Quantcast
Channel: Słowem Malowane
Viewing all 1264 articles
Browse latest View live

Janina Lesiak, Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej.

$
0
0



Pomimo tego, że znam realia życia codziennego w przeszłości, co więcej uwielbiam przeszłość, to nadal jednak coś we mnie się burzy, gdy czytam o sytuacji kobiet wywodzących się z możnych rodów. Córkami handlowano (bo inaczej nie można tego nazwać), w polityce były kartą przetargową, ważne były korzystne mariaże, zabezpieczenie granic i układów. Potem zaś główną rolą kobiety było wydawanie na świat potomstwa, najlepiej synów, dziedziców i spadkobierców. O brak dzieci w małżeństwie oczywiście obwiniano jedynie kobiety. Upokarzane, często czujące wstręt do wypełniania małżeńskich powinności, wplątane w małżeństwa bez miłości i bez namiętności, niejednokrotnie czujące odrazę do małżonka, nieznajdujące w nim nawet jedynie przyjaciela, utrudzone licznymi porodami i poronieniami, żyły w pewnego rodzaju kokonie i zamkniętej klatce, z której nie było drogi ucieczki. Jedynym wybawieniem w takiej sytuacji była zawsze śmierć.  

Janina Lesiak w krótkiej, ale bardzo melancholijnej powieści, przypomina postać żony Władysława IV (1595 – 1648), Cecylię Renatę Habsburżankę (16 lipiec 1611 – 24 marzec 1644). Robi to w sposób moim zdaniem znakomity. Podstawę powieści stanowią trzy ostatnie dni życia królowej, która otoczona jest przez swój fraucymer i odwiedzana przez podwładnych. Żywi widzą jedynie, jak królowa odchodzi i zaczyna majaczyć. Z perspektywy Cecylii Renaty wygląda to nieco inaczej. Jej myśli błądzą w przeszłości, wraca do minionych wydarzeń z życia (ślubu per procura, Iłży, ślubu, wesela, wyjazdu do Wiednia, narodzin dzieci, romansów męża); osób, których spotkała, przyjaciół i wrogów. Przy łożu królowej pojawiają się kobiety - jej orędowniczki lub z którymi była powiązana poprzez genealogię rodzinną, tyle, że one już dawno nie żyły (siostra Maria Anna, świekra Anndl, Elżbieta – żona Zygmunta Augusta, Elżbieta - „matka królów”, żona Kazimierza Jagiellończyka).  

Portret Cecylii Renaty, autor nieokreślony wg. F. Luyckxa, Muzeum Pałac w Wilanowie, fot. W. Holnicki. Źródło

Cała opowieść jaką snuje Janina Lesiak jest ściśle oparta na wydarzeniach historycznych. Oczywiście myśli królowej, to już hipotetyka, fantazjowanie, bo tego wiedzieć nie możemy. Znając jednak jej życie można jedynie wysnuć własne wnioski, spróbować odnaleźć jej uczucia w tych sytuacjach, w których się znalazła. 

Cecylia Renata była córką cesarza Ferdynanda II (1578 – 1637) i Marii Anny Bawarskiej (1551 – 1608), siostrą późniejszego cesarza Ferdynanda III (1608 -1657)[1]. Z tego małżeństwa pochodziło piętnaścioro dzieci[2]. Gdy miała niespełna pięć lat zmarła jej matka. Ojciec 4 lutego 1622 poślubił Eleonorę Gonzagę (1598 – 1655)[3], a macocha tak jak i pozostałe dzieci męża, tak i Cecylię otoczyła troskliwą opieką (Ferdynand II i Eleonora nie mieli dzieci). Cecylia odebrała staranne wykształcenie, swobodnie posługiwała się niemieckim, włoskim i łaciną (polskiego nigdy się nie nauczyła) oraz była gorliwą katoliczką. Gdy miała 15 lat po raz pierwszy spotkała Władysława, wówczas trzydziestojednoletniego mężczyznę. Sprawa małżeństwa stała się aktualna po elekcji Władysława na tron Polski. Na początku jednak rozważał inne kandydatki na żony. Liczyły się tu także jego ambicje polityczne wobec Szwecji. Fiaskiem zakończone plany spowodowały, że na powrót rozważył małżeństwo z Habsburżanką. Ferdynand II proponował Władysławowi rękę Cecylii Renaty z posagiem wynoszącym 100 tysięcy złotych i miał wypłacić zaległe posagi Anny i Konstancji, a syn z tego małżeństwa miałby dostać dziedzicznie księstwo opolsko - raciboskie. Nowy cesarz Ferdynand III nie oddał jednak księstwa, gdy urodził się Władysławowi i Cecylii Renacie syn (złamał więc umowę), a posagi zostały zapisane na dobrach w czeskim Trzeboniu. Kontrakt ślubu podpisano już 30 maja 1637. Habsburgowie pogwałcili także czas żałoby Cecylii Renaty po ojcu. Dyspensa papieża Urbana VIII zezwalająca na małżeństwo kuzynów (Cecylia była najbliższą siostrą cioteczną Władysława, mieli wspólną babkę arcyksiężną Marię Habsburżankę), dotarła 10 sierpnia 1637, wskutek czego 15 sierpnia 1637 roku w Wiedniu został zawarty ślub per procura. Króla reprezentował królewicz Jan Kazimierz. Ślub (12 września), koronacja (13 września) i wesele (trwało ponoć dwa tygodnie) miały miejsce w Warszawie (pierwszy raz poza Krakowem). 

Cecylia Renata, królowa Polski, by Peter Danckerts de Rij, 1643  Źródło

Orszak z dwudziestosześcioletnią Cecylią Renatą dotarł do Krakowa, ale Władysław IV spotkał się z nią dopiero 6 września na zamku w Iłży. Narzeczona nie podobała się w ogóle Władysławowi IV[4]. Miała podłużną twarz i duży, niezgrabny nos, fatalnie się czesała, spłaszczając włosy nad czołem, a pusząc je po bokach. Urodą nie zachwycała, w dodatku uchodziła w oczach króla za wyniosłą, zimną i sztywno trzymała się etykiety. Była jednak łagodna, dobra i lubiana przez otoczenie. Córka cesarza została niezbyt dobrze uposażona na skutek wydatków cesarskich poczynionych podczas wojny trzydziestoletniej. Poseł francuski, hrabia de Brégy pisał, że Cecylia przybywając do Polski nie miała ani porządnego powozu, ani nawet przyzwoitej bielizny[5].

 Władysław IV nie był cnotliwy i pobożny jak jego ojciec Zygmunt III. Miał liczne kochanki, z których najbardziej znaną była Jadwiga Łuszkowska, która urodziła królowi syna Władysława Konstantego Wazę. W 1637 roku poślubiła starostę mereckiego Jana Wypyskiego i została usunięta z dworu, ale Władysław IV często bywał potem w Mereczu[6].   

 Cecylia Renata nie wtrącała się jednak do polityki. Za to była wielbicielką polowań. Pożycie małżeńskie z królem nie należało do udanych. Na narodziny pierwszego dziecka w 1640 roku, król oczekiwał w komnacie obok rodzącej królowej narzekając na potworne bóle (cierpiał na podagrę, reumatyzm, kamicę nerkowa, potwornie tył i oczywiście załapał też kiłę). Cecylia Renata miała powstrzymywać się od krzyku i miała urodzić „po cichu”. Na świat przyszedł wówczas Zygmunt Kazimierz (zmarł w wieku 7 lat w 1647 roku).


Mimo narodzin chłopca stosunki między małżonkami nie poprawiły się. Królowa nie pociagała króla fizycznie. Król był zadłużony, chory i ciągle nie w humorze. Z kolei na dworze królewskim istniały podziały. Wrogo nastawiony wobec Cecylii Renaty był marszałek koronny Adam Kazanowski oraz bracia Denhoffowie. W dodatku Kacper Denhoff wojewoda sieradzki został marszałkiem jej dworu w roku 1639. Upokorzeń nie szczędziła jej również własna rodzina. Odczuła to zwłaszcza podczas pobytu we Wiedniu w roku 1638. Wyjazd miał przyczynić się do podreperowania zdrowia króla w Baden oraz politycznych pertraktacji z cesarzem. Wówczas para otrzymała niezbyt dobre komnaty w pałacu, a cesarz Ferdynand III i jego żona Maria Anna wyniośle podkreślali dzielącą ich przepaść. Stanisław Albrycht książę Radziwiłł pisze w swoim Pamiętniku:Cesarzowa wyszła na schody w otoczeniu fraucymeru i matron wielkiego rodu. Gdy weszły do komnaty, postawiono krzesła dla królowej Cecylii, królewny polskiej i cesarzowej. Ta prosi królowe Cecylię, by zajęła miejsce na krześle, owa wzbrania się, że nie usiądzie, jeśli równocześnie nie usiądą trzy matrony, małżonki polskich senatorów. Zdumiewa się cesarzowa i rozkazuje przynieść krzesła, a tym czasem przynagla prośbami królową Cecylię, aby dłużej nie stała, na co ta odpowiada: Taki jest szacunek senatorów dla króla i ich małżonek dla mnie, że choć cieszą się wolnością, otaczają swych panów najwyższą czcią. Wzajemnie my z królem, ceniąc sobie wielce ich posłuszeństwo, darzymy ich naszą miłością i nie okazujemy wyniosłości.[7]W dodatku Ferdynand III zaprosił siostrę do swego powozu, ale sam wbrew umowie, wsiadł pierwszy. Podczas jednej z uczt doszło także do bijatyki Kazanowskiego z marszałkiem koronnym Łukaszem Opalińskim. 

Królowa miała bardzo dobre kontakty z Karolem Ferdynandem[8], Janem Kazimierzem i Anną Katarzyną Konstancją[9]. Cecylia Renata przeżyła wyjazd do księstwa Neuburskiego tej ostatniej, bowiem bardzo się z nią zaprzyjaźniała. 


Cecylia Renata przyczyniła się do powiększenia galerii obrazów, chętnie oglądała przedstawienia teatralne, a nawet osobiście uczestniczyła w niektórych z nich. W 1637 roku miała przygotowywać choreografię do baletu z okazji koronacji Ferdynanda III[10]. To właśnie jedynie teatr i polowania łączyły Cecylię Renatę z Władysławem IV.

8 stycznia 1642 królowa urodziła córkę, Marię Annę Izabelę, ale dziecko zmarło po miesiącu. O ostatnich dniach królowej również dowiedzieć się można z Pamiętnika[11]księcia Radziwiłła. Donosi on, że królowa 15 marca przelękła się, kiedy dwa niedźwiedzie wyprowadzono na utarczkę z brytanami. Prawdopodobnie działo się to podczas polowania, choć poniżej cytowanym źródle jeszcze inaczej jest to widziane. Królowa miała uderzyć się w brzuch. W kolejnych dniach królowa słabła, miała powierzyć Ossolińskiemu opiekę nad słabym synem[12], a 23 marca miała według Albrechta Stanisława Radziwiłła urodzić wieczorem martwego syna z twarzą nieco nadżartą przez zgniliznę. Wiadomo, że była to córka. Nadworny medyk zapisał w swym dzienniku: Roku 1644 dnia 24 marca Najjaśniejsza Cecylia Renata, królowa Pani Polski, Moja Miłościwa, w Wilnie jadowitą obłożną gorączką złożona, nieżywą porodziła królewniczkę… W godzin trzy po świtaniu po tym nieszczęsnym porodzeniu z wielkim nabożeństwem Panu Bogu ducha oddała.[13]Z innego źródła: W zamku dzikiego niedźwiedzia  szczwano i już zdał się zadechły leżeć, aliści znowu ktoś krzyknie, że niedźwiedź ożył, porwała się Królowa nieostrożnie do okna, i wysadziwszy się zbytnie, zdłabiła płód którym ciężka była, i ztąd zaraz śmiertelna alteracja przypadła. Jedni mówią, że płód martwy, drudzy prawią, że dychający i ochrzczony wyszedł, a sama niespełna dwa dni przetrwawszy w dzień Wielkiego Czwartku skonała sakramentami opatrzona. Marność tego świata, śliskie a obłudne szczęście przed śmiercią przypominała, piękny przykład wysokiemu stanowi i domu Arcy Książąt Rakuzkich[14].Organizm królowej był już zakażony. Zmarła 24 marca w Wielki Czwartek, w Wilnie. Liczyła zaledwie 33 lata. 

O tych wszystkich wydarzeniach wspomina w powieści Janina Lesiak. Życie Cecylii Renaty ściśle podporządkowane było interesom rodziny. Potem jako królowa dbała o interesy polskie. Warto przeczytać Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej, bowiem Janina Lesiak opierając się na faktach historycznych wspaniale nakreśliła obraz kobiety - królowej, która tak naprawdę nigdy nie zaznała prawdziwej miłości. Z drugiej strony na uwagę zasługują opisy odwzorowujące ówczesny ubiór i etykietę dworską. Warto.


[7]Źródło: Pamiętniki Albrychta Stanisława X. Radziwiłła Kanclerza W. Litewskiego…tom 1, http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication?id=121316 (dostęp 28.02.2016). 
[8]Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_Ferdynand_Waza(dostęp 28.02.2016) 
[9]Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Katarzyna_Konstancja(dostęp 28.02.2016) 
[10]Źródło: http://www.wilanow-palac.art.pl/balety_krolowej_cecylii_renaty.html(dostęp 28.02.2016). 
[11]Źródło: Pamiętniki Albrychta Stanisława X. Radziwiłła Kanclerza W. Litewskiego… tom 2, s. 130 – 132. https://books.google.pl/books?id=Rz8uAAAAYAAJ&pg=PP5&hl=pl&source=gbs_selected_pages&cad=2#v=onepage&q&f=false(dostęp 28.02.2016). 
[12]Źródło: http://www.ipsb.nina.gov.pl/index.php/a/jerzy-ossolinski-h-topor(dostęp 28.02.2016). 
[13]Źródło: za: http://www.ruinyizamki.pl/poczet-zon/cecylia-renata1.htm(dostęp 26.02.2016), 
[14]Dyaryusz Kazimierza Filipa Obuchowicza, w: Pamiętniki historyczne do wyjaśnienia spraw publicznych w Polsce XVII w., wyd. M. Baliński, Wilno 1859, s. 1–46, tu: s. 12. Źródło: http://mazowsze.hist.pl/16/Kronika_Zamkowa/979/2012/35986/(dostęp 28.02.2016).


Janina Lesiak, Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej, wydawnictwo MG, wydanie 2016, oprawa twarda, stron 124. 



Opracowania dla zainteresowanych:
Fabiani B., W kręgu Wazów. Ludzie i obyczaje, Warszawa 2014.
Fabiani F., Na dworze Wazów w Warszawie, Warszawa 1998.
Fabiani B., Życie codzienne na Zamku Królewskim w epoce Wazów, Of.Wyd.Volumen, 1996. 
Wisner H., Władysław IV Waza, 1995.
Wisner H., Rzeczpospolita Wazów. Czasy Zygmunta III i Władysława IV, wyd. Nerition 2002.
Czapliński W., Władysław IV i jego czasy, Kraków 2008.
Ochmann -  Staniszewska S., Dynastia Wazów w Polsce, Warszawa 2007.
Wdowiszewski Z., Genealogia Jagiellonów i Domu Wazów w Polsce, Kraków 2005. 
Lileyko J.,Życie codzienne w Warszawie za Wazów, PIW, Warszawa 1984.
Dzięgielewski Jan, O tolerancję dla zdominowanych. Polityka wyznaniowa Rzeczpospolitej w latach panowania Władysława IV,  PWN, Warszawa 1986.
Żukowski J., Z majestatu pańskiego na śmiertelne mary: polskie i europejskie egzekwie królowej Cecylii Renaty (1644),  Kronika Zamkowa 1-2 (63-64), 79-125, 2012 (dostępny w internecie: http://mazowsze.hist.pl/16/Kronika_Zamkowa/979/2012/35986/)


Źródło drukowane:
Radziwiłł Albrycht Stanisław, Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 1–3, wyd. Adam Przyboś, Roman Żelewski, PIW, Warszawa 1980.



Luca Dotti, Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie.

$
0
0




Audrey w domu to rodzaj niezwyklej biografii Audrey Hepburn, za którą odpowiada jej drugi syn Luca Dotti (ur. 1970). To obraz kobiety, który powstał w umyśle dziecka, a potem dorosłego mężczyzny, na przestrzeni lat. To Audrey widziana od strony prywatnej, wobec tego czytelnik nie znajdzie tu opisów jej kariery zawodowej. Tytuły filmów, jakie są wspominane służą raczej pomocą Dottiemu w określeniu danych wydarzeń w przeszłości. Sam Dotti pisze, że: Nie znałem Audrey Hepburn. Jako mały chłopiec, kiedy dziennikarze natarczywie mnie o nią wypytywali, odpowiadałem z rozdrażnieniem: „To pomyłka. Jestem synem Pani Dotti” (s. 10). Nie zdawał sobie sprawy z popularności matki. Jako dziecko był zachwycony, że mógł poznać Mary Poppins (Julie Andrews) czy Jamesa Bonda (Sean Connery). Audrey była dla Dottiego po prostu mamą. 


Dotti podkreśla, że Audrey Hepburn nie uważała siebie za wielką aktorkę czy gwiazdę. Dzień zaczynała wcześnie rano, była obowiązkowa, pracowita, niezbyt śmiała i skromna. Nigdy nie chciała wykorzystywać swojej sławy w celach prywatnych. Jedyny wyjątek zrobiła wówczas, gdy w szpitalu miał znaleźć się dziadek Dotti. Wówczas Luca będąc nastolatkiem prosił mamę, aby wykorzystała nazwisko Hepburn. Po latach dowiedział się od partnera matki, że to wydarzenie zmieniło postawę Audrey. Zrozumiała, że jej nazwisko może wiele znaczyć na arenie politycznej czy w działalności charytatywnej. Zdaniem Dottiego nie zmieniły jej sława, ani sukces. Dotti przyznaje, że mama nie podnosiła głosu, a jedynie okazywała niezadowolenie powodując przy tym, że czuł się paskudnie. Taką skromną, silną i wewnętrznie spokojną pozostała do swojej śmierci w 1993 roku. Miała 63 lata, gdy pokonała ją choroba.


