Chce poznać nie tylko męża, ale również przeszłość związaną ze śmiercią swoich poprzedniczek. Jest kobietą z charakterem: uparta, dumna i wie, czego chce. Żołnierska krew. 


Fabuła zarysowana jest w sposób interesujący. Mamy bajkową historię Kopciuszka, ale pokazaną bez lukru, a w sposób subtelny i delikatny. Przede wszystkim jednak autorka potrafiła znakomicie odtworzyć życie codzienne arystokracji i objaśnić obowiązujące konwenanse. Przyjrzyjmy się biletom wizytowym. Czytelnik dowie się: jak powinien brzmieć prawidłowo skonstruowany zapis; dlaczego adres widniał jedynie na wizytówkach zostawianych przez kobiety w sklepach; dlaczego dopisywano na biletach dzień tygodnia; dlaczego zostawiano bilety wizytowe podczas nieobecności państwa i co oznaczało zagięcie rogu biletu (zagięcie prawego i odmiennie - lewego, oznaczało zupełnie co innego). Autorka przedstawia też formy kojarzenia małżeństw, jak wyglądało ówczesne podróżowanie, obowiązującą modę i zwraca uwagę nawet na trzymanie przez damy chusteczki i ich rodzaje. Z drugiej strony poznać można życie i funkcjonowanie dużego dworu; nowinki techniczne w pałacu; kiedy składano i jak wyglądały kurtuazyjne wizyty; dlaczego kobiety same nie chodziły do kawiarni i cyrku; jak wyglądały przygotowania do balu.  To jedynie wybrane elementy z powieści, ale zapewniam, że autorka opisuje wszystko w sposób rzetelny i zgodny z rzeczywistością. Przejścia są łagodne i czytelnik absolutnie nie będzie wiedział, kiedy zaczyna czerpać wiedzę z powieści. 

Antonina Tomaszewska, MNK

Chciałabym Wam również zwrócić uwagę na główną inspirację Magdaleny Wali, jaką czerpała w pracy nad powieścią. Stały się nią losy kobiet walczących w powstaniu listopadowym. Na podstawie ich biografii autorka wymyśliła wątek powstańczy powieściowej Marianny. Jedną z postaci historycznych była Antonina Tomaszewska (1814-1883), która uczestniczyła w powstaniu na Żmudzi. Wywodziła się z rodziny szlacheckiej o bogatej tradycji patriotycznej. Uczyła się u sióstr benedyktynek w szkole przy klasztorze w Krożach. W chwili wybuchu powstania miała jedynie 16 lat. Opuściła klasztor i od razu przystąpiła do oddziałów powstańczych. Nauczyła się jazdy konnej i posługiwania się lancą. Oprócz zwykłej broni, dla bezpieczeństwa nosiła przy sobie sztylet. Bezpośrednim impulsem decydującym o przystąpieniu Antoniny do powstania był przykład Emilii Plater. W bitwie pod Mankuniami Antonina Tomaszewska wykazała się męstwem, brawurą i zdecydowaniem. Oddziały polskie zagrożone były przez jazdę czerkieską, przeciw której wysłano kawalerię żmudzką. Czerkiesi zostali rozgromieni.Za zasługi w bitwach pod Szawlami i Powendeniami, mianowana została na stopień podporucznika. Po ewakuacji wojsk, pierwsze lata spędziła na emigracji ukrywając się pod nazwiskiem Pruszyńska. Wyszła za mąż za polskiego oficera Wierzbickiego. Wróciła do kraju po 26 latach emigracji i zamieszkała z dziećmi w majątku męża pod Płockiem. 


Drugą kobietą, w której biogramie odnaleźć można losy powieściowej Marianny, jest Józefa Rostkowska (1784-1896). Pierwszym jej mężem był niejaki Kulczycki, uczestnik kampanii 1812 roku i powstania listopadowego, w którym prawdopodobnie zginął. Józefa w okresie powstania wstąpiła do służby wojskowej pod pseudonimem Józef Kulczycki, jako młodszy felczer. Występuje, jako mężczyzna we wszystkich dokumentach z 1831 roku. Awansowała na starszego felczera i poznała swego przyszłego męża porucznika Daniela Rostkowskiego.Brała udział w bitwach pod Białołęką, Grochowem, Wawrem i Dębem Wielkim, Liwem, Jędrzejowem, Ostrołęką, Wolą i w obronie Warszawy oraz w potyczkach pod Rudzienkiem i Zimnowodą. W bitwie pod Grochowem została dwukrotnie ranna.Za udział w walkach na Woli została 15 IX 1831 odznaczona Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari. Jej dalsze koleje życia również należą do ciekawych. Warto się bliżej zapoznać. Z pierwszego małżeństwa z Kluczyckim miała syna i córkę, zmarłych przed 1896 rokiem, drugie pozostało bezdzietne. W prasie francuskiej podawano, że była matką 15 dzieci: 12 chłopców i 3 dziewcząt. Jeżeli tak było, to wszystkie dzieci przeżyła.

