Przyznam się, że w ogóle nie słyszałam o serii poświęconej Albertowi, a tych książeczek jest przecież nawet sporo. W dodatku doczytałam się, że w 2012 roku minęło 40 lat od ukazania się pierwszej historii o Albercie Albertsonie, który w Szwecji nazywa się Alfons Åberg. Wówczas to autorka serii Gunilla Bergström, zarówno tekściarka jak i ilustratorka, uhonorowana została przez szwedzki rząd medalem Illis quorum za „nowatorską twórczość literacką i ilustratorską znakomicie ukazującą świat z dziecięcej perspektywy”.
Pewnego dnia Albert grał w piłkę z chłopakami. Po jednym z wielu wykopów nowa piłka Alberta gubi się gdzieś w zaroślach. Albert oskarża o to małego chłopca, który podawał starszakom piłkę. Co więcej w złości Albert uderzył bezbronnego chłopca prosto w twarz. Wieczorem gryzie jednak Alberta sumienie. Pod łóżkiem pojawia się potwór, który nie pozwala Albertowi spokojnie zasnąć i jest przyczyną rozmyślań o wydarzeniach minionego dnia. Albert dochodzi do wniosku, że powinien przeprosić młodszego chłopca, ale następnego dnia nie spotyka go.
Nie wiem jak jest z pozostałymi książeczkami, ale Albert i potwór, zawiera w treści dziecięca agresję i leje się krew, mimo, że z nosa. Moim zdaniem książeczka, mimo, że zawiera oczywiście naukę umoralniającą, gamę emocji od złości, poprzez wstyd, strach po radość, to niestety przekazuje ją nieco w drastyczny i makabryczny jak dla mnie sposób, który szczególnie dla najmłodszych dzieci może być zupełnie w pełni niezrozumiały. Wydaje się, że sporą rolę przy tej okazji odgrywa rola rodzica, który w odpowiedni sposób będzie umiał wytłumaczyć dziecku tematy poruszone w lekturze.
Gunilla Bergström, Albert i potwór, wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2014, tłumaczenie: Katarzyna Skalska, okładka twarda, stron 32.