Korzystając z zachowanych postrzępionych notatek matki, Dotti skrzętnie podaje przepisy, z jakich korzystała. Opisuje, kiedy na przykład dane danie było przez nią przygotowywane, z jakiej okazji, kto uczestniczył w spotkaniu. Są to dania opierające się głównie na podstawowych składnikach, ale niektóre z nich można nazwać wykwintnymi. Aktorka gotowała głównie z produktów sezonowych. Współautorką wielu przepisów była jej kucharka Giovanna.

Audrey z mężem na Balu Prousta - 11.12.1971.

Audrey przeżyła koszmar głodu w holenderskiej miejscowości Arnhem. Podczas II wojny światowej straciła dom, ojciec zniknął (jej rodzice się rozwiedli), krewni zostali rozstrzelani lub deportowani, w dodatku nie miała, co jeść z wyjątkiem trawy i gotowanych cebulek tulipanów. Miała 16 lat, niecałe metr pięćdziesiąt i ważyła 40 kilogramów. Po zjedzeniu batoników przywiezionych przez żołnierzy w momencie wyzwolenia, zwymiotowała. Niedożywienie, ostra anemia i pojawienie się chorób: astmy, żółtaczki, obrzęki, miało wpływ na jej zdrowie. Przed narodzinami pierwszego swojego syna, Sean’a, poroniła dwa razy, po narodzinach tegoż, również dwa razy. Porównywała swoje losy do losów Anny Frank, której Pamiętnik został wydany dwa lata po zakończeniu wojny (róznica była jedynie taka, że ona mogła wychodzić, a Anna nie).   Wojna nauczyła ją cieszyć się drobiazgami. Było stać ją na Jaguara, ale wolała pozostawić go jedynie w sferze marzeń. Audrey przez całe życie uwielbiała czekoladę i makaron, który pakowała zazwyczaj do walizek; miała słabość do lodów i kochała wino oraz wyśmienitą szkocką, ale nie miała predyspozycji, aby zostać koneserem tych ostatnich. Uwielbiała kwiaty i przede wszystkim ceniła chwile spędzone z najbliższą rodziną. Dotti wprost stwierdza, że Audrey rzuciła kino, aby zostać matką. 


Luca Dotti wspomina również przyjaciół matki (najwięcej wspomnień związanych jest z Connie), wyjazdy, czas spędzony w ulubionej posiadłości w Szwajcarii La Paisible. Pomija pierwsze małżeństwo matki, ale rozprawia się ze swoim ojcem, psychiatrą Andreą Dotti (1938-2007) i jego niewiernością. Rodzice Luki rozstali się w roku 1982. Długoletnim partnerem Hepburn był Robert Wolders. 

W Audrey w domu nie ma tu właściwie chronologii zdarzeń.  Dottiego nie interesują fakty biograficzne. Pragnie ukazać matkę jedynie od strony prywatnej. Zabieg połączenia przepisów kulinarnych z rodzinnymi wspomnieniami oraz przyjaciół i znajomych, jest interesujący i niewątpliwie wzbudzający ciekawość. To ciepła i pełna uroku opowieść, w której dużą rolę oprócz tekstu odgrywają zachowane rodzinne zdjęcia. Liczne fotografie pokazują Audrey od strony najbardziej prywatnej: chwile spędzone na wakacjach, podczas świąt, swobodnych spotkań z gwiazdami Hollywood oraz z mężem i synem. Książka pokazuje, że ikona filmu, Audrey Hepburn, była zwyczajną kobietą, która potrafiła cieszyć się życiem.
 


Luca Dotti, Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie, Wydawnictwo Literackie, wydanie 2016, tytuł oryginalny: Audrey at Home: Memories of My Mother's Kitchen, tłumaczenie: Dorota Dziewońska, oprawa twarda, stron 264.

Elaine DePrince, Michaela DePrince, Wytańczyć marzenia.

$
0
0



Michaela DePrice nazywała się niegdyś Mabinty Bangura i mieszkała w Sierra Leone w Afryce. Urodziła się w roku 1995 z chorobą skórną zwaną bielactwem. Wówczas wojna domowa trwała już z górą trzy lata (od 1991 roku). Dla rodziców, którzy pobrali się z miłości była upragnionym, a jak się okazało jedynym dzieckiem. Ojciec pracujący w kopalniach diamentów, wbrew opinii brata Abdullaha, uczył ją czytać  i liczyć. Gdy miała cztery lata, straciła najpierw ojca. Prawem szarijatu to wuj stał się dla niej i matki opiekunem. Przeprowadziły się do jego domu, a gdy matka odmówiła poślubienia go, ten zgotował im życie w strachu i pogardzie. Potem wskutek choroby zmarła matka, a wuj Abdullach oddał dziewczynkę do sierocińca. Tu otrzymała numer 27. Ze względu na swoją chorobę skóry doznała wielu krzywd, nazywana była „dzieckiem diabła”, „dziewczyną lampartem”. Nauczycielka Sara mawiała wówczas do niej, że tylko ignoranci i ludzie zabobonni będą przejmować się twoimi cętkami. Papa Andrew próbuje wysłać was wszystkich do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tam umieszczą cię u mamy i papy, którzy nie będą zwracali uwagi na twoje cętki. Będzie ich obchodzić tylko Twoja głowa. (s. 49-50) Pewnego dnia dziewczynka znalazła gazetę, a w nim zdjęcie baleriny. Nauczycielka Sara odpowiedziała jej potem na nurtujące pytania. Postanowiła, że pewnego dnia zatańczy jak ta pani na fotografii. 


Pewnego dnia rebelianci zmusili wszystkich do opuszczenia sierocińca. Dyrektor ośrodka nadal poszukiwał nowych rodziców dla dzieci. Dziewczynka była proponowana dwudziestu rodzinom, aż w końcu wraz z Mabinty Suma została zaadoptowana przez białą rodzinę, Elaine i Charlesa DePrince’ów. Od razu zgodnie z życzeniem małej dziewczynki, po przybyciu do Stanów Zjednoczonych, zapisano ją na zajęcia baletowe. Dostały też nowe, pierwsze imiona Mia i Michaela. Potem przez tych samych rodziców została adoptowana Mariel. Wszystkie trzy uczęszczały do szkoły baletowej, ale tylko Michaela robiła najlepsze postępy.

Wytańczyć marzenia to wspomnienia, które zostały spisane przez mamę i córkę w roku 2014, kiedy Michaela miała 15 lat. Balet stał się wielką namiętnością dla dziewczynki, a jej kariera rozwija się bardzo szybko. To rodzicie udzielali jej potrzebnego wsparcia, dostarczali energii do działania i finansowo pomagali w spełnieniu marzeń. Jak sama przyznaje balet jest źródłem jej sukcesu w życiu, mimo że to właśnie w świecie baletu odkryła, czym jest nietolerancja wobec innego koloru skóry. Wiele czasu zajęło jej nauczenie się, jak ignorować zazdrość i nietolerancję.


Michaela wyrosła na dziewczynkę wrażliwą na krzywdy innych. Swoje przyjecie urodzinowe wykorzystała do zebrania zamiast prezentów, puszek dla banku żywności (826 kilogramów puszek z żywnością). Wszystkich trzech dziewczynek nie opuszczały jednak lęki. Przez dłuższy okres czasu bały się małp, fajerwerków, ubrań moro, psów, podniesionych męskich głosów. Wszystkie zaznały wielkiej miłości od rodziców i rodzeństwa. 

Wytańczyć marzenia to słodka i urocza historia opowiedziana językiem prostym i dziecinnym. Jest jednak książką interesującą, wzruszającą i sympatyczną. Pomimo trudnych przeżyć, Michaela DePrice nie pozwala czytelnikowi litować się nad sobą, za to pokazuje, czym jest dla niej szczęście. Nie jestem jednak pewna czy będąc czterolatką mogła zapamiętać tak wiele opisanych w książce szczegółów. Na pewno jest to niemal gotowy scenariusz na film, jeśli potraktować życie Michaeli w kategoriach spełnienia amerykańskiego snu.



Elaine DePrince, Michaela DePrince, Wytańczyć marzenia, Wydawnictwo Kobiece, wydanie 2016, tłumaczenie: Alicja Laskowska, oprawa miękka, stron 272.

Astrid Lindgren, Dzienniki z lat wojny 1939 -1945.

$
0
0


Dzienniki aż do 2013 roku były przechowywane w plecionym koszu na bieliznę (choć znalazłam informację, że był to koszyk druciany do smażenia frytek, używany do przewożenia zapasów żywności z gospodarstwa rodziców Astrid[1]) w mieszkaniu Astrid Lindgren. Wszystkich zeszytów oprawionych w skórę było siedemnaście i zostały wydane w nieskróconej formie. Nad wszystkim czuwała Karyn Nyman (ur. 1934), córka Astrid Lindgren. Pismo było czytelne, toteż zachowano styl i ortografię zgodną z oryginałem, formy dat i skróty harmonizują ze sobą, a poprawiono interpunkcje i zlikwidowano występujące w tekście literówki. Dokonano identyfikacji również wycinków prasowych odnalezionych w zeszytach. W wydaniu książki został także dodany indeks osób.


Jak to w dziennikach bywa, tak i tu panują zasady chronologiczne: od 1 września 1939 roku do ostatniego wpisu z Nowego 1946 Roku. Może czytelników dziwić tak spokojny tok narracji, kolejnych zapisków, komentarzy do artykułów z gazet, relacji rozmów podczas spotkań na temat wojny, odniesienia do tła politycznego. Nie ma w tych zapiskach bowiem grozy II wojny światowej z pól bitewnych, obozów i cierpień cywilów. Trzeba jednak uzmysłowić sobie, że Szwecja ogłosiła neutralność. Tyle tylko, że dziś wiadomo, że w latach 1939-1944 Szwecja miała zakupić, ponad 34 tony złota od Niemiec, mimo że alianci ostrzegali kraje neutralne, że Bank Rzeszy oferuje do sprzedaży większe ilości złota, niż wynosiły rezerwy Niemiec przed wybuchem wojny. Oznaczało to więc, że większość owego złota pochodziła już z grabieży krajów okupowanych[2]. Proceder ten trwał do połowy 1944 roku. Po zakończeniu wojny Szwecja chciała udowodnić, że działała w dobrej wierze i nic nie wiedziała o pochodzeniu złota, którym Niemcy płaciły za dostawy. W 1940 roku Szwecja swój eksport rudy (10 mln ton) w całości kierowała do Niemiec. Koncern SKF, produkujący łożyska kulkowe, po wybuchu wojny zmniejszył dostawy dla aliantów (sprzedawał tam zaledwie 2,5% swojej produkcji). Zwiększył natomiast dostawy dla Niemiec (z 9% przed wojną do 65% w 1943 roku). Niemiecka firma Vereinigte Kugellagerfabriken AG, będąca własnością szwedzkiego SKF, produkowała 50–60 procent łożysk wykorzystywanych przez niemiecki przemysł wojenny.[3] Szwecja choć neutralna, prowadziła politykę ustępstw (na przykład wydała również zgodę na tranzyt żołnierzy) i była uzależniona od nazistowskich Niemiec.


Wróćmy jednak do dzienników Astrid Lindgren, która w chwili rozpoczęcia prowadzenia zapisków miała 32 lata, dwoje dzieci i mieszkała w Sztokholmie. To właściwie dokumentacja jej życia rodzinnego i tego, w jaki sposób wojna wpłynęła na jego zmianę. Oprócz tego, że Lindgren pisała, to również wklejała do zeszytów artykuły z gazet, jakieś wycinki, rodzinne fotografie. Od początku odnotowuje wydarzenia wojenne, o których donoszą gazety. Pisze o ataku na Polskę, włączaniu się w wojnę poszczególnych państw, bitwach na lądzie, na morzach i w powietrzu, wspomina odezwy wygłaszane przez poszczególnych polityków, ataku na Finlandię przez ZSRR i kolejach tego konfliktu, napadu Niemiec na Danię i Norwegię, losów Żydów, popełnionych zbrodniach. To właściwie główne i podstawowe założenie dzienników. Potem dopiero, po przedstawieniu danych wydarzeń, pisarka pozwala sobie na pokazanie prywatnej strony. Zaznacza zmiany pór roku, nastrój panujący podczas obchodzonych poszczególnych świąt, określa tematy podejmowane podczas rozmów ze znajomymi, kolejne urodziny córki i długotrwałe rozstanie mężem.  Nawet w rodzinnych opowieściach nie ma w tych zapiskach cienia uśmiechu. Wszechobecne są smutek, lęki i troska o bliskich. Brak jest w tych dziennikach również jakiegokolwiek patosu. Z jednej strony Szwedzi prowadzą w miarę normalne (obowiązuje na przykład reglamentacja żywności), spokojne i bezpieczne życie, z drugiej Lindgren pisze w taki sposób, jakby odczuwała z tego powodu wstyd. Pracuje, zarabia pieniądze i w czasie wojny (w 1941 roku podczas choroby córki powstają historyjki o Pippi Pończoszańce) zaczyna również pisać książkę dla dzieci. 


Nie jest to lekka lektura. Raczej suche i monotonne odtworzenie faktów, toteż niejednemu czytelnikowi może wydać się po prostu nudna. Przyznam się, że sama czytałam ją na raty. Warto jednak zaznajomić się z dziennikami, z powodu tej odmiennej, rzadko spotykanej, oryginalnej perspektywy patrzenia na to, co działo się w Europie w latach 1939-1945.



Astrid Lindgren, Dzienniki z lat wojny 1939 -1945, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 2016, tłumaczenie: Anna Węgleńska, okładka twarda, stron 304.

John Galsworthy, Posiadacz.

$
0
0



Posiadacz to pierwszy tom trylogii zatytułowanej Saga rodu Forsyte’ów autorstwa Johna Galswothy’ego (1867-1933). Właściwie wszystkich członków tej szanowanej, bogatej rodziny mieszczańskiej poznajemy 15 czerwca 1886 roku podczas przyjęcia u starego Jolyona Forsyte’a na Stanhope Gate. Byłoby to zapewne jedno z wielu przyjęć rodzinnych, gdyby nie to, że stary Jolyon nie urządzał żadnego od śmierci swojej żony, czyli od ponad 12 lat, oraz że przyczyna jego przygotowania tkwiła w uczczeniu zaręczyn jego niespełna dziewiętnastoletniej wnuczki June i młodego Filipa Bosinney’a.

Forsyte’ów cechowała sztywna wyniosłość, pewność siebie, dostojeństwo i wzgardliwość zachowania. Woleli nie pamiętać, że ojciec starszego pokolenia Forsyte’ów, Jolyon, pochodził z rodziny farmerskiej (jego ojciec również Jolyon był farmerem) i przybył z Dorsetshire w początku XIX wieku. Z zawodu był murarzem i wiadomo było, że gustował w maderze. Dziesięciorgu dzieciom pozostawił do podziału 30 tysięcy funtów. Obecnie w męskiej linii najstarszym Forsyte’em był stary Jolyon mający 80 lat, toteż on był głową rodu. Jego rodzeństwo to: liczący po 75 lat bliźniacy Swithin (grubszy) i James (chudszy), mający około 70 lat Mikołaj, Roger (miał czterech synów), Tymoteusz (najmłodszy) oraz ciotki Anna (najstarsza z rodzeństwa – miała 86 lat), Estera i Jula. Tymoteusz, tak jak i Swithin, był starym kawalerem i jedynym z Forsyte’ów nieobecnym na zaplanowanym przyjęciu. Cechowała go zbytnia ostrożność i dbałość o  swoje zdrowie. Mieszkał w domu przy Bayswater Road, mając pod swoja opieką siostry: stare panny - Annę i Esterę oraz wdowę po Septymusie Smallu, Julę (skrót od Julii). Jedyną siostrą Foryste’ów jeszcze zamężną była pani Hayman. Jeden z bliźniaków, James, miał syna Soamesa, który ożenił się z piękną, acz nieposiadająca posagu Ireną. Córką Jamesa, a żoną Dartiego była Winifreda. Jerzy był z kolei synem Rogera. Wśród młodszego pokolenia należy wymienić jeszcze Archibalda, Mikołaja i Eustachego. Stary Jolyon, też ma syna, ojca June –młodego Jolyona, ale od lat nie utrzymywał z nim kontaktów, kiedy ten opuścił żonę i dziecko, aby uciec z guwernantką córki. Kiedy 6 lat temu zmarła matka June, miał się ożenić z wybranką i nawet miał z nią już dwoje dzieci. 


Trzeba sobie uświadomić, że wszyscy Forsyte’owie pochodzący ze starszego pokolenia zajmowali wysokie stanowiska w rozmaitych przedsiębiorstwach. Tylko Tymoteusz lokował pieniądze w konsolach. Kolekcjonowali obrazy, wspierali instytucje dobroczynne, a jako członkowie kościoła anglikańskiego opłacali ławki w kościele. Ich rezydencje były rozmieszczone dookoła Hyde Parku: stary Jolyon mieszkał na Stanhope Place, Jamesowie na Park Lane, Swithin na Hyde Park Mansions, Soamesowie na Knightsbridge, Rogerowie w Prince’s Gardens, Haymanowie na Camden Hill, Mikołaj w Ladbroke Grove, Tymoteusz (wraz z siostrami) przy wspomnianym już Bayswater Road. Jedynie Soames zapowiedział na przyjęciu, że być może kupi nowy dom. 