Barbara Bronisława Czarnowska
Wspomnieć należy również o Barbarze Czarnowskiej (1810-1891), która pochodziła z niezamożnej rodziny szlacheckiej. 18 kwietnia 1831 roku dziewiętnastolatka, przebrana za mężczyznę, w mundurze i z obciętymi włosami, zgłosiła się na ochotnika do obozu wojskowego na Pradze. Panna Czarnowska służyłaby w wojsku, jako chłopiec, gdyby major Tyszko, pod granatowym mundurem wojskowym z pąsowym kołnierzem i wyłogami oraz rogatywką nie rozpoznał kobiety. Na wieczornym apelu, przed frontem całego pułku, ogłosił, iż „Bronisława Czarnowska mianowana została kadetem 1. Pułku Jazdy Augustowskiej”.[1]6 i 7 września uczestniczyła w obronie Warszawy między rogatkami jerozolimską i wolską. 3 października 1831 roku została odznaczona Krzyżem Srebrnym Orderu wojennego Virtuti Militari. W 1836 roku wyszła za mąż za wdowca Kazimierza Zakrzewskiego, właściciela majątku we wsi Żaby pod Błoniem. W 1841 roku owdowiała, wyszła ponownie za mąż za Stanisława Żbikowskiego i zamieszkała w kamienicy na Starym Rynku w Warszawie. Słynęła z dobroczynności. Pod koniec życia mając około 80 lat, napisała mały pamiętnik, w którym opisała swą służbę wojskową.

Warto zapoznać się z biografiami zapomnianych cichych bohaterek powstania listopadowego. Nie były to markietanki, ale kobiety-żołnierze. Magdalena Wala wymienia je w powieści z imienia i nazwiska (m.in. również Emilię Plater, Wilhelminę Kasprowiczównę[2]). Na uwagę zasługuje także wplecenie w fabułę książki rzeczywistych osób: tak jak Zofii Arturowej Potockiej (1790-1879), wielkiej filantropki. W powieści poznajemy ją tuż po śmierci męża Artura Stanisława Potockiego (1787-1832). Marianna zresztą skoligacona jest przez matkę z rodziną Krasińskich. Jej rodzicielka to Eliza z domu Krasińska, która wyszła za mąż z miłości za hulakę i hazardzistę pana Pawłowskiego. Popełniła mezalians, nie była posłuszna rodzicom, ojciec po przekazaniu Pawłowskiemu posagowego dworu w Różance wyrzekł się córki, a z mężowskiego uczucia nic nie pozostało. Eliza jest w powieści osobą fikcyjną i odgrywa rolę córki rzeczywistego Kazimierza Krasińskiego (1725-1802), który z kolei miał faktycznie córkę Elżbietę późniejszą Jarczewską (1791-1832), notabene pisarkę. W powieści owa Elżbieta odgrywa ciotkę Marianny. Autorka w posłowie pisze jednak, że powieściowa Eliza to nie owa Elżbieta. Zwracam jednak uwagę czytelnika, że imię Elżbieta często zdrobniano na Eliza. Było tak w przypadku Elżbiety z Branickich Zygmuntowej Krasińskiej. Elżbieta to również teściowa Marianny, a Elżunia to z kolei pasierbica. Rzeczywiście jednak to samo imię wielokrotnie powtarzało się w rodzinie. 

Pałac w Podgórkach wybudowany w I połowie XVIII wieku istnieje, ale ten powieściowy pochodzi z XVII wieku i nie wiem jednak nawet z opisu jaki autorka miała na myśli. Obecnie to własność prywatna.  Jest również Różanka (obecnie na Białorusi), w której był pałac.[3]Zaznaczam jednak, że to moje własne poszukiwania i domysły. Zawsze można jednak pozyskać nową wiedzę. Powieściowy dwór w Różance był skromny i drewniany. Nazwisko Sierawskich jest herbowe. Warte podkreślenia jest również wymienienie zarówno rzeczywistych tytułów jak i autorów książek, które Marianna czytała lub do których zaglądała. 

Biorąc pod uwagę tło obyczajowe, historyczne, kulturowe i społeczne Marianna Magdaleny Wali to powieść dopracowana w szczegółach. Z kolei fabuła jest zajmująca i z zaskakującym, aczkolwiek na miarę XIX wieku rozstrzygnięciem. Gdzieś w tym wszystkim jest jeszcze miejsce na miłość. Warto.


