Wydaje mi się, że Ann Gabhart to jedna z tych autorek, które potrafią wyśmienicie kreować tajemnice. Zamiast opartej na fabule prostej kryminalnej historii, w której czytelnicy przewracają strony tak szybko, jak tylko mogą, pragnąc dotrzeć do końca książki, mamy tu opowieść o zwyczajnych mieszkańcach małego miasteczka. Nie ma w tej powieści pośpiechu, toteż książkę można odłożyć na chwilę, ale nie odrzucić.
Wraz z początkiem pierwszej strony wkraczamy do sennego, małego prowincjonalnego miasteczka Hidden Springs w stanie Kentucky, w którym do momentu odnalezienia zwłok nieznajomego na schodach wiodących do budynku sądu o 8.59 przez panią Willadean Dearmon, właściwie nic się nie działo. W dodatku starsza Pani myślała wówczas, że ma do czynienia jedynie z pijakiem, który nie powiedział jej „dzień dobry”. Oburzona wkroczyła do siedziby miejscowej policji celem powiadomienia władz o tak haniebnym zachowaniu nieznajomego. To zastępca szeryfa Michael Keane pojawił się pierwszy na wskazanym miejscu i stwierdził, że obcy człowiek na schodach to bynajmniej nie pijak, ale denat. Zaistniała sytuacja porusza społeczność miasteczka, tym bardziej, że okazuje się, że policja ma do czynienia z morderstwem. Każdy mieszkaniec przedstawia swoją teorię. Tak rusza spirala śledztwa prowadzonego z polecenia szeryfa przez Michaela Keane’a, który pięć lat służył w policji Columbus. Jego zadaniem jest sprawdzenie wszelkich wątpliwości, poszlak i rozwikłanie mistyfikacji, bowiem szybko okazuje się, że gdzieś w tym cichym, nudnym miasteczku znajduje się morderca. Michael zaczyna powoli kwestionować wszystko to, co do tej pory wiedział o Hidden Springs.
Michael Keane dość niedawno powrócił do rodzinnego miasta. Będąc nastolatkiem stracił w wypadku samochodowym rodziców, a sam wiele tygodni walczył o życie. Jego „drugą” matką i najbliższą osobą była ciotka Lindy (Malinda), która uczyła algebry w pobliskim liceum i która wśród mieszkańców Hidden Springs miała wielki autorytet. Wierzyła w misje Michaela i w to, że nie jest on przeznaczony Karen, która była pastorem w miejscowym kościele. W miasteczku po latach pojawia się jednak także piękna prawniczka Alex Sheridan, która intryguje Michaela.
Od kilku tygodni na prośbę Michaela ciotka udziela korepetycji Anthony’emu Blake’owi, szesnastolatkowi, który w wieku pięciu lat został osierocony przez matkę. Dziwnym trafem Anthony, który nie należał do spokojnych młodzieńców, zamiast w szkole znalazł się również wśród publiczności na miejscu zbrodni. Ciekawie zarysowane zostały też postacie: asystentki Betty Jean, sędziego i innych policjantów. Dowiedzieć się też można, że czasami June Campbell wypowiadała się bardzo oględnie; pani Willadean Dearmon miała codziennie swoje zwyczaje; Hank Leland jako dziennikarz był bardzo dociekliwy; a Baxter Perry był właścicielem większości terenów przy drodze i ani kawałka gruntu nie wystawiał na sprzedaż.
Akcja snuje się powoli i równomiernie z odpowiednią ilością kompilacji i niespodzianek, aby czytelnik był zaabsorbowany od początku do końca. W dodatku wydaje się, że koniec książki staje się jednocześnie początkiem kolejnego tomu w cyklu. Małe miasteczko, wielkie sekrety.
Ann H. Gabhart, Morderstwo w sądzie, wydawnictwo Dreams, wydanie 2019, tytuł oryg.: Murder at the Courthouse, tłumaczenie: Magdalena Peterson, cykl: Zagadki Hidden Springs, t. 1, tytuł oryg.: Hidden Springs Mysteries #1, okładka miękka, stron 366.
https://www.annhgabhart.com/series/hidden-springs-mysteries/ o cyklu Zagadki Hidden Springs