Źródło można powiększyć

Tak wyglądała rodzina Forsyte’ów. Mimo, że nie byli względem siebie zbyt uczciwi, to troszczyli się o bliskich w ramach pokrewieństwa. Toteż już na przyjęciu wietrzyli niebezpieczeństwo, jakie może wyniknąć z zaręczyn June z Filipem. Dziewczyna poznała narzeczonego w domu Bayensów (Bayens i Bildeboy to spółka architektów), wuja Bosinney’a ze strony matki. Filip był młodym architektem, postrzeleńcem i w dodatku nie posiadał pieniędzy. Stary Jolyon oczywiście postawił warunek, że młodzi nie pobiorą się dopóki Bosinney nie będzie zarabiał, co najmniej 400 funtów rocznie. Szansę dla Fila, June upatrywała w budowie nowego domu Soamesa w Robin Hill.  Soames zdecydował się na kupno ziemi i rzeczywiście powierzył budowę domu Filipowi. Ten coraz częściej przebywał w rezydencji na Knightsbridge, spotykał żonę Soamesa – Irenę i coraz bardziej ulegał jej wdziękom. Irena Heron, córka profesora, poślubiła Soamesa bez miłości, w drodze jego wielokrotnego ponawiania propozycji małżeństwa i z obietnicą, że zwróci jej wolność, jeżeli okaże się, że małżeństwo nie będzie szczęśliwie. Tyle tylko, że Soames nie chciał w ogóle pamiętać obecnie o swoim przyrzeczeniu. Mijały miesiące. 27 września 1887 roku zmarła ciotka Anna, budowa postępowała, ale w kwietniu 1888 roku przekroczono ponownie wydatki, z czego nie był zadowolony Soames. Z kolei fascynacja Filipa Bosinney’a osobą Ireny niepomiernie wzrosła, a całym Londynie huczało od skandalizujących plotek. Nikt nie widział w tym żadnego sensu, bo ani Irena, ani Filip nie posiadali przecież żadnych pieniędzy. Biedna June, nie wiedziała czy jest zaręczona, czy już nie, ale nie zamierzała żebrać o miłość. Z kolei jej dziadek po 15 latach nawiązał kontakt z synem, młodym Jolyonem i poznał swoje wnuczęta: chłopczyka Jolly i dziewczynkę Holly.  


To oczywiście historia June, Filipa, Ireny i Soamesa jest główną kanwą pierwszego tomu Sagi rodu Forsyte’ów. Soames to posiadacz na wielką skalę, który chce osiąść w siedzibie wiejskiej i odseparować od wszystkich żonę. Ma niemal obsesję na jej punkcie. Nie może też zrozumieć, dlaczego Irena zachowuje się tak, a nie inaczej.  Jest chciwy zarówno na pieniądze, jak i miłość. Nie pragnie dobra swojej żony, jest egoistą, w dodatku bezdusznym. Nie lubimy Soamesa, ale jednak go rozumiemy. Irena jednak pozostaje do końca zagadką, bo nie wiedzieć, czemu zdecydowała się na małżeństwo z Soamesem. Jest eteryczna, niemal idealna, w dodatku piękna. Jest też ofiarą, ale przecież dokonała wyboru. Filip i Irena nie mają szans w ówczesnych panujących warunkach na poczynienie desperackich kroków, które miałyby sens zarówno w oczach społeczeństwa jak i nie wpłynęłyby na ich życie. Młody Jolyon już coś o tym wie. 

Posiadacz jest krytyką wymierzoną w średnie mieszczaństwo i niektóre wartości epoki wiktoriańskiej. Kobieta zawsze była tą winną, nie miała praw, nie mogła decydować i podlegała mężowi. John Galsworthy wspaniale odmalował charaktery poszczególnych postaci, subtelnie wtrącił humor i ironię, pokazał burzę namiętności, pasji i różne odcienie miłości. Styl autora jest niemal liryczny i można się w nim niewątpliwie zatracić. To wspaniała książka, którą pochłonęłam. Warto jeszcze nadmienić, że John Galsworthy w 1932 roku otrzymał Nagrodę Nobla za „wielką sztukę prozatorską której szczytem jest „Saga rodu Forsyte’ów”. 

O klasyce można pisać, ale nie oceniać miarą naszej współczesności. Z niecierpliwością będę więc wyczekiwać kolejnych części w nowym wydaniu. Brakowało mi tylko drzewa genealogicznego Forsyte'ów, ale od czego jest internet?



John Galsworthy, Posiadacz, wydawnictwo MG, wydanie 2016, tytuł oryginału: The man of property, przełożyła Róża Centnerszwerowa, seria: Saga rodu Forsyte'ów (tom 1) [The Forsyte Saga], oprawa twarda, stron 400.


 Saga rodu Forsyte'ów (The Forsyte Saga)
  • Posiadacz (The Man of Property, 1906)
  • W matni (In Chancery, 1920)
  • Do wynajęcia (To Let, 1921)

Jude Deveraux, Dziedziczka.

$
0
0



Dziedziczka to druga część (po Obietnicy) wewnętrznego cyklu Velvet, Sagi Rodu Montgomerych autorstwa Jude Deveraux. Rozpoczyna się w momencie zakończenia części pierwszej. Dla przypomnienia mamy rok 1501. Stephen Montgomery jest w siodle od trzech dni, ale i tak już nie zdąży na swój ślub. Swój wyjazd opóźnił z powodu Judith, żony swego starszego brata Gavina. Troska o nią i ostatnie wydarzenia spowodowały, że zapomniał o dacie swego wesela. Król Henryk VII zapragnął nagrodzić go za wierną i długoletnią służbę, dlatego też zaoferował mu rękę majętnej Szkotki, która w dodatku była ponoć przywódczynią szkockiego klanu. Stephen oczywiście nigdy ją nie widział i wyobrażał sobie, że jest stara, brzydka i w ogóle czeka go z taką kobietą dość nieciekawa przyszłość. 

W tym czasie, niemal od miesiąca, w posiadłości sir Thomasa Crichtona przetrzymywana była wbrew sobie, dwudziestoletnia Bronwyn MacArran. Została schwytana na północnej granicy Anglii na rozkaz Henryka VII, który w imię utrzymania na granicach pokoju, postanowił wydać ją za mąż za Anglika, aby ten został przywódcą MacArranów. Król nie wiedział jedynie, że Bronwyn nie mogła być pozbawiona tej władzy, jaką otrzymała w drodze decyzji ojca. W domu sir Crichtona towarzystwem dla Bronwyn była staruszka Morag, która wychowała ją od niemowlęctwa i opiekowała się do chwili, gdy dziewczynka w wieku 6 lat przeszła pod opiekę ojca. Matka Bronwyn zmarła przy jej narodzinach, a ojciec Jamie wraz z jej trzema kandydatami pragnącymi ją poślubić, zostali zamordowani przez Anglików. Drugim, wiernym i zarazem wspaniałym strażnikiem i obrońcą Bronwyn był wilczur Rab. To sympatyczne stworzenie, odegra w dalszych wypadkach niebagatelną rolę. 


 Dziewczyna oczekiwała swojego narzuconego jej przyszłego męża, ale ten nie pojawił się ani w oznaczonym dniu ślubu, ani przez kilka dni po nim. Za to dość miłym towarzyszem dla Bronwyn okazał się hrabia Roger Chatworth, który zapraszał na konne przejażdżki, oczarowywał ją gładkimi słówkami i fałszywymi opowiastkami o związkach ze Szkocją. Tak, to ten Roger, brat Edmunda i zarazem byłego męża Alice Valence (czyli innymi słowy Roger był jej szwagrem) i jednocześnie byłej kochanki Gavina, z tych Chatworth’ów poznanych w powieści Obietnica. Zapewniam, że Alice odegra również swoją makiaweliczną rolę w Dziedziczce, a Rogera poznacie jeszcze z gorszej strony.  Bliżej też zaznajomicie się z młodszym bratem Rogera, Brianem oraz z najstarszą z rodzeństwa Montgomerych, Mary. Będzie już też mowa o Elizabeth Chatworth. Nie wyprzedzam jednak faktów.

Stephen Montgomery przybył do domu sir Thomasa obdarty, zdrożony podróżą i brudny. Od razu mu doniesiono w jaki sposób sir Chatworth wykorzystał jego nieobecność. Stephen oczywiście nie tracąc czasu od razu chciał poznać narzeczoną. Bronwyn była wściekła. Cztery dni spóźnienia na wesele, a potem w chwili przybycia kazał ją wywlec z kąpieli niczym sługę. Dobrze, że zdążyła złapać szkocki pled. Stephen oczywiście osłupiał na jej widok, a jej buńczuczne nastawienie wzbudziło ciekawość. W kolejnych dniach poznawał coraz bardziej naturę dziewczyny i wysłuchiwał je małżeńskich warunków. Aby stać się Szkotem musiałby przywdziać szkocki strój, szanować klan, pokochać ziemię i Szkotów oraz przybrać nazwisko żony. Na to ostatnie Stephen nie chciał się zgodzić, toteż Bronwyn wykorzystała to, aby odmówić poślubienia go. Swojego męża upatrywała w Rogerze. Dwudziestosześcioletni Montgomery nie miał zamiaru ustępować i nawet pojedynkował się Rogerem rozstrzygając ów spór. 


Do ślubu oczywiście doszło, a na czas przybył przyjaciel Stephena, Christopher Audley, który towarzyszył im również w podroży do Szkocji. To, co zobaczył Stephen przybywając do domu Bronwyn wielce go zdumiało.  Zamek Larenston był godny podziwu, w kontaktach z ludźmi nie liczyły się tytuły, szkocki styl walki był o wiele lepszy niż ten angielski, a Bronwyn – kobieta (!) miała posłuch wśród mężczyzn. Istniał jednak wewnętrzny zatarg. Brat Bronwyn, Davey, nie mogąc pogodzić się z decyzją ojca powierzenia przywództwa siostrze, podzielił klan i wraz z garstką  ludzi mieszkał od tamtej pory w górach. Z drugiej strony MacGregorowie byli odwiecznymi wrogami MacArranów i co i raz dochodziło do niesnasek.

Dumna Bronwyn oczywiście podobała się Stephenowi, ale jej nieposłuszeństwo względem jego postanowień już mniej. Członków klanu przekładała nade wszystko, ciągle kwestionowała decyzje Stephena, podkreślała, że to Anglicy zabili jej ojca i trzech mężczyzn, z których miała wybrać męża. Stephen z kolei nie miał zamiaru ustępować żonie, ani też poddawać się i być ulęgłym. W końcu był pewnym siebie mężczyzną, choć niektóre jego pomysły (jak ten z Hugonem) i zachowania wydają się dziecinne. Mimo to, w szkockich obyczajach zaczyna dostrzegać same pozytywy i potrafi dostosować się do oczekiwań. Bronwyn czasami zachowuje się jak sekutnica, jest śmieszna trwając w swoim uporze, ale z czasem wewnętrznie dojrzewa. Ani Stephen, ani Bronwyn nie są doskonali, ale wydaje się, że idealnie do siebie pasują. Postępowanie tej ostatniej wynikające z wpojonych przekonań i lojalności wobec klanu, można nie lubić, ale za to powinno się zrozumieć. Co do wzajemnych stosunków małżeńskich nakreślonych w powieści, należy przede wszystkim pamiętać, że seria Velvetpowstała na początku lat 80. XX wieku i wówczas też inne były oczekiwania czytelniczek niż obecnie. 

Akcja większej części powieści rozgrywa się na terytorium górzystej Szkocji. Mamy więc między innymi: mężczyzn z długimi włosami i w kiltach, walki klanów, stare zamki, opisane panujące zwyczaje, stan gospodarczy, stosunki między warstwami. Oczywiście są tu też wspomniane wydarzenia, jakie miały miejsce na dworze Henryka VII. To romans historyczny, w którym obok miłości główną rolę odgrywa przygoda. Oczywiście, jako, że jest to drugi tom cyklu Velvet, to w książce znajdują się powiązania z częścią pierwszą, wydarzenia, które łączą drugą cześć z trzecią i zapowiedź tego, co będzie w owej części trzeciej. Oprócz Stephena mowa jest o losach Gavina i Judith, Reine’a oraz Milesa. To ma znaczenie. Tego jednak nie będę już zdradzać, bo czas zaczyna być mianownikiem wspólnym. Cieszę się jednak, że czytam powieści w kolejności. Dziedziczka, ze względu na szkockie elementy, sprawiła mi ogromną radość i z zapałem zabrałam się za czytanie kolejnej części. O tym jednak, w kolejnym poście dotyczącym Sagi Rodu Montgomerych.
 


Jude Deveraux, Dziedziczka,wydawnictwo BIS, wydanie 2015, tytuł oryginalny: Highland Velvet, przełożyła Dorota Jankowska - Lamacha, cykl: Saga Rodu Montgomerych (tom 2), wewnętrzny cykl: Velvet (tom 2), okładka miękka, stron 444.


Cykl Velvet (to cztery pierwsze książki Sagi Rodu Montgomerych)
  1. Obietnica (Velvet Promise, 1981)
  2. Dziedziczka (Highland Velvet, 1982)
  3. Wiedźma (Velvet Song, 1983)
  4. Anioł  (Velvet Angel, 1983)                

Jude Deveraux, Wiedźma.

$
0
0



Wiedźma to trzecia część cyklu wewnętrznego Sagi Rodu Montgomerych o nazwie Velvet. Jest styczeń 1502 roku i jesteśmy na południu Anglii w małym miasteczku Moreton. W jednym z domów mieszka tutaj wraz z ojcem jurystą, Alyxandria Blackett. Dziewczyna miała 20 lat i była niebywale szczupła. Nie lubiła swojego wyglądu za to kochała muzykę.  Dzięki miejscowemu księdzu rozwijała talent muzyczny od dziecka. Umiała grać na instrumentach klawiszowych, dętych oraz strunowych, na bębenkach i na organach. Dzięki staraniom księdza, pewien franciszkański mnich nauczył ją odczytywania nut, zapisywania pieśni, mszy, litanii. Gdy skończyła 15 lat okazało się, że potrafi również pięknie śpiewać. Mimo talentu, nie była blisko związana z nikim w miasteczku. Żyła raczej na uboczu. Nawet samotne muzykowanie na lutni pod starą jabłonią za murami miasta nie dawało jej ukojenia w samotności. 

Tego dnia, gdy poznajemy dziewczynę, jej granie na lutni i śpiew ballady o pięknej kobiecie szukającej miłości usłyszeli zbliżający się trzej młodzieńcy. Alyx od razu doszła do wniosku, że są prawdopodobnie po całonocnej hulance, w dodatku jeszcze pod wpływem alkoholu. Zaczepił ją jeden z nich, Pagnell, przyszły hrabia Waldenham, pochodzący z rodziny, której nie darzyła sympatią. Incydent pod jabłonią miał wpływ na koleje losów Alyx. Pagnell nie miał zamiaru darować dziewczynie, wywiedział się kim jest i wraz z towarzyszami pojawił się w nocy u jej domu. Nocna, niespodziewana wizyta doprowadziła do śmierci ojca Alyx i wzniecenia pożaru. Gdy wstało słońce, mieszkańcy miasteczka dowiedzieli się, że Alyxandria Blackett została oskarżona o herezję, czarnoksięstwo i złodziejstwo. Hrabia Waldenham w wystosowanym piśmie twierdził, że użyła głosu danego jej przez diabla, aby uwieść jego syna, a gdy ten oparł się pokusie, sprofanowała kościół i okradła go. 


Jedynie za sprawą księdza i sługi Pagnella, Alyx nie została zatrzymana. Miejsce dla niej znaleziono w gęstych lasach pod opieką wyjętego spod prawa lorda Raine’a Montgomery’ego. Tyle tylko, że Alyx musiała z kobiety przeistoczyć się w chłopca. Udało jej się to znakomicie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że została giermkiem Montgomery’ego. Powód, dlaczego Raine stracił łaskę króla Henryka VII i musiał ukrywać się w lasach, odnaleźć można na kartach drugiej części cyklu Velvet, pod tytułem Dziedziczka. Choć tutaj jest to oczywiście wspomniane, więc nie trzeba się bać, jeśli ktoś nie czytał poprzednich części. 

Sprawa Mary ma dalsze reperkusje. Brian tak łatwo nie wybaczy swojemu bratu hrabiemu Rogerowi Chatworth’owi. Aby dokonać zemsty użyje podstępu. Wraca też w Wiedźmie przystojny Jocelyn Laing i panicznie bojąca się go kucharka Blanche (poznani w Obietnicy),  którzy przebywają wśród społecznych wyrzutków. Jocelyn odegra zresztą niebagatelną rolę, wówczas, gdy z zrozpaczoną Alyx opuszczą obóz i miesiącami będą wędrować i zarabiać muzyką na strawę i nocleg. Poznajemy za to uzdrowicielkę, piękną Rosamund, która na lewym policzku miała różowe znamię. W końcu pojawia się na scenie Elizabeth Chatworth, której spryt i gadatliwość miała sposobność poznać Alyx i która niestety nie doceniła Pagnella. Tu mamy już wplecione elementy powieści z części czwartej, które zapowiadają dość ciekawą relację Elizabeth z czwartym Montgomerym, Milesem. Właściwie należy zauważyć, że wydarzenia z części trzeciej i czwartej nakładają się na siebie. Niewątpliwie wzbudza to ciekawość i mobilizuje czytelnika do zaznajomienia się z ostatnią częścią cyklu Velvet (ale nie ostatnią wchodzącą w skład cyklu Sagi Rodu Montgomerych). Taki zabieg wewnętrznych powiązań kilku części cyklu poprzez wydarzenia i bohaterów zawsze zyskuje u mnie poklask. Uprzedzając pytanie czytającego ten post, odpowiadam, że: nie, nie drażniły mnie wzmianki o tym, co dzieje się w części czwartej. Raczej podziałały pobudzająco na wyobraźnię. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy z czytelników tak do tego podchodzi. 


Z historycznego punktu widzenia prawidłowo wpleciona została śmierć syna Henryka VIII, Artura (2 kwietnia 1502 roku) oraz w kilka miesięcy potem śmierć królowej Elżbiety z Yorku po narodzinach ostatniego dziecka (11 luty 1503 roku). Rzeczywiście też król owe nieszczęścia przeżył głęboko i nie potrafił się z nimi pogodzić. 