[1]Źródło: http://www.warszawa.pl/ramka/?l=Encyklopedia_Warszawy/Historia/Dzieje_miasta/Warszawa_1795-1914/65,3439,2,1,0,0-Kobieta_Kawaler.html 
[2] Polki w roku 1831, [w:] Listopadówka ziemi lubelskiej. W 77ą rocznicę listopadowego powstania 1830 31 roku, Lublin, 29 listopada 1907, s. 10-11.  http://bc.wbp.lublin.pl/Content/24107/25269_CZAS-794c_Listopadowka-Ziemi-Lubelskiej--W-77-a-rocznice-Lis_0000.pdf 
[3] O tymże pałacu można poczytać tu: http://eksploratorzy.com.pl/viewtopic.php?f=134&t=5235 


Magdalena Wala, Marianna, wydawnictwo Czwarta Strona, wydanie 2016, okładka miękka, stron 328.

Magdalena Wala- Absolwentka historii na Uniwersytecie Śląskim. Nauczycielka z powołania, za punkt honoru uznaje wtłoczenie do głów młodego pokolenia możliwie największej wiedzy o przeszłości naszej ojczyzny i otaczającego ją świata. Etatowa podróżniczka wścibiająca swój nos wszędzie tam, gdzie można znaleźć jakiekolwiek zabytki – od wysokich wież monumentalnych katedr po omszałe lochy starych, rozpadających się zamczysk. Prywatnie właścicielka szalonego psa – golden retrievera, który wyprowadza ją na spacery, zapewniając zdrową dawkę gimnastyki. Książkoholiczka bez szansy na wyleczenie z nasilającego się nałogu. W wolnych chwilach pisze, czerpiąc inspirację z nieprzebranego świata swojej wyobraźni.


Dla zainteresowanych wybrana lektura:
  • Barańska Anna, Kobiety w powstaniu listopadowym 1830-1831, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1998.
  • Jarmoszko Stanisław, Korczak Michał, Od samarytanek do kobiet‑żołnierzy, Wojsko i Wychowanie, Warszawa 2000.
  • Liszewscy Ewa i Bogumił - Antonina Tomaszewska - porucznik jazdy żmudzkiej, [w:] "Kurier Wileński" z dnia 8.01.2010. oraz http://gpcodziennie.pl/1879-kobieta-bohater.html#.V6m07zV_TzA
  • Musielak Henri, Niezwykłe dzieje Józefy Rostkowskiej, [w:] "Życie Warszawy" z dnia 20-21.07.1996.
  • Nadolski Artur, Z szablą na Moskala. Barbara Czarnowska (1810–1891) – żołnierz Powstania Listopadowego, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2011.
  • Wawrzykowska‑Wierciochowa Dioniza, Sercem i orężem ojczyźnie służyły. Emilia Plater i inne uczestniczki powstania listopadowego 1830 – 1831, MON, Warszawa 1992.
  • Wróblewska M., Działalność społeczna i kulturalna Zofii Potockiej, [w:] Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2007, Prace Historyczne, z. 134, s. 55-64. /dostępnewww.ejournals.eu/ 
  • O biletach wizytowych: http://www.czasemancypantek.pl/w-salonie/etykieta/105-bilety-wizytowe ; http://www.lisak.net.pl/blog/?p=348 .
  • http://www.ipsb.nina.gov.pl/index.php/a/jozefa-rostkowska

Tracy Rees, Tajemnice Amy Snow.

$
0
0


Posiadłość Hatville zamieszkuje, bogata, arystokratyczna rodzina Vennaway, składająca się z trzech osób. To małżeństwo Vennaway i ich ośmioletnia córka Aurelia. Pewnego styczniowego wieczoru roku 1831, Aurelia nudziła się w towarzystwie dorosłych na tyle, że postanowiła bez opieki pospacerować wokół rezydencji. Niedaleko pałacu znalazła nagie, płaczące i sine niemowlę. Zabrawszy maleństwo szybko powróciła do domu, aby tam w salonie wywołać niemały skandal. Wbrew rodzicom, Aurelia postawiła na swoim i zatrzymała znalezione dziecko. Dziewczynkę nazwała Amy Snow. W ciągu kolejnych lat Amy zajmowała się na zmianę służba. Czasami wieczorami przychodziła do niej Aurelia i czytała jej książki przed snem. Przez wiele lat Amy nie widziała w ogóle właścicieli majątku. Pierwsze spotkanie z lady Vennaway nie należało do zbyt przyjemnych, a Amy Snow zaczęła rozumieć swoje nędzne położenie względem Aurelii. Mimo to dziewczynka nadal była towarzyszką zabaw i nauki rozpieszczonej jedynaczki. Gdy Aurelia miała przeszło dwadzieścia lat okazało się, że jej serce jest chore i słabe. Plany Vennaway‘ów wydania jej za mąż  i doczekania się wnuka – dziedzica stały się jedynie mrzonkami. Tymczasem Amy stała się jej towarzyszką, przyjaciółką i z czasem pielęgniarką.  Aurelia chciała jednak czegoś w życiu jeszcze dokonać i ku rozpaczy rodziców i Amy wyjechała w kilkumiesięczną podróż, która niebawem znacznie się przedłuży.