Powróćmy jednak na chwilę do relacji Raine’a z Alyx.  Na początku dziewczyna traktuje go przez pryzmat Pagnella i jego rodziny. Przecież Montgomery jest szlachetnie urodzony, więc zapewne gnębił swoich poddanych (w czasie przeszłym, bo król zabrał mu ziemie). Była więc do niego uprzedzona i nie bała się korzystać z ciętych ripost. Alyx oczywiście w obozie uchodziła za chłopca i już pierwszego dnia wypełniając rolę giermka Raine’a, od razu odczuła ową mistyfikację. Musiała wysłuchiwać, że jest słaba(y), chuderlawa(y) i nie ma potrzebnych każdemu mężczyźnie mięśni i siły. Wypracowanie ich zajmie trochę czasu, ale Montgomery od razu narzucił ostre tempo. Alyx pragnie się przystosować do nowych warunków i nie pozwolić nikomu odkryć swojej tożsamości. Nie jest to łatwe zwłaszcza, że od pierwszego spotkania jej myśli zaprząta Raine. Z drugiej strony, dziewczyna oderwana jest właściwie od rzeczywistości. Kocha muzykę, ale przez to zatracenie w sztuce, niestety nie wie jak postępować z ludźmi. Wewnętrzne dojrzewanie zajmie jej więc trochę czasu. Tak jak w poprzednich częściach, Devereux nakreśliła wizerunki pełne sprzecznych stanów charakterologicznych, ale jak wiadomo przeciwieństwa przyciągają się. Zarówno Alyx jak i Raine momentami postępują nierozsądnie. Raine, taki wielki i silny mężczyzna, ciągle ucieka i obraża się. Alyx go z kolei goni i nakłania do kompromisów. Ciągle marudzą i ciągle się kłócą.


Pisząc szczerze, perypetie Raine’go zarysowane w powieści Wiedźmatrochę mnie rozczarowały. Jego postać dość nieźle została zarysowana w poprzednich dwóch częściach. To, co zostało wcześniej objawione, niebywale intrygowało. Był takim dobrym duchem, który więcej rozumiał i rozpoznawał z tego, co się wokół dzieje, niż jego uparci bracia. W tej z kolei książce otrzymał wizerunek mężczyzny nadąsanego raczej niż dumnego, który zaniedbuje swoją rodzinę. Gdy doczytacie Wiedźmę do momentu, kiedy pojawi się Stephen, zrozumiecie, co mam na myśli. Autorka wyrządziła wielka krzywdę wielbicielkom Raine’a.

Moim zdaniem June Deveraux jest na pewno lepszą pisarką, niż ta książka pokazuje. Cała historia nie jest zgrabnie napisana, nie ma zbyt dobrej fabuły i wiarygodnego romansu, choć niewątpliwie w niektórych wątkach mieści się niezły potencjał.




Jude Deveraux, Wiedźma, wydawnictwo BIS, wydanie 2016, tytuł oryginalny: Velvet Song, tłumaczenie: Magdalena Bałus, cykl: Saga Rodu Montgomerych (tom 3), cykl wewnętrzny: Velvet (tom 3), okładka miękka, stron 320. 



Cykl Velvet (to cztery pierwsze książki Sagi Rodu Montgomerych)
  1. Obietnica (Velvet Promise, 1981)
  2. Dziedziczka (Highland Velvet, 1982)
  3. Wiedźma (Velvet Song, 1983)
  4. Anioł  (Velvet Angel, 1983)                

Lisa Kleypas, Pokochaj mnie.

$
0
0



Pokochaj mnie to trzecia część cyklu, po pierwszej Wyjdź za mnie, (której nie czytałam) oraz drugiej zatytułowanej Uwiedź mnie, (którą czytałam) o rodzinie Hathaway autorstwa Lisy Kleypas. Tym razem opowieść dotyczy trzeciej z sióstr Hathaway (po Amelii i Win), Poppy, która od zawsze pragnęła jedynie spokojnego i szczęśliwego życia. Nadal oczywiście jeszcze stanu wolnego mamy Beatrix i Leo, ale pamiętajmy, że cykl łączy pięć tomów.


Jest maj 1852 roku. Rodzina Hathaway przebywa ponownie w Londynie i jak zwykle zamieszkuje pokoje w Hotelu Rutledge. Pewnego dnia sprytna fretka Dodger, ta sama, co uwielbia kraść podwiązki pannie Marks, dorwała w swoje łapki list zaadresowany do Poppy. Nie byłoby to dla dziewczyny takie ważne, gdyby nie to, że korespondencja pochodziła od Michaela Bayninga i miała zabarwienie miłosne. Na pewno wiadomość ta nie powinna się dostać w niepowołane ręce. Poppy nie licując się z tym, czy sytuacja wymaga stosownego zachowania, od razu powzięła decyzję pogoni za uciekającą fretką. W ten sposób dotarła do pokoju będącego jednym z biur hotelowych. Chowając się przed intendentem, niechcący otworzyła wejście do tajemniczego korytarza. Oczywiście Dodger nie omieszkał od razu się w nim znaleźć, a Poppy nie mając innego wyjścia podążyła za nim.  Tak natknęła się na Harry’ego Rutledge’a, właściciela hotelu, acz o tym, kogo miała przyjemność poznać dowiedziała się na koniec niespodziewanego i zarazem intrygującego spotkania. 

Niemniej dwudziestotrzyletnia Poppy spodobała się na tyle Harry’emu, że postanowił zerwać z dotychczasowa kochanką i postarać się nieco utrudnić zabieganie o nią przez Michaela.  Przychodzi mu to bez trudu, ponieważ jest pewny siebie i zna granicę siwuch możliwości. Dysponuje pieniędzmi, ma wpływy w ministerstwie, prowadzi prosperujące interesy, a w wolnych chwilach pracuje nad udoskonaleniem różnych przedmiotów. Poppy oprócz tego, że jest ładną kobietą to w dodatku inteligentną, co okazało się dodatkowym jej atutem. Harry po prostu postanowił ją zdobyć za wszelką cenę i oczywiście poślubić. Starannie wykorzystuje do swoich planów pewien bal narażając Poppy na zszarganie reputacji, a siebie wystawiając na gniew członków rodziny Hathaway’ów.


Harry oczywiście pragnął Poppy, ale namiętności nie łączył z miłością. Dzieciństwo spędzone w pokojach hotelowych z dala od ojca oraz wyjazd matki z kochankiem, wycisnęły piętno na postrzeganiu przez niego zjawiska miłości. Co prawda, wyjechał z Ameryki mając dwadzieścia lat, lecz nie udało mu się już nigdy porozmawiać z matką, mimo, że odnalazł ją w Londynie. Poppy z kolei długo nie mogła wybaczyć mu tego, że w perfidny sposób Harry odsunął od niej Michaela, jedynego mężczyznę, który zwrócił na nią uwagę po spędzonych w Londynie trzech sezonach. Nota bene Harry nie mógł sobie darować, że tak pochłonięty był pracą, że poznał Poppy – gościa hotelowego, dopiero po trzech latach. Z czasem jednak tych dwoje znajdzie drogę do siebie, nawet bez pomocy nadmiernie opiekuńczego personelu. Warto, bowiem zauważyć, że ludzie pracujący w Hotelu Rutledge byli zafascynowani pracodawcą. W dodatku należeli do grupy ludzi przyjaznych, niezwykle uczynnych, pomysłowych w działaniu oraz dowcipnych w podejmowanych konwersacjach. 

Oczywiście Harry musiał być zaakceptowany przez bardzo zżytą i kochającą rodzinę Hathaway’ów. Cam miał niezłych informatorów, Merripen zdolny był pogruchotać Harry’emu kości, jeżeli zaszłaby taka potrzeba, a Leo zawsze będzie stał, gdzieś z boku, jedynie po to, aby służyć Poppy w razie konieczności. Nawet Amelia nie będzie mu ufać, a panna Marks szalenie odradzać Poppy poślubienie go. Jedynie Beatrix od początku bierze stronę Harry’ego. Warto jednak pamiętać, że znajomość Catherine z Rutledge’em będzie jednak miała znaczenie.

Zaintrygowana zostałam również specyficznym zachowaniem panny do towarzystwa i Leo. Owe napięcie między nimi narasta od poprzedniej powieści Uwiedź mnie. Leo zaczyna być już pewien, że panna Marks pragnie nie wyróżniać się z tłumu i na przekór, jaką urodą została obdarowana przez naturę, z uporem zmieniać swój wizerunek. Mamy, więc zapowiedź czwartej części cyklu zatytułowanej Zaufaj mi.
Lisa Kleypas sprawnie buduje fabułę powieści, konstruuje dowcipne dialogi i nawiązuje do poprzednich części cyklu. Pokochaj mnie to taka słodka, urocza i ciepła powieść (stąd pewnie dlatego w natchnieniu powstała taka wariacja zdjęcia).



Lisa Kleypas, Pokochaj mnie, wydawnictwo Prószyński i S-ka, wydanie 2011, tytuł oryginalny: Tempt me at Twilight, tłumaczenie: Agnieszka Myśliwy, cykl: Rodzina Hathaway (tom 3), okładka miękka, stron 376.


Cykl "Rodzina Hathaway"

  1. Wyjdź za mnie
  2. Uwiedź mnie  (Win +Kev Merripen)
  3. Pokochaj mnie (Poppy + Harry Rudledge)
  4. Zaufaj mi 
  5. Znajdź mnie

Jeżeli ktoś chciałby się pozbyć książek Wyjdź za mnie i Zaufaj mi w wersji  PAPIEROWEJ  bardzo proszę o kontakt. 

Lisa Kleypas, Znajdź mnie.

$
0
0



Znajdź mnie to piąta, ostatnia część cyklu autorstwa Lisy Kleypas o rodzinie Hathaway. Trzy części udało mi się dostać w wersji papierowej, natomiast części: pierwsza - Wyjdź za mnie i czwarta - Zaufaj mi, niestety mimo poszukiwań na razie nie znajdą się w mojej biblioteczce romansów historycznych, bowiem albo są trudne do zdobycia, albo ceny są nie wiedzieć czemu wywindowane. W e-bookach książki są dostępne, ale ja takowych wersji w ogóle nie czytam. Może się kiedyś uda zdobyć, a może wydawnictwo wznowi.

Z tych trzech przeczytanych przeze mnie, powieść Znajdź mnie najbardziej przypadła mi do serca.  Urok i sielankowość wiejskich posiadłości, wyrazistość postaci i dobrze przemyślana fabuła, to atuty tej powieści. Jest ona najbardziej chyba rzeczywistą, krwistą, z duszą i prawdziwymi emocjami.


Beatrix Hathaway oczywiście w innych powieściach również była doskonale scharakteryzowana, z dziecka powoli w kolejnych częściach przemieniała się w młodą dziewczynę. Aż cztery razy uczestniczyła w sezonach w Londynie, jednak nie udało jej się oczarować żadnego z mężczyzn. Winna była tu nie tylko opinia na temat rodziny Hathaway’ów, jaka krążyła wśród londyńskiego towarzystwa. Ich zachowanie nie było akceptowane, nie płynęła w ich żyłach błękitna krew, ale ze względu na koneksje Cama i uzyskanie przez Leo tytułu i posiadłości Ramsay, byli tolerowani. Winna była tu również sama Beatrix, która potrafiła długo i zapalczywie opowiadać o przyrodzie i zwierzętach, kochała las i wieś oraz nie znosiła salonowej gry. Była więc dziwna, niepokorna, nieprzystosowana do przebywania w towarzystwie, a jednocześnie samotna. Nikt nie chciał mieć żony szczerze i otwarcie wyrażającej swoje opinie, szukającej wrażeń w lesie, radzącej sobie z młotkiem jak jakaś pospolita chłopka czy ubierającej się w bryczesy, nawet gdy to czyni jedynie na terenie rodzinnej posiadłości. 


Bea nie potrafiła udawać kogoś kim nie była. A mimo to w jakiś sposób zaprzyjaźniła się z próżną Prudence na tyle, że ta nie omieszkała jej pokazać listu nadesłanego przez kapitana Phelana. Pru mieszkała w okolicach Ramsey, była piękną arystokratką, panną na wydaniu, która nie miała czasu ani ochoty pisać jakieś listy do oficera przebywającego na froncie wojennym. Nic, więc dziwnego w tym, że w ogóle nie miała zamiaru odpisywać na list Phelana biorącego udział w walkach wojny krymskiej[1](1853-1856). Był przecież jedynie drugim synem, bez większych perspektyw, w dodatku kapitanem.  Nie zamierzała jednak ostatecznie zamykać sobie furtki do osoby Phelana. Godzi się na mistyfikację, aby Beatrix napisała list do kapitana podpisując się jej imieniem. 

Po wymianie pierwszych listów, w kolejnych miesiącach przygnębiona wojennymi wieściami Beatrix nadal pisała do Christophera. Listy były na tyle zajmujące, że mężczyzna stworzył sobie obraz nowej Prudence: wrażliwej, troskliwej, cierpliwej, zabawnej, zainteresowanej światem roślin i zwierząt, poruszającej tematy z zakresu filozofii, astronomii i polityki, udzielającej potrzebnych mu rad. Za niewinną wyminą poglądów, szybko przychodzą silne emocje. Niezwykła czułość prowadzi do bliskości. Tyle tylko, że Christopher wierzy, że koresponduje z Prudence, a nie Beatrix. Panna Hathaway postanawia napisać wiec ostatni list.


Wojna krymska w końcu dobiegła końca, a Christopher wraca do domu, jako bohater i jak się okazuje, jako spadkobierca tytułu i dziedzic między innymi sąsiadującego z Ramsay majątku. Prudence ma zamiar zdobyć dobrze usytuowanego męża i zobowiązuje Beatrix do utrzymania tajemnicy związanej z listami. Ta ostatnia, mimo wewnętrznego bólu, postanawia dotrzymać obietnicy. Christopher nie czuje się w ogóle bohaterem, nie jest lwem salonowym i nie chce sławy. Pragnie jedynie odnaleźć kobietę, w której się zakochał dzięki listom i pozbyć się kadrów wojennych, jakie zatrzymała w umyśle jego pamięć. Szybko odkrywa, że fascynuje go niekonwencjonalna Beatrix, która w dodatku uparła się zająć się jego psem - Albertem i poznaje z członkami rodziny, których zachowanie znacznie odbiega od towarzyskiej ogłady. 

To ciepła i momentami sentymentalna opowieść, w której podobnie jak to było poprzednich częściach, odnajdziemy zabawne dialogi, cięte riposty oraz oczywiście miłość i namiętność. Rodzinna atmosfera Hathaway’ów jest pełna słońca i wewnętrznej radości. Jednocześnie Kleypas wspaniale wplotła w powieść elementy związane z życiem na froncie oraz scharakteryzowała zespól stresu pourazowego (ang. PTSD), nerwicę wojenną, często występującą u żołnierzy biorących udział w walkach, obcujących ze śmiercią, których życie było ciągle zagrożone. Christopher powróciwszy do domu stał się zupełnie innym człowiekiem niż przed wojną. To jest powieść o powrocie do zdrowia, akceptacji i miłości.


[1]Wojna krymska 1853-1856- wojna między Imperium Rosyjskim a Imperium osmańskim i jego sprzymierzeńcami, tj. Wielką Brytanią, Francją i Królestwem Sardynii.



Lisa Kleypas, Znajdź mnie, wydawnictwo Prószyński i S-ka, wydanie 2012, tytuł oryginalny: Love in the afternoon, tłumaczenie Agnieszka Myśliwy, cykl: Rodzina Hathaway (tom 5), okładka miękka, stron 332. 


Cykl Rodzina Hathaway
1. Wyjdź za mnie
4. Zaufaj mi
5. Znajdź mnie (Beatrix + Kapitan Christopher Phelan)

Francis Kilvert, Dziennik 1870 - 1879.

$
0
0



Robert Francis Kilvert (3 grudnia 1840 - 23 września 1879), znany jako Francis lub też Frank, był anglikańskim pastorem, pracującym w parafiach na walijskich granicach, który przez blisko 10 lat pisał dzienniki. Odkrycia rękopisów dokonał w 1937 roku poeta i powieściopisarz William Plomer[1]. Dzięki udzielonej zgody rodziny, podjął się  redakcji i wyboru zapisków z kompletnego tekstu obejmującego czas między styczniem 1870 roku, gdy Kilvert był wikariuszem w Clyro w Radnorshire a marcem 1879, kiedy piastował urząd w Bredwardine w hrabstwie Hereford. Dziennik został wydany w tomach ukazujących się w latach 1938, 1939, 1940 i od razu zyskały wielką popularność za ukazanie prawdziwego oblicza historii społecznej wiktoriańskiej Anglii. Wiadomo, że dziennik pomieściłby się w dziewięciu tomach.


Wdowa po Kilvercie, Elizebeth Kilvert, usunęła z dziennika wszystkie odniesienia, które dotyczyły jej i Ettie Meredith Brown. Chodzi tu o fragmenty dotyczące: pierwszy: od września 1875 do marca 1876, drugi: od czerwca 1876 do końca 1877. Jest również całkiem możliwe, że zniszczyła fragment dotyczący miesięcy przed ich ślubem, bowiem dziennik urywa się nagle na dacie 13 marca 1879. Zauroczenie Kilverta piękną, o hiszpańskiej urodzie, Ettie Meredith Brown trwało wówczas, zanim zaczął się zalecać do Elizabeth Anne Rowland (1846-1911). Coś musiało naprawdę głębokiego łączyć go z Ettie, bowiem zachowane wpisy są pełne czułości.
             O czwartej zjawiły się u nas na herbatkę i partię krykieta panna Meredith Brown i jej piękna siostra, Etty. Etty Merredith Brown to jedna z najbardziej atrakcyjnych dziewcząt o przykuwającej wzrok urodzie, jakie zdarzyło mi się ostatnio widzieć. Ubrała się ze smakiem w bladą szarość i obcisłą w stanie, szkarłatną suknię, podkreślającą jej figurę i idealnie dopasowaną do czarnych oczu i włosów oraz do lśniącej, tryskającej zdrowiem cery hiszpańskiej brunetki o ciemnych niczym owoc granatu rumieńcach. Ale najbardziej udany był kapelusz, szeroki i efektowny, nonszalancko opleciony kwiatkami i nasadzony pod beztroskim kątem na bok ładnej, ciemnej główki. Na kształtnej, zgrabnej szyi powiesiła złoty łańcuch naszyjnika o szerokich ogniwach. Z cienia obszernego kapelusza wyglądały iście cygańska, ładna twarzyczka i ciemne, namiętne oczy.[2][6 września 1875]
            Widok tego domu o podwójnym szczycie i wysokich topól nieodmiennie przywodzi na myśl tę śliczną twarzyczkę oraz wspomnienia szczęśliwych dni ubiegłego lata, nim zaczęły się nasze strapienia i przyszło rozdzielenie.[3][ 18 marca 1876]
Przypomniał mi się ostatni raz, kiedy tutaj siedziałem, pisząc do drogiej Ettie w tamten radosny wieczór 6 października ubiegłego roku, i wszystko miłe, osobliwe wypadki, jakie zaszły od tamtej chwili. Powróciły grudniowe wspomnienia z Bournemouth i tamte szalone, smutne, słodkie schadzki w śniegu i pod sosnami, na wydmach East Cliffe i w Boscombe Chine.[4][20 marca 1876]
Kilvertovi zabroniono się spotykać z Ettie i utrzymywania z nią wszelkiej korespondencji.
Rano długi, smutny, kochany list od drogiej Ettie, czułe i piękne pożegnanie, ostatni, jaki będzie w stanie do mnie napisać. W załączeniu serdeczna kartka od pani Brown, w niezmiernie miłych słowach uwiadamiająca mnie, że jej zdaniem nie powinniśmy się już kontaktować z Ettie listownie, poetycko, ani w żaden inny sposób. /…/ Nie będę zasmucał mojego kochania, nie stanę się przyczyną ani jednej niekoniecznej łzy, a tym bardziej pokusy. Najlepszym i jedynym sposobem okazania jej miłości jest zachowanie milczenia.[5][20 kwietnia 1876]
Dwa lata później, z zapisku uczynionego 19 stycznia 1878 roku, Kilvert donosi, że cieszy się z wiadomości, że Ettie Meredith Brown w kwietniu ma poślubić pana Wrighta, brata jej szwagra.[6] A następnie dowiadujemy się, że:
Dziś otrzymałem miły list od Rosie Meredith Brown z wiadomością, że Ettie odpływa 5 października do Indii, gdzie ma odbyć się jej ślub.[7][23 września 1878]
Zachowane wpisy Kilverta z lat 1876-1879 pokazują, jak niespełniona miłość zaważyła na jego samopoczuciu i zdrowiu. Nie ma w nich radości takiej, jaka była w zapiskach powstałych w Clyro. Wyczuwalny jest natomiast smutek i melancholia. W dodatku nie udało mu się opublikować zbiorku napisanych przez niego wierszy.
Cały dzień męczyła mnie neuralgia, po nocach bezsenność[8][27 kwietnia 1878]
St Michael’s Church, Clyro Źródło

Miesiąc po ślubie z Elizabeth, Kilvert zmarł na zapalenie otrzewnej. Pani Kilvert nie doczekała się potomstwa, nigdy nie wyszła powtórnie za mąż i zmarła w 1911 roku. Została pochowana na tym samym cmentarzu, co jej mąż w Bredwardine, ale groby ich są położone w pewnej odległości od siebie. Uważała zapewne, że miała prawo zniszczyć wspomnienia o sobie. Nie wiadomo, czy małżeństwo zawarte było tylko z rozsądku czy z powodu rodzącego się uczucia. Przypuszczam, że owe zniszczone fragmenty dziennika musiały w jakiś sposób dotknąć Elizabeth. Być może wyrażał się o niej nieco inaczej niż o Ettie. 

Ettie nie była jedyną niespełnioną miłością Kilverta. W Clyro starał się o Daisy Thomas z Llanthomas, ale z biegiem lat wydaje się, że w wyniku rozdzielenia miłość ich wygasła. Tu również wielką rolę odegrał brak perspektyw na przyszłość Francisa Kilverta, który był tylko wikariuszem. Mimo to, Francis odważył się odbyć z sir Thomasem rozmowę na osobności.
Przez chwilę milczałem straszliwie zdenerwowany. „Żywię uczucie do jednej z pana córek” – wypaliłem /…/ Pan Thomas stwierdził, że bardzo dobrze postąpiłem, przychodząc z tym do niego, chociaż sprawiał wrażenie mocno skonfundowanego. Wypowiedział też bardzo wiele pochlebstw na temat mego „przyzwoitego i szlachetnego zachowania”, wypytał mnie o widoki na przyszłość i kręcił nosem na odpowiedź. W takich okolicznościach nie można dopuścić do zaręczyn, mówił, i nie wolno mi naruszać spokoju jego córki, w jakikolwiek sposób okazując jej uczucie./…/[9][13 września 1871]
Powierniczką Kilverta w sprawach sercowych była pani Venables na plebanii w Clyro. Daisy miała wówczas dziewiętnaście lat, ale wydaje się, że równie mocno była zauroczona Kilvertem. Jako dobrze wychowana panna była posłuszna ojcu. Jak donosi Francis rodzina dała jej zapewne do zrozumienia, że nie powinna go zachęcać. Rodzice Kilverta również nie obiecywali mu zmiany w najbliższym czasie, bowiem ojciec nie był w stanie zrezygnować z prebendy na rzecz syna. Parę dni później, kiedy już wiadomo, że Kilvert nie powinien sobie robić nadziei na zmianę swojej sytuacji, pan Thomas ostatecznie zaznaczył swoje stanowisko w sprawie stosunków swojej córki z wikariuszem.
List od pana Thomasa. Pełen miłych zwrotów i serdeczny, lecz nakazujący porzucić wszelkie myśli i nadzieje związane z Daisy. Nagły, niespodziewany cios, a dla mnie wielki smutek. Jakby na niebie zgasło słońce.[10][23 września 1871]
Jeszcze przez kilkanaście miesięcy nadal zakochany jest w Daisy, która nota bene nigdy nie wyszła za mąż. Francis donosi o tym w swoich zapiskach jak jest nią oczarowany i jak rośnie w nim tęsknota za nią. Kiedy już opuścił Clyro (po niemal ośmiu latach, został wówczas wikariuszem w parafii swego ojca), wydaje się, że miłość owa zaczyna zmieniać formę. Mimo kolejnych zmian zachodzących w sercu i upływu lat, nadal żywił do niej ciepłe uczucia. Gdy odwiedził Llanthomas Edith i Daisy zaprowadziły mnie do ogrodu i traktowały bardzo miło, Daisy dała mi gałązkę słodkiej werbeny i długo z sobą rozmawialiśmy./…/ Jeszcze potem Daisy odwróciła się i zawołala z miłym, kochającym wyrazem twarzy: „Proszę przekazać gorące pozdrowienia siostrze”.[11][28 kwietnia 1876]

Francis był przystojny i miał powodzenie u kobiet. Nie unikał też kochanek, a niektóre wspomina we wpisach.
Dziś natrafiłem w pewnej książce na czerwoną jedwabną chusteczkę z wyszytymi słowami „Nie zapomnij mnie” i z żalem przyznaję, że całkiem zapomniałem, kto mi ją dał. Z pewnością jedna z wielu kochanek. Ale która?[12][29 października 1870]
Wesołe igraszki z Lucretią[13]. [16 styczeń 1872]
Francis jawi mi się jako romantyk. Jest wrażliwy na otaczające go piękno, które widzi zarówno w krajobrazie, jak i w młodych pannach, jak i w małych dzieciach (zachwyca się urodą cyganki Lizzie, która brała udział w jego lekcjach czytania). W notatce uczynionej 7 lipca 1875 roku przyznaje się otwarcie do tęsknoty za posiadaniem dzieci i rodziny.[14]Z biegiem czasu samotność zaczęła mu dokuczać. 


W najwcześniejszych wpisach dziennika, kiedy Francis przebywał na plebani w Clyro w Radnorshire jako wikariusz, gdzie pastorem był Richard Lister Venables, wpisy są najobszerniejsze i najradośniejsze. Kilvert z wielką wnikliwością opisuje tryb swojego życia. To wspaniałe, ale również dziwne uczucie czytać o ludziach, którzy niegdyś żyli, cierpieli, kochali, którzy istnieli w rzeczywistości. Opowieści Francisa Kilverta układają się w interesujące zdjęcia, zatrzymane kadry. Gdybyśmy je zobaczyli od razu wiedzielibyśmy, kto na tych zdjęciach się znajduje. Kilvert opisuje znajomych, członków rodziny i przyjaciół z wielką starannością i dokładnością. Nie chodzi tu jedynie o wygląd zewnętrzny, ale to, czym ich los został naznaczony w przeszłości, w jaki sposób przeżywali swoje osobiste tragedie, radość, pociechę i wszelkie ciepłe uczucia kierowane do drugiego człowieka. Dzięki zachowanemu Dziennikowi Kilverta, uratowane i utrwalone zostały drobiazgi codziennego życia na wiktoriańskiej wsi. Nie sposób tej książki nie pokochać. Czytaniu towarzyszą, bowiem niekiedy salwy śmiechu, a czasem ogromne wzruszenie. Sama osobowość Kilverta jest niezwykle pociągająca: młody (zmarł mając zaledwie 38 lat), przystojny (jak widać na zdjęciu), błyskotliwy, szczery, skromny, pełen radości życia i optymizmu, posiadający zapał do odbywania pieszych wędrówek i niesamowite poczucie humoru – to idealny kandydat na męża. Niestety nie posiadał odpowiedniego statusu społecznego i tak zwanych perspektyw na przyszłość.
Lubię włóczyć się po samotnych, opuszczonych i zrujnowanych miejscach. Mieszka w nich duch łagodnej, ciszej melancholii odpowiadający mojemu nastawieniu bardziej niż bujne życie, wesołość i zgiełk.[15][6 marca 1871]
30 września 1870  źródło

Rzeczowo opisuje zasłyszane historie i rozgrywające się gdzieś w tle sceny. Niesamowite są liryczne i plastyczne opisy krajobrazów i przyrody. Kilvert wspaniale opowiedział o życiu codziennym na wsi i stworzył czarujący portret wiktoriańskiej wsi. Przekazuje nawet prowincjonalne skandale.
W drodze ze stacji Charles opowiedział mi o oskarżeniu, jakie wniosła przeciwko Brewerowi Janet, była kuchenna na plebanii w Clyro, zarzucając mu, że jest ojcem jej dziecka. Janet napisała list do Clyro zaraz po urodzeniu dziecka. Biedna pani Brewer otwarła go, przeczytała i przekazała mężowi. Podobno mało nie pękło jej serce. Biedactwo. Charles obawia się, że zarzut jest jak najbardziej uzasadniony.[16][28 maja 1870]
Opisuje panujące miejscowe zwyczaje, rozpowszechnione zabobony. Dowiedzieć się można, że powiedzenie „zdaje mi się” jest charakterystyczne dla mieszkańców Herefordshire[17]i że starsze osoby używają przy powitaniu zwrot „Do pańskich usług”[18].

Francis Kilvert
Pokazuje też jak spędzał czas wolny. Nie były to jedynie piesze wędrówki, ale również spotkania towarzyskie, na którym grano w krykieta i strzelano z łuku oraz pito herbatkę na trawie. Opisuje pikniki, podczas których pito bordo i reńskie, szampan, cydr i sherry; jadano kurę na zimno, szynkę i ozorek, rozmaite bułeczki z nadzieniem, sałatki, placki z dżemem i agrestem, chleb i ser; tańczono walca i lansjera.[19]Przekazuje wiadomości na temat wojen (francusko – pruskiej), rewolucji w Paryżu i bitew. Opisuje środki transportu: bryczki, dyliżanse pocztowe, pociągi ( O drugiej wyjechałem do Londynu trzecią klasą ze stopami w ogrzewaczu[20][19 lutego 1873]. Zwraca uwagę na troski zwykłego człowieka, jako zapalony czytelnik na lektury (odnotować należy jego powiązania z Wordsworth’ami i Williamem Barnesem), aktualną pogodę, a nawet pogrzeb członka swojej rodziny, osiemdziesięcioletniej panny Marii Kilvert (pieniądze solidnie rozparcelowała, a po sprzedaży domu reszta poszła do podziału; ojcu Kilverta wskutek zadawnionego urazu zapisała w testamencie jedynie drzewa różne, matce futra i koronki). Pisze o samobójstwach, ślubach, pogrzebach, sprawach sądowych rozpatrywanych w Clyro, tragicznych wypadkach, chorobach trapiących mieszkańców.
Odwiedziłem w Trump młodego Mereditha, który od pół roku cierpi na szczękościsk po przebytej śwince. Dwa miesiące trzymali go w szpitalu w Hereford, podając chloroform i stopniowo rozwierając szczęki dźwignią śrubową, ale to nic nie pomogło.[21][ 18 listopada 1870]
Francis charakteryzuje ówczesne obyczaje i konwenanse (a pamiętajmy, że to epoka wiktoriańska), ale również podaje przykłady ich łamania. Dziwi się, że młode dziewczęta biorą udział w kastrowaniu owiec. Sam przyznał się, że:
Wczoraj i dziś kąpałem się w morzu. /…/ W Shanklin trzeba się godzić z obrzydliwym obyczajem kapania się w gatkach. Skoro damy nie lubią widoku nagich mężczyzn, to czemu sobie nie pójdą? Dziś dostałem parę ineksprymabli, które wciąż opadały. Wzburzone fale chwyciły i ściągnęły je do kostek. Tak związanego cisnął gwałtowany przybój, a gdy woda cofnęła się, pozostałem na ostrych kamieniach nagi i zalany krwią. Potem zdjąłem przeklęty gałgan i oczywiście znalazły się panie, które patrzyły na wychodzącego z morza. [22][ 12 czerwca 1874]
Bredwardine, grób Francisa Kilverta źródło

Dziennik Francisa Kilverta to fascynująca lektura. Obserwował życie nie tylko angielskiego ziemiaństwa, ale również zwykłych rolników czy robotników. Z wielkim szacunkiem opisuje, to, co widział w odwiedzanej górniczej Kornwalii. Pisze szczerze i z pasją. Według niego każdy dzień przynosił ciekawe wydarzenia, zwłaszcza w Clyro, które należy w pełni odnotować. Dzięki zachowanym zapiskom, Francis Kilvert jest rzeczywisty, a to, co opisuje żyje w wyobraźni czytelnika. To dzieło oryginalne, momentami nasycone delikatnością i pięknem, a innymi razem smutkiem, nostalgią i melancholią. Zauważalna jest autentyczna integralność zapisków, doskonałość, wrażliwość na piękno, otwartość i szczerość. W samym Kilvercie jest dla mnie coś tajemniczego i nieuchwytnego. O czym nie napisał, w czym tkwi owa tajemnica, co było na zniszczonych stronach, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby żył dłużej… Nurtujące pytania.


[1]Źródło: http://www.theguardian.com/books/2008/jan/19/fiction6(dostęp 12.03.2016). 
[2] F. Kilvert, Dziennik 1870-1879, Poznań 2016, s. 375 -376. 
[3] Tamże, s. 380. 
[4] Tamże, s. 382. 
[5] Tamże, s. 385. 
[6] Tamże, s. 409. 
[7] Tamże, s. 426. 
[8] Tamże, s. 418. 
[9] Tamże, s. 181. 
[10] Tamże, s. 187. 
[11] Tamże, s. 389. 
[12] Tamże, s. 110. 
[13] Tamże, s. 203. 
[14] Tamże, s. 368. 
[15] Tamże, s. 142. 
[16] Tamże, s. 50. 
[17] Tamże, s. 51. 
[18] Tamże, s. 194. 
[19] Tamże, s. 58-59. 
[20] Tamże, s. 269. 
[21] Tamże, s. 112. 
[22] Tamże, s. 317.
 


Francis Kilvert, Dziennik 1870 - 1879, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2016, wybór, redakcja i wstęp William Plomer, tytuł oryginalny: Kilvert's Diary 1870-1879, przełożył Jacek Spójny, okładka twarda z obwolutą, stron 444.

Niall Ferguson, Dom Rothschildów. Prorocy finansów 1798-1848.

$
0
0



Właściwie nie wyobrażałam sobie, że opowieść o Rothschildach będzie aż tak pokaźnych gabarytów. Gruba, to gruba, nie takie się czytało. Mina mi zrzedła, jak tylko otworzyłam stronę – czcionka bardzo mała i jeszcze mniejsza w obrębie cytatów. Sam wstęp zajmuje 60 stron z podziałem na rozdziały. Potem mamy już właściwą treść, aczkolwiek zaznaczam, że to jedynie tom pierwszy, który szczegółowo traktuje o początkach wielkiej fortuny bankierskiej rodziny w latach 1798 – 1848. Bez żadnej błazenady przyznaję się, że książki nie czytałam w całości. Po pierwsze dla mnie to lektura na kilka miesięcy, do dawkowania. Po drugie wykazuję minimalne zainteresowanie sprawami finansowymi na poziomie wszelkiego rodzaju cyferek, porównań, konsoli, weksli etc. Jestem jednak świadoma, że istnieją entuzjaści przyswajania wiedzy historycznej nawet w takiej formie. Czytałam obecnie jedynie obszerne fragmenty i na tej podstawie mogę powiedzieć, że Niall Ferguson pisze w sposób płynny i elastyczny. To ponad 760 stron właściwego tekstu, plus dwa dodatki poruszające sprawy ekonomiczne oraz spis ilustracji, spis tabel i indeks nazwisk. Na początku książki na szczęście dla czytelnika (bo przy powtarzających się imionach i tym samym nazwisku, można się w koligacjach pogubić), dodane zostało drzewo genealogiczne rodziny. 