Konsekwencje wyborów Aurelii po jej śmierci, będą miały wpływ na losy Amy Snow. Młoda kobieta postanowiła, bowiem zdradzić Amy swój największy sekret, ale droga do rozwiązania zagadki jest kręta i długa. Amy po śmierci Aurelii opuszcza Hatville i udaje się w podróż prowadzącą według wskazówek pozostawionych w kolejno otrzymywanych listach. To tak jakby Aurelia wywierała wpływ na życie Amy nawet zza grobu. Snow ma możliwość poznać nie tylko inne rejony kraju, ale również zawiązać przyjaźnie. Czasem buntuje się przeciw kolejnym spełnieniem życzenia zmarłej Aurelii. Czuje, że robi coś kosztem swojego szczęścia. Świadoma jest jednak, że nie zazna wewnętrznego spokoju, dopóki nie dotrze do celu, nie zakończy podróży, nie pozna sekretu Aurelii. 


Tajemnica Amy Snow to ten rodzaj powieści, który podczas lektury wymaga spokoju i czasu. Opowieść poznajemy z punktu widzenia Amy Snow, która w myślach powraca do przeszłości, a jednocześnie rozpoczyna niezwykłą podróż pełną tajemnic i zagadek. W pewnym momencie domyśla się już, o co może chodzić Aurelii, ale nadal nie ma pewności. Jednym słowem autorka w jakieś ¾ powieści zdradza zakończenie i dla czytelnika nie ma już w tym zakresie żadnej niespodzianki. Niektórzy czytelnicy mogą to uznać za czytelniczą porażkę. Wydaje mi się jednak, że Tracy Rees przede wszystkim chciała skupić się na wewnętrznym dojrzewaniu Amy, na jej rozwijaniu skrzydeł, umacnianiu pozycji, jako kobiety w wiktoriańskiej Anglii, zbadaniu jej zdolności do poświęceń, poziomu lojalności. Aurelia pozwala Amy poznać świat, salony, towarzystwo wyższych sfer. Pokazuje jej, że ma wybór, zarówno jeśli chodzi o tryb życia i środowisko, jak i mężczyzny. Zachowanie Henry’ego Meada, niestabilnego w podejmowaniu decyzji, może denerwować. W pewnym momencie pomyślałam nawet, że nie wydaje się szczery w swoich deklaracjach. Autorka nie tworzy jednak męskiego ideału, a pan Garland na pewno nie jest jego ucieleśnieniem.   


Tracy Rees napisała powieść, która pokazuje bohaterów przede wszystkim od strony warstwy psychologicznej. Przedstawia bunt Aurelii względem postępowania rodziców; charakteryzuje arystokratyczną wyniosłość, ale i wewnętrzną rozpacz, jako kobiety, lady Vennaway oraz wewnętrzny rozwój siedemnastoletniej Amy Snow. To książka podkreślająca kobietę jako silną jednostkę, która może poradzić sobie z przeciwnościami (lady Vennaway mimo tego, co doświadczyła w życiu; kucharka Cook, która była pewna, że mimo gróźb nie zostałaby zwolniona; Aurelia, która zawsze stawiała na swoim; w końcu Amy, której życie było pasmem upokorzeń, a mimo znalazła w sobie siłę). Jednocześnie autorka podkreśla, że wiktoriańska kobieta miała być posłuszna względem męża. To w mężczyźnie powinna znajdować oparcie, choć niekoniecznie nadawałby się do tego (pan Garland, Henry Mead, Robin – każdy z nich ma jakieś wady). Wszystko w tej historii jest wspaniale zawiązane i w rezultacie czytelnik czuje się usatysfakcjonowany. O ile oczywiście zrozumie intencje autorki.



Tracy Rees, Tajemnice Amy Snow, wydawnictwo Czarna Owca, wydanie 2016, tytuł oryginalny: Amy Snow, przekład Tomasz Wyżyński, okładka miękka, stron 504.


Tracy Rees urodziła się i mieszka w południowej Walii. Ukończyła Uniwersytet Cambridge i zanim została pisarką, przez osiem lat pracowała w wydawnictwie. Równolegle realizowała się, pracując jako terapeutka. kiedy postanowiła spróbować innego zajęcia i napisała książkę, od razu osiągnęła sukces - jej powieść otrzymała pierwszą nagrodę w konkursie "Search for a Bestseller" popularnego w Wielkiej Brytanii klubu książki.
 
Viewing all 1264 articles
Browse latest View live