Niall Ferguson rozpoczyna historię od XII wieku, potem jednak już wiele uwagi poświęca protoplaście rodu Mayerowi Amschelowi Rothschildowi, który wrócił do Frankfurtu w 1764 roku z Hanoweru, gdzie nabywał doświadczenia mające mu pomóc w zdobyciu pozycji dworskiego bankiera. Przy okazji dowiedzieć się można, że Rothschild to dosłownie „czerwona tarcza”[1]. Pierwsi Rothschildowie handlowali między innymi suknem. Amschel handlował rzadkimi monetami i medalami. We Frankfurcie prowadził transakcje z Wilhelmem, dziedzicznym księciem Hesji – Kassel. W 1769 roku Amschel otrzymał tytuł dworskiego bankiera, a w 1770 poślubił Gutle, szesnastoletnią córkę bankiera księcia Saksonii – Meiningen i otrzymał posag liczący 2400 guldenów. Z dziewiętnaściorga (sic!) narodzonych dzieci przeżyło dziesięcioro. Amschel zaczął udzielać kredyty, wzbogacił się i umocnił swoją pozycję na tyle, że mając pięciu synów podzielił majątek i ustanowił rozgałęzienia interesów w miastach: Frankfurt (Amschel), Londyn (Nathan), Neapol (Carl), Wiedeń (Salomon) i Paryż (James). Głównodowodzącympo śmierci ojca został Nathan. Amschel podkreślał, że najważniejsza jest współpraca między gałęziami i przede wszystkim zachowanie braterskiej jedności. Synowie skwapliwie stosowali się do zasad wprowadzonych przez ojca, bowiem wszystko podlegało wspólnej dyskusji i ustaleniom, co miało przyczynić się do ich sukcesu. Mayer Amschel ustalił zasadę, której ściśle przestrzegano przez kolejne sto lat. Interesy należały tylko do potomków w linii męskiej, kobiety zaś otrzymywały jedynie solidne posagi (te jednak i tak zostawały w rodzinie). Odsunięte były od wszelkich spraw związanych z przedsiębiorstwem, ksiąg i korespondencji. Listy prywatne pisano po hebrajsku (w trzecim pokoleniu młodzi odstąpili od tego), a listy służbowe sporządzane przez urzędników w językach niemiecki, francuskim bądź angielskim. 

s. 302

Przed 1824 roku Rothschildowie wybierali swoje drugie połówki spośród innych rodzin żydowskich, często takich, z którymi prowadzili interesy. Po 1824 roku Rothschildowie zaczęli zawierać małżeństwa z Rothschildami, bowiem w prawie żydowskim nie istniały ograniczenia według stopni pokrewieństwa. Innymi słowy zawierano małżeństwa między kuzynami (w latach 1824-1877 tego rodzaju małżeństw było piętnaście wśród bezpośrednich potomków Mayera Amschela)[2]. Chodziło przede wszystkim o zachowanie jedności wszystkich pięciu domów i niedopuszczenie do udziałów w przedsiębiorstwie ludzi z zewnątrz. Nie były to oczywiście małżeństwa z miłości, choć pewnie czasami uczucia rodziły się z biegiem lat. Wskutek tak aranżowanych związków, często małżonkowie nie pasowali do siebie, a mężowie mieli kochanki, toteż mężczyznom z rodu Rothschildów pozwalano mieć „burzliwą młodość”. Rothschildowie mieli również to szczęście, że nie przekazywali wadliwego dziedzicznego genu[3].



Niall Ferguson moim zdaniem mało jednak poświecił miejsca sprawom prywatnym Rothschildów. Nie wchodzi w głębsze analizowanie tej sfery. Jeżeli to robi, to raczej porusza jedynie głośne sprawy. Zaletą są tutaj jednak fragmenty cytowane fragmenty listów, które pozwalają czytelnikowi na wyobrażenie sobie stosunków panujących między małżonkami. Założeniem autora było jednak ukazanie przede wszystkim przedsiębiorczej natury Rothschildów, więc się z łatwością godzę na takie ujęcia tematu. Wiele emocji wzbudza historia Hannah Meyer, która porzuciła wiarę ojców, przeszła na chrześcijaństwo (neofitka) poślubiając z miłości szlachetnego Henry’ego FitzRoya. Skandal został opisany w „The Times”.[4] Hannach nie został usunięta poza nawias rodziny na zawsze, ale była jednak traktowana z lekceważeniem przeznaczonym dla wizerunku „kobiety upadłej”.  Hannach przekroczyła pewną barierę zamkniętego kręgu.


   Rothschildowie stali się rodziną wielką i bogatą. Kupowano reprezentacyjne rezydencje na wsi i za granicą; urządzano przyjęcia i bale, wieczorne kolacje dla dyplomatów i polityków; polowano na zwierzynę łowną, dostosowywano się towarzysko, toteż widoczna była pewnego rodzaju asymilacja kulturalna. Rothschildowie uzyskali tytuł szlachecki (baronów) od cesarza Franciszka II, otrzymali herb i prawo do używania przedrostka „von” (lub „de”). Przyjmowano zaszczyty i kolejne awanse, bowiem uważano, że ułatwi to dostęp do ludzi sprawujących władzę. Ferguson szczegółowo opisuje rodzaje, formy i zasady zawierania kontraktów, udzielania pożyczek, pozycji Rothschildów w sporach na arenie międzynarodowej, wykorzystywanie przez rodzinę politycznych problemów poszczególnych państw, inwestowanie w linie kolejowe i inne intratne przedsięwzięcia. Zwraca również uwagę na przyczyny kryzysów finansowych i ich wpływ na przedsiębiorstwo Rothschildów. Charakteryzuje działalność całego systemu i sieci stworzonej przez bankierską rodzinę. 


Widoczne jest, że Niall Ferguson mozolnie pracował nad historią rodziny Rothschildów, bowiem książka jest szczegółowa i analityczna. Wiele tu cytatów, cyferek, statystyk i finansowego żargonu. Ferguson bardzo się stara, aby obalić najbardziej złowieszcze mity na temat Rothschildów. Świat ekonomii i bankowości jest niewątpliwie brutalny. Mimo to, Ferguson przedstawia ową źle rozumianą grupę w bardzo pozytywnym świetle. Pojawia się obraz postępowych filantropów, oddających cześć zarobków na ubogich członków społeczności; ludzi, którzy patronują i kolekcjonują wytwory sztuki ( za najbardziej atrakcyjną rodzina uznała sztukę siedemnastowiecznej Holandii); ludzi patronujących najsławniejszym kompozytorom i wykonawcom XIX wieku oraz pisarzom (Honore de Balzac, Heinrich Heine).

To interesująca książka o świecie finansjery i polityce XIX wieku, na którą należy przygotować określoną (całkiem nie małą) strefę czasu.


[1] N. Ferguson, Dom Rothschildów. Tom 1 - Prorocy finansów 1798 -1848, Wydawnictwo Literackie 2016, s. 75. 
[2] Tamże, s. 301. 
[3] Tamże, s. 309. 
[4] Tamże, s. 510.
 


Niall Ferguson, Dom Rothschildów, Tom 1 - Prorocy finansów 1798-1848, Wydawnictwo Literackie, wydanie 2016, Przekład: Katarzyna Bażyńska - Chojnacka, Piotr Chojnacki, oprawa twarda, stron 804.

strona Autora

Eloisa James, Wieża miłości.

$
0
0



To moje pierwsze spotkanie z piórem Eloisy James i od razu mogę napisać, że ku mojemu zaskoczeniu nadzwyczaj udane. Autorka połączyła swoje wieloletnie doświadczenie naukowe oraz pasje pisania romansów historycznych. Eloisa James jest profesorem literatury, a jednocześnie zyskała ogromną popularność, jako autorka książek i to romansów historycznych. Jak sama przyznaje zaczęła pisać, ponieważ mężem, byli ludźmi utrzymującymi się z pracy naukowej. Nie mieli pieniędzy, marzyli o spłacie kredytu i jeszcze jednym dziecku. Powiodło się i tak mniej więcej zaczęła się jej przygoda z pisaniem historyków.

Jest 2 maja 1824 roku i właśnie odbywa się bal w miejskiej posiadłości hrabiego Gilchrista. To wielka uroczystość, bo na nim debiutuje córka hrabiego, dziewiętnastoletnia Edith. Na bal przybył także dwudziestodwuletni Szkot, Gowan Stoughton z Craigievar, książę Kinross i wódz klanu MacAulay. Lady Edith wydała mu się ucieleśnieniem idealnej żony: ciągle milczała, była spokojna i jedynie grzecznie uśmiechała się. Gowan był nią zauroczony, a że pragnął żony, to następnego dnia poprosił hrabiego o rękę Edith, został przyjęty pokonując konkurentów, a następnie wyjechał do Brighton. Tyle tylko, że Edith w ogóle nie była sobą na balu. Miała gorączkę, czuła się paskudnie i chciała, aby jak najszybciej dobiegł on końca. Zbytnio nie była zachwycona tym, że ma poślubić nieznanego jej człowieka, ale obiecała ojcu, że będzie posłuszna i gdy nadejdzie czas to on dokona wyboru jej męża. Edith stwierdziła, że na pewno da sobie radę z człowiekiem pokroju jej taty, ale trzeba ustanowić odpowiednie reguły. Tak nawiązała się korespondencja między młodymi, dzięki której zaczęli się poznawać. Edie z ulgą odkryła, że Gowan ma poczucie humoru, a gdy się spotkali okazało się, że są sobą oczarowani. Wszystko wygląda wspaniale aż do nocy poślubnej.  Od tej pory droga nieuchronnie prowadzi nie tylko do Szkocji, ale również emocjonalnej katastrofy.


Gowan jest uparty, prawy, to mężczyzna z zasadami, który za wszelką cenę nie chce popełnić błędów swoich rodziców. Wobec czego wszystko z góry ma zaplanowane, uporządkowane, zorganizowane i pod kontrolą, nawet przyszłą noc poślubną. Do tej pory nie było w jego życiu miejsca na spontaniczność, jakikolwiek hulaszczy tryb życia i swobodne zachowanie. Potrafi jednak uczyć się na własnych błędach, przemyśleć problemy i wysnuć właściwe wnioski. Edie z kolei jest dość zabawną bohaterką. Niewinną, ale nie naiwną; niedoświadczoną, ale nie głupią oraz bez reszty pochłoniętą ćwiczeniom na wiolonczeli. Pragnie w swoim małżeństwie uniknąć błędów popełnionych przez ojca i macochę, ale musi najpierw zrozumieć swoje postępowanie. Gorzkie słowa usłyszane od Gowana będą dla niej emocjonalnym przeżyciem. Rady Layli udzielone pasierbicy, są niekonwencjonalne, ale okazuje się, że również nieskuteczne. Macocha sama zabiega o względy męża kokietując innych mężczyzn i ostentacyjnie paląc cygara. Wskutek nieporozumień obydwoje udawali, że są sobie obojętni. Layla choć kocha Edith, wewnętrznie cierpi, że niedane było jej zostać matką biologiczną. Edie Est rozjemczynią w grach słownych macochy i ojca, a obserwując ich związek jest świadoma ich błędów.


Wieża miłości to piąta z kolei książka wchodząca w skład cyklu Fairy Tales, który ja bym przetłumaczyła po prostu jako ‘bajki’, natomiast Polsce funkcjonuje nazwa ‘żyli długo i szczęśliwie’. Nawiązanie rzeczywiście jest do słynnych bajek. Wieża miłości czerpie wzorzec z Roszpunki. Jest wieża, jest nawiązanie do włosów. Oprócz tego Eloisa James sprawnie wplata w tekst odniesienia do twórczości Szekspira. Czyni to w sposób bezpośredni podając cytaty oraz zakamuflowany poprzez użycie metafor. W ogóle autorka jest mistrzynią w konstruowaniu aluzji, alegorii i wszelkiego rodzaju przenośni oraz trafnych spostrzeżeń. Zachwycona byłam naturalnym humorem zabarwionym ironią i podszytym czasami cynizmem i kpiną.  Nie ma tu jednak żadnej zjadliwości, kostyczności czy jadowitości. Eloisa James wspaniale się bawi podczas kreowania fabuły i dialogów. Stosuje przy tym zasadę skrótów i polega na tym, że czytelnik jest na tyle inteligentny, że domyśli się, co zostało niedopowiedziane lub też niewypowiedziane. Nie każdemu czytelnikowi sposób pisania Eloisy James będzie odpowiadał. Niektórzy powiedzą, że nic w tej książce się nie dzieje. Błąd. Autorka porusza bardzo prosty temat, ale moim zdaniem ważny, rozwija go i pokazuje jak właściwie można łatwo wyjść z impasu. Korzystnie analizuje zaistniałe problemy, a ich rozwiązanie upatruje w rozmowach, spędzaniu czasu ze sobą, ustawicznej pracy nad budowaniem związku, czyli innymi słowy na grawerowaniu poprzez czyny słowa ‘miłość’.  Nie potrzebne tu są ani szybkie zwroty akcji, ani przygody, ani idealna namiętność. Eloisa James prezentuje bardzo orzeźwiające i prostolinijne spojrzenie na małżeństwo. Bardzo polubiłam styl pisania Eloisy James, który w ogóle nie podlega rozpowszechnionym stereotypom postrzegania romansów historycznych.



Eloisa James, Wieża miłości, wydawnictwo Amber, wydanie 2016, tytuł oryginalny: Once Upon a Tower, przekład: Aleksandra Januszewska, Maciej Nowak - Kreyer, cykl: Fairy Tales, okładka miękka, stron 352.

http://www.eloisajames.com/

Fairy Tales
1.       A Kiss at Midnight (2010)
1.5 Storming the Castle (2010)
2.       When Beauty Tamed the Beast (2011)
2.5 Winning the Wallflower (2011)
3.       The Duke is Mine (2011)
4.       The Ugly Duchess (2012)
4.5 Seduced by a Pirate (2012)
5.       Once Upon a Tower (2013)
5.5 With this Kiss – Part 1-3 (2013)

POLSKA
 Cykl "Żyli długo i szczęśliwie"
1.       Pocałunek księcia
Kate Daltry + Gabriel
2.       Piękna ujarzmia bestię
Linnet Thrynne + Piers Yelverton
3.       Zwierciadło komplementów
Olivia Lytton + Tarquina, książe Sconce
4.       Brzydka księżniczka
Teodora Saxby + James Ryburn
5.       Wieża miłości
Edith Gilchrist + Gowan Stoughton, książę Kinross

Elizabeth Cooke, Bramy Rutherford Park.

$
0
0



Bramy Rutherford Park to trzecia, a zarazem ostatnia część trylogii autorstwa Elizabeth Cooke. Jest kwiecień 1917 roku i właśnie młodsza córka Cavendishów, dziewiętnastoletnia Charlotte wychodzi za mąż za dobrze sytuowanego, acz wskutek obrażeń niewidomego Michaela Prestona. W dniu jej ślubu i przyjęcia urządzonego w Londynie zjawiają się wszyscy poza kochankiem matki, Amerykaninem Johnem Gouldem i jej bratem Harrym. Charlotte jest pełna obaw związanych z małżeństwem, pragnie przygody i wolności, a obecnie stoi wejściem do złotej klatki. Nie ulega jednak intuicji, jest posłuszna, spełnia oczekiwania matki i ojca. Jak się wkrótce okaże od początku będzie szukała ucieczki, małżeństwo zaś nie będzie specjalnie najlepszym wyborem w jej życiu. Wspierać ją jednak będzie przyjaciółka Christine. 


Octavia i William Cavendishowie żyją dalej w separacji.  Octavia mieszka z kochankiem w Londynie, William, siódmy hrabia Rutherford po wycofaniu się z życia publicznego, prowadzi spokojną egzystencję w wiejskiej posiadłości. Nadal jednak utwierdzony jest w błędnym przekonaniu, że w przyszłości nieuniknionym jest to, że Gould znudzi się jego żoną i porzuci Octavię na rzecz innej kobiety. Ta zaś wróci do niego. Z kolei Louisa wydaje się szczęśliwą w Rutherford Park.  W tajemnicy wymienia listy z przebywającym na wojnie młodym stajennym. Uczucie tych dwojga jest silne, ale owe przywiązanie Louisy do Jacka nie wszystkim się podoba, uważane jest za nieodpowiednie i niedopuszczalne ze względu na różnicę w statusie społecznym. Dziewczyna nie ma zamiaru słuchać rad, a już na pewno nie matki. Octavia pragnie szczęścia swoich dzieci, ale wszystko dostrzega w sposób konwencjonalny, poprzez staroświecką dumę i obowiązek, zapominając, że sama zachowuje się ekstrawagancko. Mimo, że nierozwiedziona, nadal jednak gra rolę troszczącej się żony i pani domu Rutherford Park. Z kolei Harry, spadkobierca, pilot RAF-u, nadal myśli o Caitlin, a gdy ta w liście zrywa z nim znajomość, usilnie prosi rodzinę o odszukanie jej. 


Fabuła jest fikcją, ale z dobrze nakreślonym tłem historycznym, jakim są ostatnie lata pierwszej wojny światowej. Życie poszczególnych bohaterów czytelnik poznaje naprzemiennie. Niestety sposób ten powoduje, że żadna z postaci nie staje mu się bliska. Mamy tu do czynienia z mieszanką różnorodnych charakterów. Odmienny jest również ich stopień przeżyć wojennych i tego, w jaki sposób odcisnęły piętno na życiu. Bohaterowie Cooke rozdarci są między przeszłością a przyszłością. Ciekawa jest historia o niemieckim jeńcu oraz ta związana ze stajennym Jackiem opiekującym się na froncie końmi. 

Na Rutherford Park wojna również odcisnęła swoje piętno. William nadal jednak jest daleki od interesowania się życiem swojego personelu. W obliczu zagrożenia zachowuje stoicki spokój, daleki jest od okazywania jakichkolwiek emocji. Autorka jednak starannie pokazuje zachodzące zmiany w systemie społecznym i zerwanie ze starymi porządkami. Ludzi mogli się wówczas pogodzić ze zmianami, albo też uparcie trwać w tradycji przeszłości, co było typowe dla ówczesnej arystokracji. Córki Octavii i Williama z pewnością nie byłyby tak odważne, gdyby nie miały przykładu płynącego od matki. Kokon pewnie byłby zamknięty, gdyby nie było wyłomu. 


Mimo wszystko trzeciej części brakuje subtelności, płynności i bogactwa, jaka zauważalna jest w pierwszej części, którą nota bene byłam oczarowana. Część druga, bardziej wojenna, nieco przyćmiła moje odczucia.  Bramy Rutherford Park to nadal powieść, która opowiada o miłości, stratach, ale i o konsekwencjach brutalnej wojny. Zakończenie trylogii wydaje mi się takim mostem, połączeniem tego, co stare i związane z tradycją i ładem, z tym, co nowe, otwarte, co uległo przemianie i co ma przyszłość.




Elizabeth Cooke, Bramy Rutherford Park, wydawnictwo Marginesy, wydanie 2016, tytuł oryginalny: The Gates of Rutherford,  przełożyła Agata Żbikowska, cykl: Rutherford Park, TOM 3, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 400.


Eryk Lipiński, Pamiętniki.

$
0
0



Nakładem Wydawnictwa Iskry ukazały się Pamiętniki Eryka Lipińskiego (1908 -1991), karykaturzysty, grafika, autora plakatów i ilustracji książkowych, satyryka oraz założyciela tygodnika „Szpilki” i warszawskiego Muzeum Karykatury (1978).  To nowe wydanie, będące wznowieniem, tego, które ukazało się ponad trzydzieści lat temu. Do obecnego wydania dodano na koniec właściwej treści, odnaleziony list Eryka Lipińskiego do żony Hanki, pisany w okresie powstania warszawskiego, wówczas, gdy był od niej odcięty na Saskiej Kępie. Wydanie zawiera również nowe, niepublikowane zdjęcia i kolorowe reprodukcje prac Eryka Lipińskiego oraz kalendarium jego życia i twórczości. Natomiast uzupełnienia i wszelkiego rodzaju zmiany zachodzące na przestrzeni lat w życiu prywatnym dzieci artysty, można odnaleźć w nielicznych przypisach. 



Pamiętniki zostały przez Eryka Lipińskiego spisane po latach. W książce nie ma, więc zachowanej chronologii. Na pierwszy plan wysuwa się natomiast tematyczne ujęcie życia. Zaczyna od legend rodzinnych i przedstawienia członków swojej rodziny. Śluby, pogrzeby, rozwody, narodziny dzieci, podaje w sposób suchy i pozbawiony emocji. Mamy do czynienia tu jedynie z faktami i wykazaniem suchych powiązań: kto z kim i kiedy. Lipiński nie wchodzi nazbyt głęboko w warstwę prywatną, świadomie nie dzieli się szczegółami i atmosferą, jaka panowała w rodzinie. Zajmuje się głownie sferą zawodową i porusza jedynie sprawy publiczne.

Artysta wspomina z dystansem swoje dzieciństwo i lata szkolne. Imię Eryk miał otrzymać po bohaterze powieści, która akurat czytała babka Lipińska. Z powodu takiego, a nie innego imienia całe dzieciństwo chłopiec był nieszczęśliwy. Chciał mieć „normalne” imię jak Kazik, Bolek czy Janek. Bazując na swojej pamięci opisuje najwcześniejsze zapamiętane chwile i okres lat szkolnych. Ciekawe jest to, że aby uczęszczać do gimnazjum, musiał być wyznawcą jakieś religii. Lipiński przyjął chrzest w wieku czternastu lat w kościele ewangelicko – augsburskim (luteranin) za namową swojego korepetytora, jedynie dlatego, że wraz z innymi innowiercami wychodził na boisko szkolne i grał w piłkę, gdy była lekcja religii (czasami w niej uczestniczył). Nie należał również do spokojnych dzieci, a w sprawie jego wybryków i zarejestrowanych incydentów niejednokrotnie była wzywana do szkoły matka (ojciec zmarł w 1932 roku, wcześniej rodzice się rozwiedli).  


Eryk Lipiński pisze o pierwszych swoich zarobkowych zajęciach i potem już intratniejszych posadach, mieszkania, w jakich przebywał, uczęszczanie do wieczorowej szkoły maturalnej i przygotowywanie do egzaminu wstępnego w szkole profesora Adama Rychtarskiego, okres studiów (malarstwo, grafika użytkowa, scenografia) i nawiązanych przyjaźniach. Szczególną uwagę poświęca również swojemu zamiłowaniu do uprawiania dyscyplin sportowych: narty, siatkówka, biegi, piłka nożna. W książce odnaleźć można wspomnienia dotyczące II wojny światowej między innymi: trudności finansowe, jakie przezywał z ówczesną żoną Hanką, pobyt w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, zajęcia zarobkowe (na przykład pod koniec wojny założył pracownię krawiecką: Eryk rysował modele sukien i okryć, a jego żona Hanka i siostra i jego ciotka Krystyna wraz z córką zajmowały się szyciem).  Charakteryzuje lata powojenne, życie kulturalne, projekty inicjatyw społecznych. Interesujący jest szczególnie rozdział poświęcony bezpośrednio grafice, w którym przedstawia prace powstałe na przestrzeni lat dla gazet, nad plakatami, zrealizowane i nieudane pomysły. Opisuje także swoje podróże oraz poznanych w życiu ludzi, z którymi kojarzą mu się liczne przygody lub tez na zawsze osoby te pozostały w jego pamięci. 


Wśród wspomnień Eryka Lipińskiego odnaleźć można typowe akcenty związane z życiem codziennym. W okresie międzywojennym młodzież szkolna i akademicka jeździła w Warszawie na łyżwach w Dolinie Szwajcarskiej przy dźwiękach orkiestry dętej umieszczonej w muszli. Młodzi ludzie zwracali się wówczas do siebie per „pani”, „pan”, bowiem mówienie sobie po imieniu było zbyt dużą poufałością i często nawet narzeczeni zwracali się do siebie przed ślubem używając tych zwrotów. 

Pamiętniki Eryka Lipińskiego to książka stanowiąca rejestrację wspomnień postrzeganych i spisywanych po wielu latach. Pisane są z polotem, dystansem, humorem, ale są również momentami wzruszające. Wydaje się, że owe zapiski miały uwiecznić głównie obraz życia zawodowego Lipińskiego, jego rozwijającej się kariery i dokonań, ale z pominięciem życia prywatnego. Fakty są więc tu zapewne starannie wyselekcjonowane, podobnie jak perspektywa oceny danych wydarzeń z pewnego dystansu czasowego przez ich autora.




Eryk Lipiński, Pamiętniki, Wydawnictwo Iskry, wydanie 2016, okładka twarda z obwolutą, stron 408.

Amanda Quick, Ogród kłamstw.

$
0
0


Ogród kłamstw Amandy Quick to nie tylko romans historyczny, ale przede wszystkim kryminał w stylu retro. Amanda Quick to jeden z literackich pseudonimów Jayne Ann Krentz przybrany właśnie na potrzeby książek, których fabuła osadzona jest w przeszłości. Autorka sprawnie łączy ze sobą wątki sensacyjne z romansowymi. Akcja powieści jest wartka, szybko ulega zmianie, toteż czytelnik nie nudzi się, a powieść nie zostawia go ani wewnętrznie okaleczonym, ani przygnębionym. 

Akcja Ogrodu kłamstw rozgrywa się pod koniec drugiej połowy XIX wieku. Nie ma wyraźnych wskazówek i datacji w powieści, ale można je odnaleźć „między wierszami”. Mowa jest między innymi o maszynie do pisania Remingtona. Christopher Sholes skonstruował w 1867 roku pierwszy użyteczny model maszyny, a w 1873 roku we współpracy z amerykańską wytwórnią broni palnej Remington rozpoczął jej produkcję, która w od 1876 roku była już seryjną. Powstał wówczas do dziś stosowany układ klawiatury „QWERTY”, który miał za zadanie uniknąć blokowania się klawiszy. Właściciel firmy współpracującej z agencją Ursuli, Fenton, w powieści nawiązuje do Remingtona i skrupulatnie wyjaśnia, dlaczego nie ma układu według kolejności liter w alfabecie. Wspomniane jest też, że w ostatnich latach zaczęły się one pojawiać w biurach na całym świecie (s.84), czyli wskazywałoby to co najmniej na lata 80. i 90. XIX wieku. Kolejną wskazówką jest również początek powieści, jak Ursula Kern w odniesieniu do zmarłej Anne wypowiada słowa: Była kobietą nowoczesnej ery (s. 11), co jestzapowiedzią zbliżającego się kolejnego wieku i nadchodzących zmian w postrzeganiu kobiet. 

s.5.

Przejdźmy jednak do meritum. Owdowiała Ursula Kern jest niezależną kobietą gdzieś po trzydziestce - według mojego domysłu i wskazówek w powieści. Od dwóch lat prowadzi w Londynie Agencję Sekretarek Kern. Przyjaźniła się z trzydziestopięcioletnią Matty Bingham oraz z Anne Clifton. Tyle tylko, że Anne została odnaleziona martwa, a policja twierdziła, że targnęła się na życie. Sprawa śmierci jednej z sekretarek wzbudza zaniepokojenie Ursuli. Przy Anne znaleziona została kartka ze wskazówką sekretnej skrytki, w której trzymała ważne dla niej przedmioty. Ursula pomiędzy skromnymi kosztownościami i pamiątkami odnajduje tam również pusty flakonik i zapisany specjalnym kodem stenotypistki notes. Ślady prowadzą do jednej z klientek, u której z ramienia agencji Kern pracowała Anne. Ursula postanawia przejąć zadania Anne u lady Fulbrook, ale tym samym musi wypowiedzieć umowę i zrezygnować z katalogowania artefaktów u Slatera Roxtona.  Ten zdziwaczały, acz przystojny mężczyzna, który kryje niepotrzebnie oczy za okularami, nie chciał rozstawać się z Ursulą, dlatego też wymógł na niej opowiedzenie o przyczynach jej decyzji. W dodatku wietrząc niebezpieczeństwo postanowił pomóc Ursuli w jej zabiegach dojścia do odkrycia prawdy związanej ze śmiercią Anne. W śledztwo zostaje włączona również matka Slatera, Lilly, była aktorka (cała służba Slatera jest dzięki niej nietypowa) i wieloletnia kochanka lorda Edwarda Roxtona. Tak, Slater był nieślubnym dzieckiem, ale uznanym przez ojca, a w dodatku wskutek niepełnoletności przybranych braci, obecnie zarządzającym jego całym majątkiem. 

s.11

Amanda Quick pisze o niezależnych kobietach, które są uparte, błyskotliwe, silne i odważne oraz umiejętnie radzą sobie w trudnych sytuacjach. Ursula ma silną osobowość i nie boi się podejmować ryzyka. Z kolei Roxton jest archeologiem, ekspertem od starożytności, poszukiwaczem zaginionych artefaktów. Po jego powrocie do Londynu prasa ciągle udostępnia plotki na jego temat, dzięki czemu zyskał popularność wśród socjety, jako złowieszczy, ekscentryczny, bogaty i mroczny osobnik. Ursula odkrywa jednak, że Slater ma wielkie i gorące serce. Zarówno Ursula jak i Roxton skrywają nękające ich tajemnice z przeszłości. To, co wspólnie odkrywają podczas prowadzonego śledztwa jest również plątaniną kłamstw, fałszu i obłudy.

Jest romans, kolejne zbrodnie, zwodnicza mgła na ulicach i tajemnice do rozwikłania. Amanda Quick znalazła dość interesujący sposób powiązania ze sobą poszczególnych bohaterów i zarysowała ciekawą intrygę. Jedynie romans Slatera i Ursuli nie był moim zdaniem przekonywujący. Za wiele w tej powieści się dzieje, za bardzo jest przejaskrawione, przekombinowane, przesadzone i owe wzajemne przyciąganie kochanków gdzieś po drodze ucieka i umyka. Bardziej romantyczne aspekty historii wydają się być zbagatelizowane na rzecz kolejnych przestępczych wyczynów. Żadnego emocjonalnego przywiązania do bohaterów czytelnik nie zazna, ale za to zaserwuje sobie kilka godzin czystego eskapizmu. Wielbiciele Amandy Quick i tak będą zachwyceni (i piszę to bez ironii).
 


Amanda Quick, Ogród kłamstw, wydawnictwo Amber, wydanie 2015, tytuł oryginalny: Garden of Lies, tłumaczenie Beata Horosiewicz,  okładka miękka, stron 310.

Stephanie Laurens, Uwodzicielka.

$
0
0



Uwodzicielka to druga z kolei powieść (po Zimowej opowieści) wchodząca w skład serii Sagi Rodu Cynsterów, która została wydana przez wydawnictwo HarperCollins. Bardzo mnie to cieszy, bowiem Stephanie Laurens to kolejna autorka romansów historycznych, która zdobyła już na dobre moje serce. W rzeczywistości trzeba pamiętać, że w oryginale jest to druga część (The Tempting of Thomas Carrick) oddzielnej sagi dotyczącej dzieci i wchodzącej w oryginale w skład serii Cynsters Next Generation. Pozostała tu jeszcze część trzecia A Match for Marcus Cynster, kontynuacja,która – jestem pełna w to wiary – zostanie wydana również i w Polsce. 

Jest kwiecień 1848 roku, czyli dziesięć lat później po wydarzeniach, jakie miały miejsce podczas niezapomnianej nocy wigilijnej z Zimowej opowieści. Niespełna trzydziestoletni Thomas Carrick mieszka w Glasgow i wraz z wujem Quentinem Hemmingsem (bratem jego zmarłego ojca Nialla) oraz jego synem Humphreyem (nieoficjalnie narzeczonym Andrei) prowadzi firmę Carrick Enterprises. Thomas jest bogaty, usytuowany i do wszystkiego brakuje mu jedynie żony. Ciotka Winifreda (małżonka Quentina), co i raz zaprasza go na proszone kolacje i bawi się w swatkę. Thomas nie mógł jednak zapomnieć Lucilli Cynster (córki Catriony i Richarda Cynsterów)[1], pamiętnej wigilii i walca na balu myśliwskim, jaki miał miejsce dwa lata temu. Od tamtej pory celowo Lucilli unikał, a nawet nie odwiedzał posiadłości Carricków i ukochanego stryja Manachana. To przecież tam Thomas urodził się, spędzał letnie miesiące, a po śmierci rodziców mieszkał przez rok. Potem wyjechał do szkoły w Glasgow i zamieszkał z Hemmingsami. Thomas obecnie chciał poślubić młodą damę, na tyle silną, pełną życia i interesującą, by wyparła z pamięci Lucillę Cynster, mieszkającą w Casphairn Manor, leżącym w Vale of Casphairn za południową granicą ziem Carricków.


W kwietniowe przedpołudnie do Thomasa dotarł list od Bradshawa, jednego z farmerów na terenie posiadłości Carricków leżących na zachodnich nizinach w Galloway i Dumfries. List zaniepokoił Thomasa, w dodatku na spacerze spotkał swoich kuzynów, synów Manachana, Nigela i Nolana, którzy prezentowali nonszalanckie zachowanie i nie interesowali się tym, co dzieje się w majątku. Thomas zauważył, że pomimo zbliżonego wieku, drogi ich rozminęły się. Kuzyni fascynowali się hulankami, kobietami, końmi, w dodatku unikali odpowiedzi na zadawane pytania. 

Dwa dni później do Thomasa przyszła kolejna  wiadomość, tym razem od Forresterów, powiadamiająca Carricka tym razem o nagłej i poważnej chorobie całej rodzinie Bradshawów (mąż, żona, dwóch synów i trzy córki). Thomas postanawia wyjechać w końcu do Carrick Manor. Na miejscu zastaje chaos, bowiem nie dość, że zniknęła główna pokojówka Faith Burns, to jeszcze Nigel i Nolan wyjechali do Ayr, a stryj Manachan jest chory i nieświadomy tego, co dzieje się w posiadłości. Pozostała młodsza dwójka rodzeństwa Carricków: Niniver i Norris również do końca nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Wyprawa na farmę Bradshawów przynosi kolejne dla Thomasa troski. Cała rodzina potrzebuje pomocy, w dodatku zielarka Joy Burns jest nieprzytomna. Thomas jedzie więc po pomoc do Casphairn Manor, a potem pokierowany przez służbę, odnajduje rodzeństwo Cynsterów w gaju. Panna Cynster, podobnie jak jej matka Catriona, jest uzdrowicielką związaną z Panią, której ta gałąź rodziny oddawała modlitewną cześć. Mówiąc szczerze, owe elementy określane, jako paranormalne nawet mnie nie rażą. Wynika to pewnie z tego, że otrzymałam solidne podstawowe, a zarazem wstępne przygotowanie już w Zimowej opowieści. 


Bliźniacy byli wybrani przez Panią, której władza rozciągała się aż po ziemie Carricków. Jedynie wybrani mogli wejść do gaju, a obecnie dwudziestoośmioletnia Lucilla, od pamiętnej wigilii dziesięć lat temu, wiedziała, że Thomas jest jej przeznaczony. Musi on jednak sam odkryć i zaakceptować ich wspólny los. Dziewczyna czekała cierpliwie, ale teraz doszła do wniosku, że powinna pomóc przeznaczeniu. Niezwłocznie, oczywiście mając na względnie przede wszystkim zdrowie zagrodników, udaje się z Thomasem do Bradshawów. Tam pojawia się również Manachan, któremu Thomas obiecuje, że zostanie dopóki wszystko się nie wyjaśni. Lucilla postanawia również kilka dni spędzić w posiadłości Carrick Manor, aby sprawdzić znajomość przyrządzania lekarstw przez Alice Watts i spróbować określić chorobę Manachana. Pobyt ten panna Cynster wykorzysta również, aby zbliżyć się do Thomasa Carricka. Ten jednak tkwi w przekonaniu, że jego życie związane jest jedynie z Glasgow.  

To, co dzieje się w Carrick Manor nie zostaje w powieści do końca wyjaśnione. Czytelnik pozna jedynie częściowe rozwiązania, więc może czuć się rozczarowany. W pewnym momencie Laurens przenosi, bowiem fabułę do Casphairn Manor, pozostawiając rodzinę Carricków na uboczu i stanowczo podkreślając, że to Lucilla i Thomas są ogniskiem powieści. Zabieg ten opóźnia więc rozwinięcie wątków pobocznych. Nawet Catrionę i Richarda oraz młodą generację Cynsterów, spotkać można dopiero pod koniec powieści. Właściwie jedynie Marcus jest tu obecny, nikt więc nie miesza się w sprawy Lucilli i Thomasa. Czytelnik, podobnie jak Thomas, ma jednak świadomość, że na ziemiach Carricków dzieje się nie najlepiej, a jedyną zainteresowaną jej rozwojem i kontaktami z ludźmi należącymi do klanu jest Niniver. Cóż z tego, jeśli zarządcą posiadłości Manachan uczynił niefrasobliwego Nigela. 


W romansie Lucilli i Thomasa to Ona, a nie On, odgrywa rolę przewodnią. Ona uwodzi, kusi, wykorzystuje swoją atrakcyjność zewnętrzną, zaprasza i stawia na swoim. Innymi słowy zmusza do posłuszeństwa, a niewiarygodnie uparty Thomas nie chce żyć pod pantoflem. Jest zdeterminowany, aby panować nad swoim życiem i uczuciami. Próbuje zachować wobec panny Cynster dystans, ale gdy dochodzi do realizacji jej planów jako mężczyzna jest bezbronny. Dostaje od swojego wuja Manachana dobra radę, aby kierować się w życiu nie tylko rozumem, ale i sercem, którą powtarza jak mantrę. 

Lucilla wszystko sprowadza do Pani i jej przepowiedni, przewidywań, pewności, obietnicy. Dziewczyna głęboko wierzy w wspólną przyszłość z Thomasem, chociaż wydaje się, że tak naprawdę nie zna mężczyzny, z którym pragnie spędzić życie. Podziwia jego wygląd, osobowość, łóżkowe wyczyny, które Laurens nota bene przedstawia w niemal poetycki sposób, ale na początku zapomina o tym, że każdy ma prawo wyboru, wolną wolę. Autorka próbuje pokazać Lucillę i Thomasa jako dojrzałych emocjonalnie, ale chyba nie do końca się to udało. Po zapowiedziach tego związku w Zimowej opowieścispodziewałam się porywu serc i przede wszystkim pasji. Otrzymałam spokój i zrównoważenie charakterów.


W Uwodzicielce mamy oczywiście zapowiedź części trzeciej, opowiadającej o Marcusie i Niniver. Zapewne dopiero wówczas czytelnik odnajdzie rozwiązania wszystkich tajemnic jakie poznał podczas pobytu Lucilli i Thomasa w Carrick Manor. Stephanie Laurens splata ze sobą miłość, romans, tajemnice, niebezpieczeństwo, smutek i nadzieję.  Po przeczytaniu drugiej części dotyczącej młodej generacji Cynsterów, pozostaję w pewnego rodzaju zawieszeniu, toteż jak najbardziej nastawiona jestem na przeczytanie części trzeciej.


[1]Historię Catriony i Richarda poznać można w powieści Czarownica z doliny (oryg. Scandal's Bride). To trzecia część właściwej Sagi Rodu Cynsterów. Na tą chwilę – 25.03.2016 - jeszcze nie czytałam.



Stephanie Laurens, Uwodzicielka, wydawnictwo HarperCollins, wydanie 2016, tytuł oryg. The Tempting of Thomas Carrick, tłumaczenie Magdalena Słysz, seria: Saga Rodu Cynsterów (seria oryginalna: Cynsters Next Generation), okładka miękka, stron 416.

STRONA AUTORKI


Cykl Saga Rodu Cynsterów (następna generacja) 

1. Zimowa opowieść  (Claire Meadows + Daniel Crosbie)
2. Uwodzicielka (Lucilla Cynster + Thomas Carrick)
3. A Match for Marcus Cynster

Wielkanoc 2016.

$
0
0

... Dobrych Świąt ...
czyli takich przepełnionych ciepłem, rodzinną bliskością, radością i nadzieją

Stephanie Laurens, Perypetie Lady Hartley.

$
0
0


                Tak, tak, nie szata graficzna zdobi książkę. Perypetie Lady Hartley Stephanie Laurens w polskim wydaniu to przykład tego, jak można zmarnować potencjał autorki i samej książki. Zupełnie inaczej czytałoby się powieść, gdyby otrzymała ona solidną i klimatyczną oprawę graficzną oraz została wydana w normalnej formie książkowej. Pewnie byłaby wówczas dwukrotnie droższa, ale i tak byłaby poszukiwana. Ja przynajmniej spóźniłam się z zakupem w księgarni (tzn. niby kupiłam, ale okazało się, że nie ma już w magazynie) i pozostał tylko serwis aukcyjny i zakup z drugiej ręki. W obecnym tanim, kieszonkowym wydaniu mamy czcionkę małą i mocno ściśniętą. Fakt jest podstawowy, że o takich wydaniach nikt nie pisze.

             
          Perypetie Lady Hartley to trzecia cześć cyklu Regencja.Po śmierci swojego ojca malarza Jamesa Hartleya, osiemnastoletnia Georgina Hartley powraca z Ravello, z Półwyspu Apenińskiego, aby zamieszkać w posiadłości swego wuja Ernesta, brata ojca. Okazuje się jednak, że wuj niedawno zmarł, a ona znalazła się pod opieką jego syna Charlesa. Przebywała w Rezydencji zaledwie tydzień, a już musiała się ukrywać w swoim pokoju przed prostackimi zalotami kuzyna, który wymyślił sobie, że poślubi Georgie. Dzięki wiernym służącym: pokojówce Marii Cruickshank i stangretowi Benowi, dziewczyna ucieka z posiadłości i za namową postanawia znaleźć schronienie w pobliskim majątku Candlewick Hall. Wszyscy troje uważali, że jest tam pani Alton, a nikt w karczmie, a później w posiadłości nawet sam kamerdyner, nie wyprowadzał ich z tego błędu. Wkrótce okazuje się, że w Candlewick Hall mieszka kawaler, Dominic Ridgley, piąty wicehrabia Alton. Usłyszawszy historię Georginy postanawia pomóc dziewczynie i natychmiast wysłać ją z listem polecającym do swojej siostry lady Winsmere na Green Street w Londynie. Dominic chce uchronić dziewczynę przed pracą na stanowisku damy do towarzystwa lub guwernantki i przede wszystkim znaleźć jej męża. Postanawia się trzymać od niej z daleka, jednak nie potrafi zapomnieć dziewczyny. Wkrótce przyjeżdża do Londynu sprawdzić osobiście, co się dzieje. Lady Winsmere okazuje się uroczą, młodą kobietą, która z miłości poślubiła mężczyznę starszego od niej niemal o dwadzieścia lat. Podobają jej się plany brata, przy których realizacji ma zamiar się wyśmienicie bawić.

inne wydania książek Laurens i na tym tle prezentacja Perypetii Lady Hartley

                Nie jest to oczywiście romans historyczny wysokich lotów. Ot, taka sobie miłosna, przyjemna i całkiem zabawna powiastka. Mamy jednak kuzyna nikczemnika, przystojnego i ujmującego szelmę, ładną i impulsywną heroinę oraz ciekawe małżeństwo Windsemere’ów. Georgina czasami jest bardzo naiwnym dziewczęciem, z głową w chmurach, ale owa czystość duszy jest niezaprzeczalnie zachwycająca. Charles nie bez przyczyny dąży do małżeństwa z kuzynką, a Dominic pragnie kupić Rezydencję. Mamy przyjaźń, miłość i moc nieporozumień. Okazało się przy okazji, że Laurens potrafi cudnie opowiadać o miłości, bez zupełnego odwoływania się do spraw łóżkowych. Jej starsze książki (seria Regencja powstawała w latach 90.XX wieku) pokazują, że nie trzeba pisać o seksie, aby powstał romans, który poruszyłby serce i wzbudził emocje. W starych romansach tkwi pewnego rodzaju urokliwa moc, która dodaje skrzydeł. 

wydania anglojęzyczne


Stephanie Laurens, Perypetie Lady Hartley, Harlequin (HarperCollins), wydanie 2015, tytuł oryginalny: Impetuous Innocent, tłumaczenie Krzysztof Dworak, cykl Regency (Regencja), numer 435 w cyklu Romans Historyczny, oprawa miękka, stron 268.  

               
Cykl Regency (Regencja)


  1. Tangled Reins (1992)
  2. Sztuka uwodzenia(Four in Hand, 1993)
  3. Perypetie Lady Hartley (Impetuous Innocent, 1994)  Georgina Hartley + Dominic Ridgley, hrabia Alton
  4. Fair Juno (1994)
  5. A Comfortable Wife (1997)

Stosy marcowe.

$
0
0
z 18 marca 2016

Pamiętniki Eryka Lipińskiego od wydawnictwa Iskry ; "Bramy Rutherford Park" od wydawnictwa Marginesy; "Żona oficera" i dwie książki Montgomery to z wymiany na lubimyczytać; romanse historyczne: Amandy Quick, Julii Quinn, Julii Anne Long, Eloisa James oraz Stephanie Laurens to zakupy własne.

z 31 marca 2016

Amanda Quick w całości z wymiany. Reszta własne wydatki.

Winston Graham, Ross Poldark.

$
0
0


Niektóre książki mają to do siebie, że muszą poczekać na swoją kolej. Mimo, że zakupiona w przedsprzedaży i dotarła bardzo szybko po premierze to czas osobliwego celebrowania nadszedł w okresie świąt wielkanocnych. Ross Poldark autorstwa Winstona Grahama (1908-2003) został po raz pierwszy wydany w roku 1945, a kolejne lata przyniosły za sobą następne tomy. W Polsce doczekaliśmy się dopiero pierwszego wydania w 2016 roku (!). Z tego, co mi wiadome mają być wydane wszystkie powieści, które ukazały się w cyklu. Fascynacja Poldarkiem w Wielkiej Brytanii i w kolejnych krajach (również w Polsce) rozpętała się po tym jak nakręcono pierwszy sezon serialu oparty na podstawie dwóch pierwszych książek. Pamiętać jednak trzeba, że po raz pierwszy 29- odcinkowy serial nakręcony na podstawie cyklu, pojawił się w telewizji brytyjskiej w roku 1975. Wówczas również cieszył się wielkim powodzeniem, a losy kapitana Rossa Poldarka śledziło miliony widzów. Nie inaczej jest w przypadku współczesnej wersji. Drugi sezon, obejmujący kolejne dwa tomy sagi, ma pojawić się na jesieni. Niewątpliwie uwodzi nie tylko gra aktorska, ale przede wszystkim plenery Kornwalii, które są piękne, wspaniałe, urokliwe i fascynujące. 


Właściwie miałam pisać o książce, ale teraz tak myślę, że się to tak nie uda. Po pierwsze, dlatego, że istnieją jedynie niewielkie równice pomiędzy powieścią, a pierwszym sezonem serialu. Po drugie niektóre role są tak dopasowane do bohaterów, że gdy czytałam na przykład o Prudie i Judzie to widziałam Prudie i Juda z serialu. To niezwykłe, ale charakterystyki tu zaskakująco zgadzają się. W serialu zupełnie pominięty jest wątek związany z Reubenem Clemmowem i jego napaści na Jinny Carter i jej dziecko. W chwili procesu Jimego, Jinny spodziewała się już trzeciej pociechy. Demelza w momencie rozpoczęcia pracy w Namparze miała zaledwie 13 lat, a gdy miała 17 lat uwiodła Rossa, który liczył wówczas 27 wiosen. Zmiana uczuć Rossa w stosunku do Demelzy również w powieści nastąpiła znacznie wcześniej. Nie od razu też rozpoczęto prace w Wheal Leisure. Dzięki powieści zrozumiałam też w końcu tajemnicę pierwszego małżeństwa kapitana Andrew Blamey’a, którego Verity poznała już na weselu swojego brata Francisa i Elizabeth. Po za tym wydaje mi się, że Ross Poldark nie był aż tak blisko związany z mieszkańcami Przysiółka Mellin, tak jak to jest ukazane w serialu. W książce pojawią się również między innymi postacie: kuzyna Poldarków– pastora Williama- Alfreda, sepleniącej żony doktora Choaka – Polly; męża pani Chynoweth czy rodziców ( a nie tylko kuzyna) George’a Warleggana. Rzeczywiście Ross powraca w rodzinne strony korzystając z dyliżansu; to na obiedzie w Trenwith House dowiaduje się o zaręczynach Francisa i Elizabeth; zastaje zrujnowaną Namparę; w kopalni, gdy Francis wpadł do wody, na chwilę zamiera oraz zdaje sobie sprawę, że małżeństwo z Demelzą pogrążyło go w oczach własnej klasy.


Znacznie więcej jednak z powieści dowiedzieć się można o rodzinie Poldarków i wzajemnych relacjach między braćmi: starszym Charlesem i młodszym Joshuą. Charles odziedziczył rodową posiadłość Trenwith, większość ziem i udziałów w kopalni, był zamożniejszy i był głową rodziny. Dwa lata młodszy Jousha był cynikiem , ignorował starszego brata i korzystał z uciech życia. Uspokoił się dopiero, gdy ożenił się z Grace. Szczęście małżeńskie nie było jednak długotrwale. Zmarła Grace i mały Claude Anthony. Joshua przerwał budowę dworu w połowie, stracił ochotę do pracy i wydawania pieniędzy, a kopalnia przynosiła coraz mniejsze zyski. Budynek dworu wykończono byle jak, a kopalnia w końcu została zamknięta. Z kolei Ross, jako młody chłopak nie prowadził zbyt prawego życia. Ojciec namówił go do wyjazdu i wstąpienia do wojska, bo nie chciał, aby syn stawał przed sądem oskarżony za współudział w napaści na celników i przemyt rumu. Chodziło również o kwestie podniesienia długów karcianych oraz tego, aby Ross w końcu nauczył się samodzielności. Gdyby nie wrócił z wojny majątek oraz udział w kopalni Grambler przypadłby Verity. Przy Joshue pozostawali służący Prudie i Jud Paynter, którzy większość wieczoru w czasie choroby pracodawcy spędzali na pijaństwie. Jud (ok. 50 lat) był dziesięć centymetrów niższy od Prudie (ok. 40 lat), totalnie leniwi i za wszelką cenę unikający zachowania czystości. Nigdy nie wzięli ślubu, ale w końcu kobieta zaczęła posługiwać się jego nazwiskiem.


Wydaje się, że to za sprawą Charlesa, a pośrednio również Joshuy, Francis zwrócił uwagę na Elizabeth Chynoweth. Zapewne chodziło o połączenie dwóch starych rodów, ale przy okazji Francis rzeczywiście zakochał się w Elizabeth. W chwili powrotu Rossa Elizabeth miała 20 lat. Zakochali się, gdy miała 16 lat, a on 20. Nadmiar fantazji i skłonność do awanturnictwa spowodowały, że Ross zabrnął w kłopoty i skorzystał z propozycji ojca. Nie miał jednak wątpliwości, że gdy wróci poślubi Elizabeth. Niestety czekało go rozczarowanie.  

Ciekawa jest też historia Warlegganów, rodziny, która dorobiła się majątku. Dziadek George’a był kowalem, ojciec już właścicielem odlewni, a George zyskał popularność wśród przedsiębiorców górniczych i bankierów. Podoba mi się również to, że w powieści jasno widać wewnętrzne dojrzewanie Demelzy i to, że w życiu kierowała się przede wszystkim dobrocią. Zawsze chętnie wypełniała polecenia Rossa. Była promienna, pełna dobrej woli, radosna, uczynna i miła. Ross powoli odkrywał zalety jej osobowości, aczkolwiek od początku godna była jego pożądania. Powieściowa ciotka Agatha również kojarzy mi się z serialową rolą. Starsza pani ma 91 lat, jest dumna z historii rodziny Poldarków, ale i zabobonna. 

Poldark źródło

Nie wiem jak to będzie w przypadku kolejnych, ale pierwszy tom sagi mnie bezdyskusyjnie oczarował. Winston Graham wspaniale i plastycznie opisał kornwalijską ziemię, życie codzienne jej mieszkańców, miasto (Truro) i wieś (Sawle), pracę w kopalni i na morzu, działalność sądów, rodzaje ożaglowania (w przypadku kapitana Blameya), panującą modę oraz ówczesne stosunki społeczne. Autor szczegółowo podał charakterystyki swoich bohaterów i skonstruował błyskotliwe dialogi. Pokazał  jak powoli odradza się życie Rossa, jak Demelza kształtuje swoją osobowość oraz czym jest nadzieja i szczęście. Powieść ma wydźwięk nie tylko dramatyczny, ale i romantyczny. Czarujący jest opis sceny obserwowania przez Demelzę i Rossa połowu sardynek podczas księżycowej nocy. Dla mnie Ross Poldark to fascynująca i ujmująca lektura, napisana z prostotą, ale z doskonale zarysowaną fabułą ukazującą głębię.  
 


Winston Graham, Ross Poldark, wydawnictwo Czarna Owca, tłumaczenie Tomasz Wyżyński, cykl: The Poldark Saga TOM 1, wydanie 2016, okładka miękka, stron 464.

The Poldark Saga
1.       1945 - Ross Poldark (Polska 2016)
2.       1946 - Demelza (Polska 2016)
3.       1950 - Jeremy Poldark
4.       1953 - Warleggan
5.       1973 - The Black Moon
6.       1976 - The Four Swans
7.       1977 - The Angry Tide
8.      1981 - The Stranger from the Sea
9.       1982 - The Miller's Dance
10.   1984 - The Loving Cup
11.    1990 - The Twisted Sword
12.    2002 - Bella Poldark
Viewing all 1264 articles
Browse latest View live